Presja mediów, by znaleźć winnego, sprawia, że policja zwraca się do Harry'ego Hole. Były śledczy niechętnie myśli o powrocie do pracy, przez którą wiele w życiu stracił. Rozpoczyna dochodzenie dopiero, gdy zaczyna podejrzewać, że zbrodnia łączy się z nierozwiązaną sprawą z przeszłości. Podejmuje trop i daje się wciągnąć w nierówną grę z wyrachowanym psychopatą. *** Jo Nesbo urodził się w roku 1960 w Oslo. Należy do najgłośniejszych skandynawskich autorów kryminałów, a jego biografia jest naprawdę nietuzinkowa. Z wykształcenia ekonomista; pracował jako makler i dziennikarz. Finanse porzucił jednak dla pisania. Jest też muzykiem rockowym, członkiem zespołu Di Derre, dla którego pisze teksty. Nagrał płytę solową. Jego powieści kryminalne tłumaczone są na ponad dwadzieścia języków i od dawna królują na listach bestsellerów. Cykl kryminałów z komisarzem Harrym Hole zdobył kilkanaście nagród krajowych i zagranicznych, w tym amerykańskich i brytyjskich. *** Aby móc zdobyć jeden z egzemplarzy najnowszej książki Jo Nesbo, wystarczy odpowiedzieć na poniższe pytanie konkursowe. Wcześniej polecamy jednak lekturę fragmentu "Pragnienia". Fragment powieści "Pragnienie" Mehmet powoli prowadził stare bmw przez ulice centrum, kierując się w stronę Kjelsås, ku willom, widokowi na fiord i świeższemu powietrzu. Skręcił we własną cichą, uśpioną ulicę. Odkrył stojące obok domu przed garażem czarne audi R8. Zwolnił. Przez moment rozważał, czy nie dodać gazu i nie jechać dalej. Wiedział jednak, że to oznaczałoby tylko odroczenie. Z drugiej strony właśnie tego potrzebował. Odroczenia. Ale Banks i tak go znajdzie, więc może to mimo wszystko właściwy moment. Ciemno i cicho, żadnych świadków. Mehmet zaparkował przy krawężniku. Otworzył schowek na rękawiczki. Spojrzał na to, co umieścił tam już kilka dni temu, właśnie z myślą, że dojdzie do takiej sytuacji. Wsunął to coś do kieszeni kurtki i wziął głębszy oddech. Potem wysiadł z samochodu i ruszył w stronę domu. Drzwiczki audi się otworzyły i Danial Banks stanął przed autem. Kiedy Mehmet poznał go w restauracji Pearl of India, domyślił się, że pakistańskie imię i angielskie nazwisko są prawdopodobnie równie fałszywe jak jego podpis na tak zwanym dokumencie, na którym obaj złożyli autografy. Ale gotówka w aktówce podsuniętej mu na stole była prawdziwa. Żwir przed garażem zachrzęścił pod butami Mehmeta. - Ładny dom - odezwał się Danial Banks, opierając się o R8. Ręce skrzyżował na piersi. - Twój bank nie chciał go jako gwarancji? - Tylko wynajmuję - burknął Mehmet. - Suterenę. - Tym gorzej dla mnie - powiedział Banks. Był znacznie drobniejszy niż Mehmet, chociaż wcale na to nie wyglądało, kiedy stał, ściskając biceps opięty rękawem marynarki. - Bo to oznacza, że nie warto go podpalać, żebyś mógł dostać pieniądze z ubezpieczenia na spłatę długu, prawda? - Rzeczywiście, raczej nie warto. - Niedobrze i dla ciebie. Bo to z kolei oznacza, że muszę się uciec do bardziej przykrych metod. Chcesz wiedzieć, jakie to metody? - A nie chcesz się najpierw dowiedzieć, czy zapłacę? Banks pokręcił głową i wyciągnął coś z kieszeni. - Termin raty minął trzy dni temu, a mówiłem ci, że punktualność jest najważniejsza. Nie tylko ty, ale wszyscy moi pożyczkobiorcy muszą wiedzieć, że takie zachowanie nie będzie tolerowane. Dlatego muszę reagować bez wyjątku. - Podniósł rękę tak, by przedmiot znalazł się w świetle lampy. Mehmetowi zaparło dech. - Wiem, że to nie jest szczególnie oryginalne. - Banks, lekko przechylając głowę, spojrzał na trzymane w dłoni obcęgi. - Ale działa. - No ale... - Możesz sam wybrać palec. Większość decyduje się na mały u lewej ręki. Mehmet poczuł, że wzbiera w nim gniew. I że pierś uniosła mu się, kiedy napełnił płuca powietrzem. - Mam lepsze rozwiązanie, Banks. - Tak? - Wiem, że nie jest szczególnie oryginalne. - Mehmet włożył prawą rękę do kieszeni kurtki, wyjął i podsunął Banksowi. - Ale działa. Banks patrzył na niego zaskoczony. W końcu powoli skinął głową. - Masz rację - przyznał, chwycił podsunięty mu przez Mehmeta plik banknotów, ściągnął gumkę. - Rata z odsetkami, co do korony - wyjaśnił Mehmet. - Ale bardzo proszę, przelicz sobie. Piknięcie. Match na Tinderze. Triumfalny dźwięk wydobywający się z twojego telefonu, kiedy ktoś, kogo już przesunęłaś na prawo, również przerzuca na prawo twoje zdjęcie. Elise zawirowało w głowie. Jej serce puściło się galopem. Wiedziała, że to znany skutek sygnału skojarzenia pary na Tinderze: zwiększona w wyniku podniecenia częstotliwość rytmu serca. Uwalniające się do krwi całe mnóstwo substancji szczęścia, od których można się uzależnić. Ale jej serce weszło w galop wcale nie z tego powodu. Przyspieszyło, ponieważ to piknięcie nie dobiegło z jej telefonu. Ale rozległo się w tym samym momencie, w którym przesunęła zdjęcie na prawo. Zdjęcie osoby znajdującej się według Tindera w odległości mniejszej niż kilometr. Spojrzała na zamknięte drzwi do sypialni. Przełknęła ślinę. Odgłos musiał dobiec z któregoś z sąsiednich mieszkań. W budynku mieszkało wielu singli, potencjalnych użytkowników Tindera. A panowała teraz całkowita cisza, nawet piętro niżej, u dziewczyn, u których wcześniej, kiedy Elise wychodziła z domu, trwała impreza. Istnieje tylko jeden znany sposób na pozbycie się wyimaginowanych potworów. Sprawdzenie, czy naprawdę są. Elise wstała z kanapy i zrobiła cztery kroki w stronę drzwi do sypialni. Zawahała się. Przypomniało jej się kilka spraw gwałtów, z którymi miała do czynienia w pracy. Wreszcie zebrała się na odwagę i otworzyła. Zatrzymała się w progu, nie mogąc złapać powietrza. Bo w sypialni go nie było. W każdym razie nie było powietrza, którym mogłaby oddychać. Świeciła się lampka nad łóżkiem, a pierwszą rzeczą, jaką zobaczyła Elise, były podeszwy kowbojskich butów wystających za łóżko. Dżinsy i dwie długie nogi, skrzyżowane w kostkach. Mężczyzna, który tam leżał, wyglądał tak jak na zdjęciu, częściowo spowity mrokiem, częściowo niewyraźny. Rozpiął jednak koszulę, odsłaniając pierś. A na piersi miał wytatuowaną twarz. Właśnie ona przyciągnęła spojrzenie Elise. Usta otwarte w niemym krzyku. Jakby ta twarz usiłowała wyrwać się na wolność. Elise też nie była w stanie krzyczeć. W chwili, gdy człowiek leżący na łóżku uniósł głowę, światło komórki padło na jego twarz. - A więc znów się spotykamy, Elise - szepnął. Brzmienie tego głosu wyjaśniło, dlaczego zdjęcie na profilu wydało jej się znajome. Kolor włosów się zmienił. A twarz musiała zostać zoperowana, bo Elise widziała blizny po szwach. Elise patrzyła na niego, powoli się cofając. Potem się odwróciła i napełniła płuca powietrzem ze świadomością, że to powietrze musi poświęcić na ucieczkę, nie na krzyk. Od drzwi wejściowych dzieliło ją zaledwie pięć, góra sześć kroków. Usłyszała trzeszczenie łóżka, ale on miał dłuższą drogę do przebycia. Gdyby udało jej się wydostać na klatkę schodową, wtedy mogłaby krzyczeć, ktoś by jej pomógł. Już była w przedpokoju przy drzwiach, nacisnęła klamkę i pchnęła, ale drzwi nie chciały się otworzyć. Łańcuch. Przyciągnęła drzwi do siebie, chwyciła łańcuch, wszystko jednak działo się zbyt wolno, jak w złym śnie. Wiedziała, że jest za późno. Coś opadło na jej usta i pociągnęło ją do tyłu. W desperacji wystawiła rękę przez szparę nad łańcuchem, chwyciła futrynę od zewnątrz, próbowała krzyczeć, ale wielka dłoń za mocno przyciskała się do jej ust. Jedno szarpnięcie i drzwi się przed nią zamknęły. Głos szepnął jej do ucha: - Nie spodobałem ci się? Ty też nie wyglądasz tak dobrze jak na tym zdjęciu na profilu, baby. Musimy się lepiej poznać, wtedy nie zdążyżyliśmy. Ten głos. I to ostatnie wstrętne zająknięcie się. Już je kiedyś słyszała. Próbowała się wyrywać, kopać, ale jakby ją uwięziono w imadle. Mężczyzna zaciągnął ją przed lustro. Położył głowę na jej ramieniu. - To nie twoja wina, że mnie skazano, Elise. Dowody mówiły same za siebie. Nie dlatego tu jestem. Uwierzysz, jeśli powiem, że to przypadek? Mężczyzna odwrócił głowę i wsunął sobie coś do ust. Potem wyszczerzył zęby w uśmiechu. Elise nie mogła oderwać oczu od jego twarzy. Sztuczna szczęka wyglądała na zrobioną z żelaza. Czarna, zardzewiała, z ostrymi zębami na górze i na dole, przypominała potrzask na lisy. Rozległ się lekki zgrzyt, kiedy mężczyzna szerzej otworzył usta. Szczęka musiała działać na sprężynę. Przypomniała sobie teraz szczegóły tamtej sprawy. Fotografie z miejsca zdarzenia. I zrozumiała, że niedługo umrze. Ugryzł. Elise Hermansen na widok krwi tryskającej z jej własnej szyi usiłowała krzyczeć w jego dłoń. Mężczyzna znów uniósł głowę. Spojrzał w lustro. Krew Elise spływała mu z brwi, z włosów i ściekała po brodzie. - Dla mnie to jest właśnie match, baby - wybełkotał. I ugryzł jeszcze raz. Elise osłabła. Teraz napastnik nie trzymał jej tak mocno, nie było takiej potrzeby, bo ogarniało ją już paraliżujące zimno, przenikał jakiś obcy mrok. Uwolniła rękę z jego uścisku i wyciągnęła ją do zdjęcia przymocowanego z boku lustra. Usiłowała go dotknąć, ale koniuszki palców nie dosięgły fotografii.