O pracy w branży budowlanej na terenie Niemiec można było dowiedzieć się przeglądając ogłoszenia w prasie. W wynajętym (jak się później okazało - na kilka dni) biurze pojawiło się wiele skuszonych propozycją osób. Wszyscy wpłacili pieniądze. Sprawa wyszła na jaw w przychodni medycyny pracy, do której rzekomy pośrednik skierował chętnych na badania. - My jesteśmy bardzo dobrze zorganizowani - powiedział Stanisław Adamczak, dyrektor wojewódzkiego ośrodka medycyny pracy. - Mieli wszystko wypisane na kartkach, z tym, że już była pierwsza pomyłka. U nas badanie kosztuje 32 złote a oni mieli 30 złotych i twierdzili, że oni już zapłacili a takiego systemu my nie znamy. Poza tym my nie mieliśmy zawartej umowy z tym zakładem. Przyszło około 40 osób - dodał Adamczak. Wszyscy wrócili ponownie do siedziby firmy. Okazało się tam wówczas, że pomieszczenie wcześniej wynajmowane przez szefa tej firmy jest puste. Jak powiedział podkomisarz Jacek Krawczyk - prowadzone są intensywne poszukiwania osoby, która oszukała kilkadziesiąt osób. Policja przypuszcza, że oszust mógł działać również w innych częściach kraju.