Oskarżony Sławomir D. nie pojawił się w Toruniu na ogłoszeniu wyroku. W toku śledztwa przyznał się do próby spalenia kukły z wizerunkiem założyciela Radia Maryja i Telewizji Trwam w Toruniu. Argumentował jednak, że cała akcja była dobrze zabezpieczona i nie było zdaniem jego, jak i jego obrońcy żadnego ryzyka pożaru. Takiej argumentacji nie podzielili ani biegli z zakresu pożarnictwa, ani sąd. W uzasadnieniu wyroku sędzia Krzysztof Dąbkiewicz wskazał, że okoliczności tego zdarzenia nie pozostawiają żadnych wątpliwości i udało się odtworzyć stan faktyczny. Mężczyzna podczas manifestacji przed siedzibą Radia Maryja próbował spalić kukłę z doklejonym wizerunkiem o. Tadeusza Rydzyka. Polanie jej benzyną ekstrakcyjną oraz inne okoliczności towarzyszące temu wydarzeniu, w ocenie sądu, wyczerpały znamiona nieostrożnego posługiwania się materiałami, które są łatwo zapalne. Obrońca oskarżonego Jakub Biłas powiedział dziennikarzom, że decyzja w sprawie ewentualnej apelacji zapadnie po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem orzeczenia sądu. "W toku całego postępowania nie podzielamy zdania, że działanie mojego klienta stwarzało zagrożenie. Po pierwsze obok niego była druga osoba wyposażona w narzędzia umożliwiające ugaszenie kukły, a także on sam zachował wszystkie środki ostrożności" - mówił adwokat Biłas. Dodał, że jego klient spalił podczas innej manifestacji w Warszawie kukłę Jarosława Kaczyńskiego i za ten czyn nie spotkała go żadna kara, a nawet policja nie postawiła mu zarzutów. Wyrok, który zapadł w środę w Toruniu, jest nieprawomocny.