Dzień 9 sierpnia 1969 roku wstrząsnął całym światem. Do domu Sharon Tate wtargnęła sekta Mansona i dokonała bestialskiego zabójstwa. Do dziś sprawa ta budzi wielkie kontrowersje i pozostawia więcej pytań niż odpowiedzi. Jak wyglądałoby życie młodej aktorki, gdyby tego dnia nie została zamordowana? Alisa Statman sięga do rodzinnego archiwum, by prześledzić każdy aspekt tej makabrycznej historii. Razem z siostrzenicą Sharon - Brie - przedstawia tragiczną walkę rodziny o skazanie jednego z najokrutniejszych zabójców wszech czasów.Czy po 50 latach można dotrzeć do prawdy? Co sądzi o książce Roman Polański? Dlaczego siostra zamordowanej aktorki nie zgadza się z tą wersją wydarzeń? Wraz z wydawnictwem "Znak horyzont" przygotowaliśmy dla państwa trzy egzemplarze książki "Sharon Tate. Historia morderstwa żony Romana Polańskiego". Aby zdobyć jeden z nich, wystarczy odpowiedzieć na pytanie konkursowe. Wcześniej polecamy lekturę fragmentu. FRAGMENT KSIĄŻKI: "fragment z rozdz. 6, Same ślepe zaułki: "Dobrze, włączam. Proszę się nie stresować - powiedział Deemer i rozległ się trzask. - Mam tu parę noży, które panu pokażę jeden po drugim. Niech pan nie wstrzymuje oddechu, proszę oddychać normalnie". "Oddychać normalnie - zakpił Roman. - To nie takie proste, kiedy ktoś ci to nakazuje". "Proszę przynajmniej spróbować. A więc - czy kiedykolwiek widział pan kogoś w domu na Cielo z nożem takim jak ten?" "Nie" - odpowiedział Roman po zobaczeniu każdego z dziesięciu noży, po czym dodał: "Mogę coś powiedzieć? Ciągle myślę o swoim oddechu". "Zauważyłem". "Tylko dwa z nich wyglądały bardziej znajomo od innych. Na przykład ten. Wygląda trochę znajomo i możliwe, że widziałem kogoś posługującego się podobnym". "Nie oddycha pan normalnie. Widzi pan różnicę? Panie Romanie, zadam panu teraz parę zwykłych pytań, proszę odpowiadać tylko tak lub nie. Ma pan ważne prawo jazdy?" "Tak". "Jadł pan dzisiaj lunch?" "Nie". "Wie pan, kto odebrał życie Wojtkowi i pozostałym?" "Nie". "Pali pan papierosy?" "Tak" - wybuchnął śmiechem. "Jeśli będzie pan się wygłupiał, będziemy zmuszeni powtórzyć to od początku. Proszę spojrzeć, jak skacze panu ciśnienie, kiedy zaczyna pan kłamać na temat papierosów. Coś panu powiem: jeśli kiedykolwiek coś pan przeskrobie, niech pan się w to nie bawi. Jest pan mocno reaktywny". "Chciałem tylko sprawdzić, czy to działa. Przepraszam i obiecuję, że już nie będę kłamać". "Dobrze. Pija pan mleko?" "Nie". "Miał pan coś wspólnego ze śmiercią Wojtka i innych?" "Nie". "Czuje się pan w jakikolwiek sposób odpowiedzialny za śmierć Wojtka i pozostałych?" "Tak... w sensie że mnie tam nie było". "Czy od śmierci Sharon spotykał się pan z jakimiś stewardesami?" "Tak. W zasadzie to nie spotykałem się, widziałem się z paroma". "Zapraszał je pan na lunch albo coś w tym guście?" "Rżnąłem je" - oznajmił z dumą Roman. "Dobrze... Czy oprócz trawki Sharon lubiła jakieś inne narkotyki?" "Nie. Wzięła LSD może szesnaście razy. Z początku jej się podobało, bo pomagało jej pozbyć się zahamowań. Ale w pewnym momencie dotarło do niej, że jeszcze jeden trip i odbije jej szajba. Więc dała sobie spokój. Na jednym z naszych pierwszych spotkań... Miałem trochę. Podzieliliśmy to, a potem całą noc rozmawialiśmy... Rano zaczęła fiksować i wrzeszczeć. Dusza poszła mi w pięty. Nie mogłem nic dla niej zrobić. Później powiedziała: «Widzisz, mówiłam, że nie mogę tego brać. Kończę z tym». No i skończyła, ja tak samo. W każdym razie zapewniam pana, że przez cztery lata nie brała żadnych dragów oprócz maryśki, a i tej nie za dużo, a w czasie ciąży w ogóle. Nie było o tym mowy, ani nawet o lampce wina". "Doyle to ponoć znaczący diler. Czy według pana wiedzy nauczył Jaya brać kokainę?" "Według mojej wiedzy nie. Billy Doyle to bubek, Sharon nie zamieniłaby z nim jednego słowa". "Czy kiedykolwiek wszedł pan do sypialni i zastał Billy’ego Doyla z Sharon? - oczywiście nie w łóżku". "Widziałem Doyle’a tylko parę razy w życiu... raz na przyjęciu, i jeszcze przy Mamie Cass. Co do Sharon, nie sądzę, żeby go w ogóle znała". "Jakie wrażenie zrobiła na panu Mama Cass?" - zapytał Deemer. "Zawsze było z nią utrapienie, od początku do końca. (...) Prawie jej nie znam. (...) Z nią zawsze jest utrapienie, lepiej trzymać się od niej z daleka. (...) Nie spodobała mi się od samego początku". Roman lubił eksperymentować na ludziach. Tym razem zasadził się na Deemera: wyciągnął papierosa z paczki leżącej na stole, zapalił i zaciągnął się z lubością. "Zdawało mi się, że mówił pan, że nie pali?" Roman nie odpowiedział, bo to była podpucha; naprawdę nie palił. W tym momencie na nagraniu słychać tylko szum. Guy i Frankie spojrzeli po sobie, czekając, aż wpadnę w szał po usłyszeniu wiadomości o narkotykach w życiu Sharon. Guy odezwał się pierwszy. - P.J., wiedziałeś, że Sharon brała? - Nie. Ale to chyba nie takie szokujące. Wygląda na to, że w dzisiejszych czasach to nic wielkiego, normalka. Frankie poklepał mnie po plecach. - Przynajmniej sprawa wyszła na jaw i wiemy, z czym mamy do czynienia. - Wiecie co, on robi wrażenie kogoś akurat na tyle aroganckiego, żeby sprzątnąć kogoś, kto mu zawadza. "Nie rejestruję twarzy, które mi się nie podobają" - powiedział Guy, przedrzeźniając akcent Romana. - No nie wiem - mruknąłem. - Ma drżączkę, to na pewno, ale nie sądzę, żeby był zabójcą. - Ja tam nie byłbym pewien - odparł Guy. - Pogrywał sobie z Deemerem. Kłamie zaraz po kluczowym pytaniu o morderstwa, plus weźmy pod uwagę środki uspokajające. Mógł przechytrzyć system. Miejmy go na oku przynajmniej do czasu, aż wkroczy Interpol.