Dziki widziano najpierw na Osowej Górze, następnie zgłoszenia o biegających między domami zwierzętach zaczęto przyjmować od mieszkańców Smukały. Tutaj także znajduje się sanatorium, które - jak się okazało - najbardziej spodobało się dzikom. - Jedzą nam z ręki - opowiadają kuracjusze, którzy nie kryją radości z powodu oswojenia zwierząt uznawanych za dzikie i złe. W okolicy są dwa stada. Jedno to 8 małych warchlaków bez matki, drugie stado to locha z kilkoma małymi. - Póki małe są słodkie, a co będzie gdy dorosną? - pyta zaniepokojona ordynator. Kuracjusze karmią zwierzęta pieczywem wynoszonym ze stołówki. - Musieliśmy wprowadzić racjonowanie porcji, by pacjenci nie karmili dzików, mimo to kuracjusze i tak mają swoje sposoby na przemycanie pieczywa - rozkłada ręce pani ordynator. Straż Miejska zaapelowała do mieszkańców i kuracjuszy by nie karmili mieszkańców lasu. - To właśnie z tego powodu zwierzęta podchodzą do budynków - przekonuje Arkadiusz Bereszyński - Małe dziki nie są groźne i bardzo ufne, jednak jedzenie z ręki może nie spodobać się ich matce, locha w takiej sytuacji może zaatakować - ostrzega strażnik. Do kampanii przeciw dokarmianiu dzików zaangażowano nawet księdza miejscowej parafii, jednak apele z ambony niewiele dały i zwierzęta - ku uciesze kuracjuszy - nadal odwiedzają swych żywicieli.