Z wnioskiem o referendum wystąpiły do Komisarza Wyborczego obie strony konfliktu w Nieszawie: zwolennicy obecnego burmistrza i sprzyjającej mu mniejszości w radzie miasta oraz stronnicy nastawionej opozycyjnie do burmistrza większości rady. W tej sytuacji komisarz wyborczy we Włocławku Jolanta Górska zarządziła przeprowadzenie referendum w sprawie odwołania władz Nieszawy i wyznaczyła jego termin na 14 kwietnia. Jednocześnie w kancelarii premiera na decyzję szefa rządu oczekuje wniosek o ustanowienie zarządu komisarycznego w Nieszawie wystosowany przez wojewodę kujawsko-pomorskiego. Został przygotowany, gdyż w Nieszawie od lipca 2012 roku nie udało się skutecznie zwołać sesji rady miasta. W radzie minimalną przewagę mają przeciwnicy obecnego burmistrza Mariana Tołodzieckiego, którzy bojkotują posiedzenia, gdyż - jak tłumaczą - są one zwoływane wyłącznie jako nadzwyczajne. Taki wybieg formalny oznacza, że do porządku obrad nie można wprowadzić jakichkolwiek zmian, np. postulowanego przez większość radnych wniosku o odwołanie obecnej przewodniczącej rady miejskiej. Konsekwencje wielomiesięcznego sporu radnych ponoszą już od stycznia bezpośrednio mieszkańcy. Jak poinformował rzecznik wojewody kujawsko-pomorskiego Bartłomiej Michałek, w sytuacji gdy radni nie uchwalili stawek podatków lokalnych na 2013 rok, automatycznie w Nieszawie obowiązują od 1 stycznia maksymalne stawki, jakie dopuszczają przepisy, najwyższe w województwie. Licząca około 2 tys. mieszkańców Nieszawa ma problem z funkcjonowaniem władz samorządowych od początku obecnej kadencji. Już w 2011 roku, wprowadzono tu zarząd komisaryczny, gdy piastujący urząd burmistrza od 21 lat Andrzej Nawrocki złożył rezygnację. Nawrocki tłumaczył wówczas, że jest to protest przeciwko polityce finansowej rządu, który składa na barki samorządów coraz większe obciążenia finansowe, trudne do udźwignięcia głównie przez małe gminy, takie jak Nieszawa. Niedawno przyznał jednak publicznie, że deklarację o trudnościach stwarzanych przez państwo miał wygłosić na prośbę kolegów-burmistrzów, którzy chcieli, by przy okazji przesądzonej już rezygnacji "zamanifestował problem z niewystarczającymi dotacjami na szkoły", a ze stanowiska faktycznie odszedł na skutek konfliktu z większością radnych.