Po raz pierwszy rozkaz wyjazdu do Bośni dowódca major Marcin Dojaś otrzymał w 2007 roku. Od stycznia 2009 r. z X Polskim Kontyngentem Wojskowym Zespołem Łącznikowo-Operacyjnym LOT-TESLIC po raz kolejny przebywa z misją wojskową na terenach Bośni i Hercegowiny. Do powrotu do Polski pozostał mu niecały miesiąc. 9 czerwca 2009 r. major Marcin Dojaś zapamięta do końca życia. - W dniu zdarzenia temperatura powietrza wynosiła ponad 300C. Wraz z trzema chorążymi postanowiłem się wykąpać w Jeziorze Goransko. Na jednym z brzegów jeziora dostrzegliśmy grupę chłopców, których zachowanie wskazywało, że byli czymś poruszeni. Co chwilę zanurzali się i wypływali na powierzchnię. Byli bardzo zdenerwowani. Bez zastanowienia ruszyliśmy im z pomocą. Z rozmowy z nimi zrozumiałem, że jeden z kolegów nie wypłynął. Wraz z żołnierzami przystąpiłem do akcji ratunkowej. Po kilku minutach udało nam się wyłowić ciało. Chłopak nie oddychał. Powiadomiliśmy pogotowie ratunkowe i zabraliśmy się do reanimacji. Na przemian wykonywaliśmy masaż serca. Denerwowało nas zachowanie gapiów, którzy wręcz nam przeszkadzali. Chcieli przewozić chłopaka do szpitala. Jednak widząc naszą determinację, ustąpili. My nadal walczyliśmy o jego życie wykonując masaż serca. Po ponad 20 lub 30-minutowej akcji ratunkowej, tego dokładnie nie potrafię określić, chłopakowi przywróciliśmy pracę serca. Wypluł dużą ilość wody, ale oddychał. Po niecałej godzinie od zdarzenia przyjechało pogotowie i zabrało chłopaka do szpitala w Doboju (miejscowość taka, jak Żnin). Ruszyliśmy za nim. Od lekarza prowadzącego dowiedziałem się, że jego stan jest bardzo ciężki, dlatego też natychmiast został przewieziony do kliniki w Banja Luka. Po trzech dniach chłopak odzyskał przytomność. Kilka dni po zdarzeniu dowiedziała się o nim mama majora Zofia Dojaś: - Syn zadzwonił do mnie z informacją o wypadku, zdenerwowany całą tą sprawą. Martwił się przede wszystkim o stan zdrowia tego chłopaka. Opowiadał, że są w ciągłym kontakcie z rodziną chłopca, która na bieżąco informuje żołnierzy o jego stanie zdrowia - mówi Zofia Dojaś i dodaje: - Jesteśmy z niego dumni. Żołnierze biorący udział w akcji otrzymali odznaczenia i listy gratulacyjne z rąk dowódcy Polskiego Kontyngentu Wojskiego płk. Tomasza Adamczyka, majora generała Stefano Castagnotto oraz ambasadora Rzeczypospolitej Polskiej w Bośni i Hercegowinie Andrzeja Tyszkiewicza. - Dla mnie uratowanie mu życia jest największą radością. Niesiemy pomoc ludności cywilnej w każdej sytuacji, nie tylko podczas wykonywania zadań wojskowych - dodał Marcin Dojaś na koniec rozmowy telefonicznej z Pałukami. Uratowany chłopak w tym tygodniu opuścił klinikę i wrócił do domu. Dowódca Marcin Dojaś ze swoimi podwładnymi do kraju powróci 5 sierpnia. Małgorzata Golińska-Fedec