Był to jeden z doniosłych punktów kampanii wyborczej byłego prezydenta. Nie pomogło mu to jednak w zdobyciu prezydenckiego fotela z nadania mieszkańców. Doniesienie do prokuratury zawiera szereg zarzutów. Sprowadzają się jednak do tego, że pieniądze z miejskiej kasy wydawano na wyposażenie pospiesznie kończonej przed wyborami hali bez przetargów i - co za tym idzie - być może zbyt lekką ręką. W tym przypadku liczył się przecież pośpiech. Hala musiała być ukończona na czas, by jej huczne, trwające tydzień otwarcie udało się wpisać w przedwyborczy kalendarz. Kosztowało to miasto prawie 600 tysięcy złotych. W tygodniowych obchodach otwarcia uczestniczyły tysiące dzieci, które przywożono do hali ze szkół całego miasta. To też znalazło się w doniesieniu, ponieważ hala nie miała jeszcze pozwolenia na użytkowanie. W grę może wchodzić niezapewnienie bezpieczeństwa imprezy masowej. - Niech rozstrzygnie to prokuratura. Nie złamano prawa. Wszystko odbyło się zgodnie z prawem i to jest wszystko - spokojnie odpowiada na zarzuty Elżbieta Krzyżanowska, była wiceprezydent Bydgoszczy. Kontrole nadal trwają i być może prokuratura będzie musiała zająć się jeszcze niejedną podobną sprawą.