- Gdyby ten pożar nastąpił kilka godzin później - w godzinach snu - mogłoby dojść do wielkiej tragedii - mówi Krzysztof Łangowski z PSP Tuchola. Zgłoszenie o pożarze w Tucholi straż otrzymała we wtorek o godzinie 21.10, po 2 minutach część z nich była na miejscu. - Pożar zaczął się w budynku stolarni, zagrożone były przyległe mieszkania w budynku zwartej zabudowy ze stolarnią. Tam zagrożenie było największe, zwłaszcza, że w środku znajdowały się piecyki z butlami gazowymi, które jak najszybciej wynieśliśmy. Podjęliśmy na początek przede wszystkim obronę obiektów zagrożonych. Ewakuowaliśmy 4 mieszkańców, jeden z nich - mężczyzna doznał złamania stawu skokowego. Stało się to prawdopodobnie wtedy, gdy samodzielnie próbował opuścić teren zagrożenia. Trzy pozostałe osoby, dzieci i osoba starsza, wyszły z zagrożonego mieszkania - w którym przez pożar już pękały szyby - przez okno na niewielki daszek. Stamtąd zostały ewakuowane. - relacjonuje wtorkowe wydarzenia uczestniczący w akcji Krzysztof Łangowski, dowódca Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej w Tucholi. W międzyczasie akcji ostrzeżeni zostali pozostali mieszkańcy znajdujących się bardzo blisko domów. Akcja gaśnicza trwała kilka godzin, a dogaszanie kilkanaście. Jaka jest przyczyna pożaru? - Na razie nie chcemy mówić o nawet ewentualnych przypuszczeniach. Przyczyny pożaru ustali policja, która prowadzi już dochodzenie, więc informacje mogą pojawić się w niedalekiej przyszłości. To, że pożar rozprzestrzenił się błyskawicznie nie dziwi ze względu na sam obiekt, czyli stolarnię. Ponadto na jej piętrze znajdowało się mnóstwo materiałów plastikowych - odpowiada Łangowski przyznając, że jeśli ogień pojawiłby się kilka godzin później podczas snu mieszkańców mogłoby dojść do wielkiej tragedii - zaczadzenia znajdujących się tam osób. - Straty na tą chwilę wynoszą około 500.000 zł w elementach budynku i wyposażeniu. Udało nam się uratować obiekty i wyposażenie wartości miliona złotych. Niestety pobliskie hydranty, z których mogliśmy skorzystać były pozamarzane - dodaje jeszcze Łangowski na koniec podkreślając, że pożar nie przyniósł większych zniszczeń i tragedii dzięki ewakuacji, obronie pobliskich budynków i co ważne, wyniesieniu dużej ilości butli gazowych. W akcji uczestniczyło 12 zastępów straży pożarnej (6 z Tucholi, 2 z Lubiewa, Gostycyn, Kęsowo, Legbąd, Bysław), czyli 52 strażaków, dwie karetki (jedna zabrała poszkodowanego, druga asekurowała teren akcji), policja, pogotowie gazowe i energetyczne. Na miejsce zdarzenia, jeszcze podczas trwania akcji ratowniczej, przybył Tadeusz Kowalski burmistrz Tucholi. - Przyjechałem jak tylko dowiedziałem się o pożarze. Udało mi się porozmawiać z jednym z tamtejszych mieszkańców. Wiem, że pożar spowodował bardzo duże straty. Obiecałem, że poszkodowani będą mogli liczyć na wsparcie za strony gminy. W takich przypadkach losowych zawsze staramy się zorganizować jakąś pomoc, w miarę oczywiście naszych możliwości. Tak też będzie i tym razem - deklaruje włodarz. Tadeusz Kowalski przyznaje, że jest już umówiony na spotkanie w sprawie ewentualnej pomocy. - Nie wiemy jeszcze jak ona będzie wyglądać od strony organizacyjnej. Nie wiemy bowiem czego najbardziej będzie potrzeba, podejrzewam jednak, że zarówno wsparcia finansowego jak i rzeczowego. Zapewniam jednak jeszcze raz, że zrobimy co będzie w naszej mocy - podkreśla burmistrz. Piotr Paterski, Robert Grygiel