W ostatnich latach jednak takie ustawione spotkania stają się coraz bardziej popularne wśród młodzieży szkolnej, zwłaszcza w gimnazjach. Tak też ostatnio było w Barcinie (Kujawsko-Pomorskie). Kara: obowiązkowy udział w kółku szachowym, grabienie liści itp. Tłem wydarzeń z udziałem trzecioklasistów z Gimnazjum nr 1 w Barcinie były animozje natury ambicjonalnej. Uczniowie jednej z klas trzecich zostali okrzyknięci przez rówieśników innej klasy kujonami. Presja środowiska uczniowskiego nie kazała im się godzić z etykietką kujonów i lizusów. Presja ta narastała i niecałe 2 tygodnie temu doszło do ustawienia spotkania adwersarzy na boisku treningowym w okolicy parku miejskiego przy ul. 4 Stycznia. Pięciu tzw. kujonów z jednej z klas trzecich miało się zmierzyć na argumenty siłowe z pięcioma antykujonami z innej klasy trzeciej. Chłopcy umówili się na starcie fizyczne po zajęciach szkolnych. Była godzina 14.30. Autobusy z dojeżdżającymi do gimnazjum spoza miasta już wyjeżdżały spod szkoły. Na ul. 4 Stycznia, która jest główną arterią miasta, zaczynał się powoli popołudniowy szczyt. Stanęło pięciu przeciwko pięciu, ale ruszył tylko jeden na jednego. Najbardziej agresywny przedstawiciel frakcji antykujonów uderzył swego adwersarza - jak wynika z przeprowadzonego później w szkole śledztwa - kolanem w twarz. - Pozostali z uczestników starcia ograniczyli się do wzajemnych ataków słownych. Natomiast widząc tę bójkę, zgromadził się zaraz wokół obydwu grup, które się starły, tłum kilkudziesięciu innych naszych uczniów. I do nich również mam pretensję. Obserwowanie przemocy i jej skutków i niewezwanie opiekunów, czy też policji, również jest jakimś wykroczeniem , a już na pewno zachowaniem niechlubnym moralnie - mówi Lidia Kowal, dyrektor Gimnazjum nr 1 w Barcinie. Po kilkunastominutowej burzy nastała cisza i młodzież rozeszła się do domów. Chłopak z frakcji kujonów z podbitym okiem pojawił się następnego dnia w szkole. Nie odpowiadał nauczycielom, jak się nabawił obrażeń. Jednak rozpytywanie innych uczniów wreszcie przyniosło skutek. - Ja powiem, że ten uderzony też ma swoje grzeszki na sumieniu. To nie jest świętoszek, ale oczywiście do jakichś chuliganów nie należał. Zresztą żaden z tej dziesiątki, która ustawiła sobie termin i miejsce tego starcia, nie należy do typowych chuliganów. Mają swoje wybryki, charakterystyczne dla wieku, w którym się znajdują, ale tym razem przesadzili. Co więcej, oni na zeszły tydzień umówili się raz jeszcze na kolejne starcie. Jednak sprawę udało się nam ujawnić i do spotkania tych 2 frakcji nie doszło - kontynuuje pani dyrektor.