"Solidarność" oświatowa poprosiła władze miasta o rozmowę, podczas której nauczyciele chcieli się dowiedzieć kiedy otrzymają spłatę zaległych wynagrodzeń. Na spotkanie bydgoskie władze zaprosiły również wojewodę kuajwsko-pomorskiego. Ten jednak nie mógł przybyć ponieważ miał już wcześniej ustalone inne spotkanie (wręczał odznaczenia państwowe i nagrody nauczycielom z okazji Dnia Edukacji Narodowej). Do ratusza przybyła natomiast zastępca dyrektora gabinetu wojewody. Prezydent Bydgoszczy uznał, że włodarz województwa w ogóle nie przejmuje się nauczycielami i nazwał go tchórzem. Wioletta Schreiber (z-ca dyrektora gabinetu wojewody) zasugerowała, że prezydent Roman Jasiakiewicz jako adwokat powinien zdawać sobie sprawę z konsekwencji jakie mogą wyniknąć z ostrych słów wypowiedzianych pod adresem wojewody kujawsko-pomorskiego. Wtedy rozpoczęła się "urzędnicza pyskówka". Dołączył do niej wicekurator, którego zdaniem wypowiedź prezydenta Bydgoszczy w 99 procentach jest demagogią, konkrety zaś stanowią zaledwie 1 procent. Obie strony uciszył przewodniczący związku zawodowego nauczycieli. Poprosił o przejście do konkretów. Rozmowy nie zadowoliły jednak nauczycieli. Związkowcy weszli w spór zbiorowy z zarządem miasta. Jeśli ten do wtorku nie odpowie konkretnie kiedy nauczyciele dostaną swoje pieniądze związkowcy zapowiadają protest.