Dwa lata później w Los Angeles ekipa dokumentalistów towarzyszy osiemnastoletniej Amber Banner podczas jej spotkań z mediami. Oskarżona o morderstwo dziewczyna została właśnie uniewinniona - ale kogo zabiła i dlaczego? Wraz z Wydawnictwem "Czarna Owca" przygotowaliśmy trzy egzemplarze książki "Człowiek z lasu". Aby zdobyć jeden z nich wystarczy odpowiedzieć na pytanie konkursowe. Wcześniej polecamy lekturę fragmentu książki. FRAGMENT KSIĄŻKI: Ekipa filmowa po raz pierwszy spotyka się z Amber Banner w jej pokoju hotelowym w zachodnim Los Angeles. Dziewczyna jest ubrana w miękki hotelowy szlafrok, włosy (w większości swoje) ma ściągnięte w koczek na czubku głowy. Zwinięta kołdra leży w nogach łóżka, odsłaniając prześcieradło, poduszka zwisa z kra- wędzi materaca tuż nad podłogą pokrytą ciemną wykładziną. Na środku łóżka stoi taca z niezjedzonym śniadaniem dostarczonym przez obsługę hotelową. Cukier puder rozpuszcza się na stercie naleśników, a sąsiadujące z nimi plastry melona puszczają różo- wy sok. W kącie widać dwa inne nieuprzątnięte talerze - syrop na nich stężał, sztućce leżą niedbale skrzyżowane. Bije od nich dusząca woń zgnilizny. Amber osuwa się na brzeg łóżka i wzdycha. Patrzy, jak wchodzą gęsiego do środka, omijając pozostawione na podłodze sukienki i plątaninę beztrosko porzuconych rajstop, w których wciąż tkwią brudne majtki, obscenicznie wywinięte krokiem do góry. Na nie- dużym stoliku piętrzą się papierowe torebki po prezentach, kosze oraz kwiaty, wykładzinę zaścielają okolicznościowe kartki i przej- rzałe owoce. Amber się uśmiecha. Jej mina sprawia, że Greta czuje się jak dziecko podchodzące do wybiegu tygrysa w zoo. - Amber, mam na imię Greta. Rozmawiałyśmy wiele razy przez telefon. Amber przygląda się jej, z głową lekko przekrzywioną w bok. W palcach zwija pasek szlafroka. - Młoda jesteś - mówi wreszcie. Pobudzona kofeiną łypie na boki, omiatając rozbieganym spojrzeniem pozostałych dwóch członków ekipy, mikrofon w futrzanej osłonie i złożone statywy reflektorów. Ruchem ręki daje im znak, żeby usiedli. Greta przy- ciąga sobie bladoróżową pufę sprzed biurka i siada na niej skrę- powana. Spod pachy wyjmuje plik papierów, kładzie go na kola- nach, wygładza kartki. - Chcielibyśmy nakręcić, jak się ubierasz - mówi. - Wiem, że jesteś dziś bardzo zajęta. - Samochód prawdopodobnie już czeka, zniecierpliwiony szofer zerka na wyświetlacz komórki, podczas gdy studio, w którym Amber będzie wkrótce udzielać wywiadu, powoli zaczyna budzić się do życia: na scenę kierowane są świa- tła reflektorów, obsługa ustawia fotele, podekscytowana publicz- ność posłusznie czeka w kolejce na zewnątrz, a na chodnik padają pierwsze promienie słońca. Telewizja śniadaniowa - największy koszmar Grety. Kiedyś w Londynie załapała się na staż w codzien- nym programie telewizyjnym, a po miesiącu udało jej się dostać stały płatny angaż. Pamięta, że od razu zadzwoniła do rodziców w Michigan, żeby się tym pochwalić - dwudziestodwulatka pół roku po studiach i już o krok bliżej wymarzonej kariery, o której fantazjowała przed wyjazdem. Wiedziała, że nie mają jej za złe, że przy pierwszej nadarzającej się okazji zamieniła Dearborn na Anglię, w dodatku mogła z czystym sumieniem powiedzieć: "Tak, było warto. Wszystko idzie zgodnie z planem". Co z tego, że w roz- mowie pominęła kilka szczegółów związanych z pracą (nieustan- ne przestawianie mebli oraz gości, wysłuchiwanie wrzasków, że znów robi coś nie tak). Przecież ostatecznie wszystko szło zgodnie z planem i oto dziś, po dziewięciu latach, kiedy to imała się naj- różniejszych zajęć, Greta może to wreszcie udowodnić, siedząc naprzeciwko samej Amber Banner. W torebce dzwoni komórka; Greta usiłuje ją odnaleźć wśród pendrive’ów, kwitków parkingowych, zgniecionych papierowych serwetek i lepkich tubek z kremem do opalania. Amber przygląda jej się z kocią obojętnością. Greta odczytuje wiadomość od Federiki. "Jak ona się czuje? Przeproś ją w moim imieniu. Nie ma szans, żeby złapać pieprzony samolot". W Londynie jest w tej chwili druga po południu; Greta wyobraża sobie, jak Federica parzy kolejne dwie kawy, po czym wsuwa palce jednej ręki we włosy swojej dziewczyny, u nasady karku, a drugą ręką stawia kubek obok laptopa. Wychodzi na bal- kon, pełna obaw o pierwszy tydzień zdjęciowy - choć nie do tego stopnia, żeby faktycznie spróbować złapać któryś z samolotów startujących z londyńskich lotnisk w najbliższych dniach. Woli robić im wymówki. To Greta będzie musiała zadbać o wszystko, zbudować dobre relacje. To ona musi skruszyć, kawałek po ka- wałku, zbudowany przez Amber Banner na potrzeby brytyjskich mediów wizerunek "księżniczki z lodu" - zburzyć ten jej chłodny spokój, który przerażał tak wielu ludzi - i znaleźć ukrytą głębię, nieodkrytą dotąd prawdę, wokół której powstanie ich film. Amber siedzi spokojnie, podczas gdy Tom nachyla się, aby sprawdzić natężenie światła; jego piegowata dłoń zawisa na mo- ment obok policzka dziewczyny. Jej rzęsy skleja wczorajszy tusz, lecz skórę ma czystą i gładką, jeśli nie liczyć niedużej blizny na lewym policzku. W wypełniającym pokój świetle wczesnego po- ranka, z przekrzywioną na bok głową, wygląda jak modelka pod- czas sesji zdjęciowej. Greta przypomina sobie zdjęcia Amber, przyklejone taśmą do ściany nad biurkiem Federiki w Londynie. Skopiowana z gazety na arkusz A3 fotografia przez ostatnich kil- ka miesięcy była obecna we wszystkich kanałach telewizyjnych i przedrukowywana na pierwszych stronach gazet. Widać na niej Amber siedzącą na schodach przed gmachem sądu, z włosami ściągniętymi w grzeczny kucyk, w świeżo uprasowanej białej ko- szuli bez kołnierza zapiętej aż pod smukłą szyję. Brzegi zdjęcia rozmywają się w błyskach fleszy, w stronę dziewczyny wyciąga- ją się dłonie uzbrojone w mikrofony. Zaciśnięte wargi Amber są rozciągnięte w delikatnym uśmiechu. Dziewczyna patrzy prosto w obiektyw, hardo, wyzywająco. Oto zakończenie historii, którą żyły wszystkie brukowce - i zarazem początek nowej. - Za pół godziny muszę być w studiu NBC - odzywa się Amber i ziewa tak szeroko, że Greta widzi szarawy nalot u nasady języka i krwiścieczerwony łuk podniebienia. - Ale nie ma sprawy, może- cie kręcić. Mam to gdzieś. Możecie mnie filmować, kiedy chcecie. Greta wyczuwa, że Luca i Tom siadają z tyłu; wyraźnie daje się odczuć brak Julii, nowej asystentki kierownika produkcji. Julia to kolejna obietnica złożona i niedotrzymana przez Federicę - jesz- cze jeden telefon, którego zapomniała wykonać. Kiedy w końcu Greta sama zadzwoniła, okazało się, że Julia przyjęła już inną pro- pozycję pracy. Dzień później lecieli do Los Angeles. W rezultacie Tom, Luca i Greta musieli radzić sobie we trójkę; najbliższe pięć dni spędzą tyrając w pocie czoła,, taszcząc ciężki sprzęt z jednego miejsca na drugie i usiłując nadążyć za nieustannie ewoluującą wizją Federiki. Greta stara się nie przeszkadzać Luce, który próbuje tak umie- ścić tyczkę mikrofonu, żeby jej cień nie znalazł się w kadrze. - A więc, Amber - zaczyna, usiłując jednocześnie wyplątać klapek z ramiączka biustonosza, o które zaczepiła, przechodząc przez pokój. - Odpowiada ci harmonogram, o którym rozmawia- łyśmy? Zgadasz się porozmawiać z nami na te tematy? Wiem, że nie jest ci łatwo mówić o tym, co się stało. Nie może się powstrzymać, żeby nie zadać tego pytania, cho- ciaż zdaje sobie sprawę, że Federica by się wkurzyła. W świetle prawa Amber jest osobą dorosłą - o tyle, o ile - poza tym podpi- sała kontrakt. Greta, Federica i stacja o wszystko się zatroszczyły. Mimo to nie potrafiła ugryźć się w język. Coś kazało jej dać Amber ostatnią szansę na wycofanie się, ale wyraźnie widać, że dziew- czyna nie jest tym zainteresowana. - Nadal myślicie, żeby zrobić z tego dziesięć odcinków? - Am- ber nachyla się i dotyka plaster melona, jakby chciała go podnieść do ust, lecz jej palce zastygają w powietrzu. Spojrzeniem prze- wierca Gretę. - Zależy, ile materiału nakręcimy. Jeżeli wszystko pójdzie zgod- nie z planem, to owszem. Cofa rękę i wyciera ubrudzone różowym sokiem palce o szlafrok. - Tata dalej nie chce z wami gadać? Dzwoni komórka Grety - dobra wymówka, żeby zignorować pytanie o Milesa. Greta wymyka się na korytarz i odbiera, zanim włączy się poczta głosowa. - I jak wam idzie? - pyta Federica. - Dziewczyna daje radę? - Dopiero dotarliśmy na miejsce. Sprawia wrażenie zadowolo- nej, więc chyba wszystko w porządku. - Kręcicie, jak się ubiera, tak jak mówiłam? - Tak. - Świetnie. Znakomicie. To mi się podoba: obserwowanie, jak wkłada tę swoją oficjalną maskę. Założę się, że bez makijażu wy- gląda znacznie młodziej, co? - Tak jakby. - Greta wcale nie jest tego pewna. Tak się przy- zwyczaiła do widoku Amber Banner na fotografiach, do czytania protokołów, reportaży i felietonów na temat tego, co ta dziewczyna zrobiła, że często zapomina, iż mają do czynienia z osiemnasto- latką. Osiemnastolatką, którą sfilmowano roześmianą i żartującą ze swoim prawnikiem przed salą rozpraw. Osiemnastolatką, która wedle doniesień prasy w niespełna czterdzieści osiem godzin po zwolnieniu z policyjnego aresztu podpisała kontrakt z agentem literackim. Dziewczyną, którą świat po raz pierwszy zobaczył na zamazanym zdjęciu pstrykniętym komórką, w zbryzganym krwią jasnym podkoszulku, z ciemną plamą zaschniętą przy ustach. - Posłuchaj - mówi Federica - wiem, że ustaliliśmy z nią pe- wien harmonogram i w tej kwestii nic się nie zmienia, ale byłoby dobrze, gdybyś, no wiesz, spróbowała pogrzebać głębiej. Zadaj parę podchwytliwych pytań, postaraj się podejść ją z zaskocze- nia. Aha, i jeszcze jedno: znajdź chwilę, żeby pogadać sam na sam z Tomem. Przypomnij mu, żeby od czasu do czasu po zakończeniu zdjęć zostawił włączoną kamerę. Nagramy, jak spędzacie z nią czas, gawędzicie i takie tam. Greta zagryza wargę. - Mamy ją filmować bez jej wiedzy? - Gdy tak to ujmujesz, brzmi fatalnie. Nie namawiam was, żeby- ście zamontowali w jej pokoju ukrytą kamerę, nic z tych rzeczy. Ale wiesz, jak jest. Zwykle ludzie mówią najciekawsze rzeczy dopiero, jak pada komenda "cięcie". Więc... może czasem byłoby sensownie dać jej do zrozumienia, że skończyliście kręcić. Greta milczy, przyciska do ucha rozgrzany aparat. Hotelowy korytarz, ze ścianami pokrytymi wytłaczaną tapetą i pasiastą wy- kładziną podłogową, zdaje się ciągnąć w nieskończoność. - Słuchaj, Greto, chodzi o to, że... Tutejsze brukowce znowu piszą, że podpisała umowę z wydawnictwem. Podobno zaofero- wano jej siedmiocyfrową sumę, chociaż nie wiem, czy to prawda. Ale zdecydowanie coś jest na rzeczy. I bardzo dobrze - biografia to nie film. Książka przedstawi wersję Amber, jej punkt widzenia, prawdę ocenzurowaną przez nią. My musimy dotrzeć głębiej. Je- stem przekonana, że nie powiedziała nam wszystkiego. Jeżeli ten film ma się udać, musimy wycisnąć z niej jak najwięcej. - Dobrze... Postaram się. - Słuchaj, naprawdę mi przykro, że mnie z wami nie ma. Wiem, że to kiepski moment, żeby tłumaczyć się sprawami osobistymi, ale naprawdę musiałam zostać. Wyjaśnię ci wszystko, kiedy się zobaczymy. Wierzę w ciebie, Greto. Wiem, że dasz radę. Ten film to twoja wielka szansa, pamiętaj. - W porządku. Mam nadzieję, że u ciebie wszystko gra. - Greta rumieni się zażenowana. Zza drzwi dobiega śmiech Amber. - Chy- ba powinnam wracać. Wchodzi do pokoju i widzi, że Amber nakłada makijaż przed lustrem, a Tom ją filmuje. Luca znalazł odpowiednie miejsce obok nocnego stolika, na którym leży sterta amerykańskich gazet z ostatnich kilku dni oraz przywiezione z kraju brukowce. Przy- jazd Amber do Ameryki wzbudził duże zainteresowanie tutejszej prasy, która z upodobaniem od nowa relacjonuje całą sprawę. Media w Wielkiej Brytanii nie zawsze były dla dziewczyny życzli- we; Greta dobrze pamięta artykuł w "Daily Mail" o tym, że Amber Banner reprezentuje sobą wszystko, co najgorsze w "dzisiejszej młodzieży". Amerykanów, do których "gorączka Amber" dotarła znacznie później, najwyraźniej ujęła bohaterka tej makabrycznej historii i jej trudne życie, a zwłaszcza jego dramatyczne początki. W czasopiśmie leżącym na wierzchu sterty zamieszczono fotkę wykonano zaraz po przylocie Amber do Los Angeles: dziewczyna ze spuszczoną głową i w ciemnych okularach gwiazdy filmowej opuszcza lotnisko,. "Amber Banner przybywa do Hollywood!". Luca zerka na Gretę i wywraca oczami. W reakcji Greta pozwala sobie na blady uśmiech i odsuwa się od niego. - A więc, Amber, cieszysz się na dzisiejszy występ? Dziewczyna wzrusza ramionami, szoruje pędzelkiem po palet- ce cieni do powiek i zaczyna się malować. Nie strząsnęła nadmiaru cienia, więc na jej policzku osiada szary pył. - Nieszczególnie. Ale fajnie jest móc wreszcie o tym mówić. Teraz, kiedy proces się skończył. - Chcesz opowiedzieć ludziom, co naprawdę się wydarzyło? - Greta nie cierpi tonu, który przybrała, świadoma, że będzie ją sły- chać w filmie. Brzmi zupełnie, jakby czytała z kartki, choć przecież improwizuje, usiłując odgadnąć, o co chodzi Federice po drugiej stronie oceanu. Amber uśmiecha się do swojego odbicia w lustrze. Greta wie, że Tomowi bardzo podoba się to ujęcie. Operator przysuwa się i zastyga, Amber zaś też nieruchomieje na moment, jakby odgadła jego pragnienia. A potem mówi: - Właśnie."