Z okazji 90 rocznicy znakomitego reżysera prezentujemy jego zaskakującą biografię. Król polskiej komedii i zakazanego uśmiechu. Po raz pierwszy prezentujemy opis jego debiutanckiego filmu, wstrząsającą wojenną etiudę sprzed 66 lat! W książce zamieszczono 90 nieznanych zdjęć. Ponadto - Bareja jako aktor u innych reżyserów, jako nieznany w Polsce dokumentalista. Kulisy powstawania kultowych komedii i wiele nieznanych dotąd faktów. Mistrza komedii wspominają aktorzy i reżyserzy m.in. Jerzy Gruza oraz w archiwalnych wywiadach: Janusz Morgenstern i Krzysztof Zaleski. " Stanisław Bareja Król komedii" to pasjonująca lektura obowiązkowa, nie tylko dla fanów kina! (Powyższy opis pochodzi od wydawcy) Wraz z wydawnictwem "Zysk i S-ka" przygotowaliśmy dla państwa trzy egzemplarze książki "Stanisław Bareja alternatywnie". Aby zdobyć jeden z nich wystarczy odpowiedzieć na pytanie konkursowe.Wcześniej polecamy lekturę fragmentu książki.FRAGMENT:"Bareizm po raz pierwszy Bareja, Kuc (później Kutz), Lorentowicz, Łomnicki, Morgenstern i Weychert stworzyli według modnego wówczas słowa tzw. "kolektyw", który także prywatnie okazał się zgraną paczką kolegów. W przyszłości jego członkowie okażą się uznanymi reżyserami. Już na studiach panowała opinia, że "Wielka szóstka" skupia najzdolniejszych studentów na roku. Otóż mieliśmy taki pamiętnik, gdzie każdy wpisywał swoje pomysły, uwagi, żarty. Sporo było tam moich wpisów. Ja miałem skłonność do humoru absurdalnego — ten rodzaj żartu nazwano bareizmem. Potem grupa się rozpadła — mówił Bareja ćwierć wieku później. Termin "bareizm" miał początkowo pozytywne znaczenie. Zmieniło się to kilkanaście lat później za sprawą Kazimierza Kutza. Janusz Weychert dodaje, że podczas studiów nikt takiego sformułowania nie używał: "Po prostu mówiliśmy: kolejny żart Staszka". Koledzy z "Kolektywu", nazywanego we wspomnieniach Kutza "Wielką szóstką", czytają hurtowe ilości książek, które kursują na zasadzie "podaj dalej". Wśród nich Bareja wiedzie prym, zdobywając przedwojenne lektury niemal egzotyczne w dobie socrealizmu. Czyta bardzo dużo. Weychert wspominał: Oszołomił nas tytułami oraz ilością i jakością lektur. Zorientowałem się, że jesteśmy za nim daleko w tyle. Bareja był częstym gościem Biblioteki im. L. Waryńskiego. Wyklęte przez nową władzę, przedwojenne "Wiadomości Literackie" z tekstami Tuwima i Słonimskiego było dostępne tylko do celów naukowych. Przy ich lekturze późniejszy twórca Misia zetknął się z niepowtarzalnym poczuciem humoru z pogranicza absurdu. Poza działalnością samokształceniową "Wielka szóstka" chętnie spędza czas tam, gdzie powietrze jest gęste od dymu z papierosów, a kieliszki nigdy nie wysychają. Bywały głodne dni, gdy w spiżarni zostały tylko ziemniaki i cebula. Potrawę zwaną szumnie "frytami" smażono na łoju z zapasu Kuca i dzielono po równo. Euforia wybuchała, gdy listonosz przynosił długo oczekiwaną paczkę z domu. Po sklepowych ersatzach i wyrobach udających wędlinę kiełbasa i boczek wyrobu Sylwestra Barei nie miały sobie równych. Zawartość przesyłki dzielono na wszystkich mieszkańców pokoju. Przyszli filmowcy nie wylewali za kołnierz. Niejeden wpadnie w alkoholową otchłań, przegrywając talent i całe życie. Bareja i Weychert komponują receptury trunków, dopasowując je do skromnych budżetów. W ocenie wydziałowych kiperów produkowany w Poznaniu "Wermut owocowy" zmieszany z wódką nie jest szczytem możliwości smakowych. Strzałem w dziesiątkę okazuje się mikstura z ćwiartką spirytusu. Subtelny trunek zwany "siekierą" w krótkim czasie powala każdego. Gdy studenckie kieszenie świecą dziurawym płótnem, sytuację ratuje sprzedaż pustych butelek po uprzednio spożytych trunkach w punkcie skupu przy skrzyżowaniu Sienkiewicza i Głównej. Poza krótkotrwałym szczęściem z paczek menu studentów PWSTiF jest wyjątkowo skromne: marmolada, pasztetowa lub kaszanka, rzadziej jajko, wędlina — tylko od święta. Poza tym nauka, imprezy, imprezy, nauka, sesja."