Zgodnie z pomysłem dwaj mężczyźni napadli na stację. Jeden wszedł do budynku stacji paliw i sterroryzował obsługę, żądając pieniędzy z kasy. Drugi zgodnie ze szczegółowym planem stał na czatach - miał ostrzegać, gdyby pojawiła się policja albo jakiś kierowca chciał zatankować auto. Problem w tym, że stojący na czatach nie zauważył, że do budynku wchodzą postronne osoby. Zwiad zawiódł. A wszystko dlatego, że "zwiadowca" był... niedowidzący i nie zauważył zagrożenia dla sprawcy napadu. Ale na tym nie koniec - dodaje Mariusz Sokołowski z Komendy Głównej Policji. Drugi z bandytów miał ponad promil alkoholu we krwi. Po krótkim policyjnym pościgu obaj zostali zatrzymani.