Wszystko rozegrało się w jednym z bloków przy ul. 900-lecia w Mogilnie 15 stycznia przed 13:00. Wtedy w dwupokojowym mieszkaniu na III piętrze przebywali: 80-letnia Walentyna Kurant oraz jej 15-letni wnuk Eryk Pollak. Jego tata był w pracy. Mamy również nie było, ponieważ przygotowywała spotkanie opłatkowo-noworoczne chóru Immaculata działającego przy parafii MBNP w Mogilnie. Krzyk babci Nastolatek słuchał w pokoju muzyki, kiedy nagle usłyszał krzyk babci. - Gdy się odwróciłem, zobaczyłem, że drzwi pokoju, w którym znajdowała się babcia, stoją w płomieniach, aż do sufitu. Pomyślałem, że najprawdopodobniej coś stało się z piecem. Na początku na ułamek sekundy zamurowało mnie i krzyknąłem. Pamiętam, że strasznie biło mi serce, jak dzwon. Praktycznie je słyszałem. Trochę się bałem, ale wiedziałem, że muszę uratować babcię. To był taki instynkt. Wiedziałem, że tak trzeba - powiedział Eryk Pollak. Pokój, w którym przebywał gimnazjalista, oddzielony był od płonącego pokoju korytarzykiem. Eryk szybko chwycił ręcznik i zaczął nim rzucać o podłogę, bo palić zaczęła się wykładzina na korytarzu. Topić już się zaczęły stojące na korytarzu buty. - To jednak nic nie dawało. Ogień dość szybko się rozprzestrzeniał, w całym mieszkaniu było pełno dymu. Nic nie było widać. Wtedy otworzyłem drzwi na klatkę i okna - opowiada 15-latek. Rozprzestrzeniający się ogień odciął drogę ucieczki starszej kobiecie. Dostępu do ogarniętego pożarem pokoju broniły drzwi, których młodzieniec nie mógł pokonać, żeby wydostać babcię. Gasił pożar prysznicem Eryk wbiegł do łazienki znajdującej się w bliskim sąsiedztwie płonącego pokoju i chwycił wąż od prysznica. - Odkręciłem zimną wodę i prysznicowym wężem, którego ledwo wystarczyło, zacząłem lać wodę na palące się drzwi i wykładzinę. Gdy już ugasiłem ogień z mojej strony, to napełniłem wodą wiadra, bowiem od babci miałem już sygnał, że w pokoju zaczęła palić się kanapa. Jedno wiadro udało mi się podać babci, która ugasiła kanapę. Babcia nie mogła wyjść z pokoju, bo wskutek pożaru wiszący na drzwiach z drugiej strony płaszcz stopił się i blokował drzwi. Ja z drugim wiadrem ledwie przecisnąłem się do pokoju i ugasiłem ogień z drugiej strony drzwi - dodał młodzieniec. Tylko wczesne zauważenie ognia i przytomny umysł gimnazjalisty pozwoliły na opanowanie pożaru i zapobiegły przerzuceniu się go na pozostałe pomieszczenia, czyli kuchnię, łazienkę i drugi pokój. Strażacy wyważyli drzwi Była 13:04, kiedy dyżurny KP PSP w Mogilnie odebrał telefon z informacją o silnym zadymieniu na ul. 900-lecia. Dym wydobywał się z jednego z mieszkań trzypiętrowego budynku. O zdarzeniu strażaków poinformował jeden z sąsiadów. Strażacy wyważyli drzwi do pokoju i uwolnili kobietę. Pootwierali wszystkie okna, by przewietrzyć pomieszczenia i wynieśli nadpalone elementy wyposażenia mieszkania. Erykowi Pollakowi, który był w silnym stresie, podali tlen. Na miejsce przybyło też pogotowie, które zabrało gimnazjalistę do szpitala. - Pogotowie zabrało mnie na obserwację, bo byłem bardzo zdenerwowany. Już będąc w szpitalu miałem tętno 140. Poza tym, jak gasiłem pożar, w gardle czułem taką kulkę. Podczas pobytu w szpitalu podawano mi m.in. kroplówki i robiono EKG - dodał uczeń gimnazjum w Mogilnie. Kobieta ma lekkie oparzenia Jak się później okazało, Walentyna Kurant przez to, że próbowała gasić pożar od wewnątrz pokoju, poparzyła sobie lekko nogi oraz jedną rękę. Obecnie kobieta na czas remontu mieszka u syna w Mogilnie. Natomiast 15-latek od 17 stycznia, kiedy to opuścił szpital, nocuje u kolegi Radosława Dunaja z tego samego bloku. Z kolei rodzice gimnazjalisty mieszkają w drugim pokoju, gdzie również znajduje się piec i działa bez zarzutu. Co było przyczyną pożaru, nie wiadomo, najprawdopodobniej coś stało się z piecem. Poszkodowana rodzina już rozpoczęła remont zniszczonych pomieszczeń. Wzór do naśladowania Dyrektor mogileńskiego gimnazjum Hieronim Rumianowski mówi, że 15-latek w pierwszym tygodniu po zdarzeniu nie uczestniczył w zajęciach lekcyjnych. Jest pod opieką psychologa. Do szkoły wrócił w tym tygodniu. Dyrektor placówki o roli Eryka w tym niebezpiecznym zdarzeniu dowiedział się od wychowawczyni nastolatka Lidii Czerwińskiej. - Byłem zbudowany tym, co usłyszałem. To co się stało, to jest tragedia, dramat. Eryk udowodnił, że można być młodym człowiekiem i potrafić radzić sobie w takich sytuacjach, pomagać innym. Nie ma nic godniejszego, niż ratowanie ludzkiego życia - powiedział Hieronim Rumianowski. Zgodnie z zapisem w statucie szkolnym, każdy uczeń może uzyskać roczną ocenę klasyfikacyjną zachowania wyższą od przewidywanej, jeśli wykaże się nadzwyczajnymi, wyjątkowo godnymi czynami mającymi na względzie zdrowie i życie innych (np. udział w akcji ratunkowej, uratowanie życia ludzkiego). Szczególnym zachowaniem i postawą godną naśladowania niewątpliwie wykazał się Eryk Pollak, ratując życie swojej babci. Dyrektor Rumianowski poinformował, że wykorzystując zapis w statucie szkolnym, 15-latek otrzyma wzorową ocenę z zachowania na świadectwie szkolnym. Joanna Świetnicka