Obawiają się najgorszego, że domy w których mieszkają zostaną wykupione przez kogoś z zewnątrz. Uchwała o przeznaczeniu na sprzedaż mieszkań gminnych (niektóre wcześniej należały m.in. do oświaty - zamieszkują je emerytowani nauczyciele - lub zakładów pracy - tartak w przypadku mieszkania w Łobodzie) oraz lokali gminnych wykorzystywanych w celach handlowych przeszła przez sesję rady gminy Śliwice (6 listopada) praktycznie bezszelestnie. Jedyne, co początkowo mogło zastanawiać, to wstrzymanie się od głosu radnego Wojciecha Glinieckiego, pozostali radni podnieśli ręce "za" przekazaniem do sprzedaży. W luźnych rozmowach z niektórymi z nich w przerwie tej sesji można było usłyszeć, że utrzymywanie tych mieszkań przez gminę jest nieopłacalne, ale osoby tam zamieszkujące nie będą miały problemu z wykupem lokali, zwłaszcza w systemie ratalnym - czy aby na pewno? Na jakie warunki sprzedaży zdecydowała się śliwicka rada? Zdecydowany sprzeciw mieszkańców Po dwa lokale mieszkalne z ułamkowymi częściami gruntów w Linówku, Okoninach, trzy w Łobodzie, po jednym w Kręgu, Lipowej, Lubocieniu, Laskach, Brzeźnie, do tego dwa lokale handlowe - sklepy w malutkich miejscowościach. W przypadku mieszkań radni postanowili obniżyć o 20% ich cenę, jeśli aktualny najemca zdecyduje się na wykup. Radni zaznaczyli też możliwość rozłożenia na rat - będą możliwe, jeśli mieszkaniec wpłaci na początek 30% należności, a pozostałe pieniądze wpłaci w czterech, rocznych równych ratach oprocentowanych w wysokości 15% rocznie. Radni (poza jednym) są za takimi warunkami, kto jest przeciw? Ci, którzy w tych lokalach mieszkalnych żyją od lat płacąc gminie czynsz. Sprzeciw wyrażają głośno i oficjalnie. Petycja najemców: za niskie ulgi Krótko po podjęciu omawianej uchwały 14 najemców przekazało radzie gminy petycję, w której przedstawia swoje stanowisko dotyczące sprzedaży mieszkań. W petycji przede wszystkim nie zgadzają się z 20-procentową ulgą, sugerują, że rada błędnie posługuje się starszą ustawą rządu RP, która zawiera mniej korzystne możliwości wykupienia zajmowanego mieszkania gminnego. Petycja dotarła także do "Tygodnika Tucholskiego". "Zwracamy się do Rady Gminy z petycją o uwzględnienie dużo znaczniejszych ulg niż te, które uchwalono na sesji (...). Uważamy tak dlatego, gdyż w całym kraju, jak i ościennych gminach czy powiatach stosuje się dużo znaczniejsze ulgi. Na przykład: w Tucholi 60%, w Chojnicach 70%, nie mówiąc o Warszawie czy Krakowie gdzie ulga wynosi 90%, a nawet więcej, od wycen dokonanych przez rzeczoznawców. Czyżby radni zostali wprowadzeni w błąd, podejmując uchwałę na podstawie ustawy z dnia 21 sierpnia 1997 r. posiłkowaną Dziennikiem Urzędowym z 2004r, gdzie obecnie ma zastosowanie ustawa z dnia 24.08.2007 r. o zmianie ustawy o gospodarce nieruchomościami oraz o zmianie niektórych innych ustaw (Dz.U. 2007, nr 173, poz. 1218), którą to zastosowały wyżej wymienione miasta w zbywaniu mieszkań gminnych. Dlaczego w naszej gminie nie uwzględniono nowej ustawy, która obecnie zezwala na uwzględnienie dużo większych ulg, nawet do 99%." Petycja najemców: za wysokie wyceny mieszkań Ustawy to nie wszystko. Mieszkańcy zdecydowanie kwestionują wyceny mieszkań i poszczególnych gruntów sporządzone przez rzeczoznawców. "(...) założono, gdybając, jakie korzyści odniósłby przyszły nabywca zbywając dane mieszkanie po cenach wolnorynkowych. W związku z tym ceny tych mieszkań i gruntu zostały niewspółmiernie podwyższone do rzeczywistej wartości na naszym terenie. Uważamy, że gro radnych pełni swoje funkcje od wielu lat. Więc jest zorientowana w zbyciu wcześniejszych gruntów, mieszkań czy posiadłości będących własnością gminy. Jakie kryteria wtedy zastosowano?" Pod petycją podpisali się wszyscy, których wynajmowane lokale trafiły na sprzedaż. "Tygodnik" odwiedził niektóre z zainteresowanych osób w różnych miejscowościach, wszystkie bardzo chętnie opowiedziały o swoich sytuacjach - wszystkie zaznaczyły, że przy takich warunkach absolutnie nie stać ich na wykup lokali. "Dbaliśmy o budynek, gdybyśmy tego nie robili, to wszystko dawno by runęło" Urszula Pruska mieszka w Lubocieniu z mężem od 1962 roku. Mieszkanie, które zajmuje znajduje się w starym budynku po szkole, jakich w gminie Śliwice jest kilka. Kiedyś ten lokal mieszkalny miał charakter popularnie zwany "oświatowym", obecnie po przejęciu jest gminny, a pozostałe pomieszczenia, w których znajdowała się niegdyś szkoła są przeznaczone na świetlicę. - Kiedyś był to tylko 1 pokój, kuchnia, korytarzyk, ślepa komórka. Po likwidacji jednej klasy pozwolono nam za swoje środki zagospodarować sobie jeszcze jeden pokój. Odgrodziliśmy sobie jego część ścianą i zrobiliśmy łazienkę. W 2002 roku będąc już długo na emeryturze otrzymałam spłatę zasłużonych pieniędzy nauczycielskich z gminy. Do tego dołożyła się siostra i zrobiliśmy poważny remont mieszkania, zmieniliśmy warunki, które były już fatalne ze względu na złe utrzymywanie całego budynku przez gminę. Już wtedy byłam "krzywa i garbata" - opowiada Pruska ostatnich wyrażeń używając w stosunku do swojego zdrowia. Pani Urszula może poruszać się z wielkim trudem tylko przy użyciu kuli. - Cały budynek, podkreślam gminny, był jeszcze niedawno w opłakanym stanie. Musieliśmy podstawiać na strychu miski pod przeciekający dach. W zamian dostawaliśmy od poprzednich władz odpowiedź, że sami nie dbamy o budynek! Wyobraża sobie pan? O gminny budynek! A my właśnie dbaliśmy, gdybyśmy tego nie robili to wszystko dawno by runęło - dodaje mąż Urszuli Pruskiej, opowiadając, że walka o remont dachu była bardzo długa, ale jednak się powiodła. "Jak odwdzięczają mi się władze?" - W świetlicy wstawiono nowe okna, chyba w ramach unijnych środków. A u nas? Staraliśmy się też o nowe, przecież te stare nie nadają się do użytku, parapety zimą marzną. Niedawno wójt Daniel Kożuch powiedział nam, że wymiana naszych okien jest ujęta w planie. We wrześniu poszliśmy dopytać, kiedy wymiana nastąpi. Wójt odpowiedział nam jednak, że teraz są nowe plany, że gmina decyduje się na sprzedaż mieszkań, w tym naszego, ale jeszcze nie ma stawki, bo to obliczy specjalista - relacjonuje przebieg wydarzeń Urszula Pruska. W mieszkaniu wkrótce pojawił się rzeczoznawca, przybyła też komisja gminna (a w niej kilku radnych). - Pani Synak (radna gminy - przyp.red.) pomogła mi wypisać pismo, że zwracam się o wykupienie, ja z nerwów nie byłam w stanie pisać. Mówili, że dostanę pożyczkę, żeby wykupić mieszkanie. Ktoś z obecnych powiedział, że jak nie kupię, to nas ktoś wykupi razem z mieszkaniem. Byłam załamana - przypomina ze zdenerwowaniem. Emerytura jej i męża (razem około 1800 zł) to źródła ich utrzymania. Do tego dochodzi zasiłek pielęgnacyjny w wysokości 153 zł ze względu na jej stan zdrowia, jednak z nawiązką pochłaniają go wydatki na lekarstwa.