Na te i inne pytania odpowiada Piotr Oleksy, ukazując całą paletę niewiarygodnych sprzeczności rządzących Naddniestrzem. Spotykamy tu watażków, gangsterów i gorących patriotów nieuznanego państwa, ale "jest tu też trochę jak w filmie polskim zdaniem Mamonia - spojrzysz w prawo, spojrzysz w lewo, nic się nie dzieje. Marazm i apatia - powie ktoś. Stabilność - stwierdzi ktoś inny". Wraz z Wydawnictwem Czarne przygotowaliśmy trzy egzemplarze książki. Aby zdobyć jeden z nich wystarczy odpowiedzieć na pytanie konkursoweFragment książki: "Dość często ludzie zadają mi pytanie: "Jak się żyje w państwie nieuznawanym?". Pierwsza odpowiedź, jaka przychodzi mi do głowy, brzmi: "Normalnie". Naddniestrzanie uczą się, pracują, płacą podatki, robią zakupy, chodzą na dyskoteki i do restauracji, kochają grillować. Naddniestrze ma swoje media i życie kulturalne. W telewizorach i radioodbiornikach królują kanały rosyjskie, ale te miejscowe również stanowią bardzo ważne źródło informacji i rozrywki. Telewizje są dwie: państwowa, czyli kanał Pierwyj Pridniestrowskij, oraz należąca do Sheriffa TSW. W czasach prezydentury Szewczuka kanały te rywalizowały ze sobą, w serwisach informacyjnych przedstawiając nieco odmienną rzeczywistość. Telewizja państwowa przede wszystkim nagłaśniała sukcesy władzy, stacja prywatna zaś skupiała się na podnoszeniu kwestii niezbyt wygodnych dla prezydenta i rządu, jednocześnie pokazując, że to Sheriff działa na rzecz rozwoju republiki. W sferze rozrywki oba kanały prezentują się dość podobnie. Dominują rosyjskie filmy i seriale, stare radzieckie hity oraz rosyjski kabaret. Pojawiają się też produkcje lokalne - programy muzyczne, retransmisje koncertów i widowisk czy organizowane przez Pierwyj Pridniestrowskij wybory Miss Naddniestrza. Wisienką na torcie są zaś nadawane od czasu do czasu hollywoodzkie hity. W czasie, gdy my możemy oglądać je w kinie, Naddniestrzanie mogą zobaczyć te filmy już w telewizorze. Dochodzenie praw autorskich byłoby w tym wypadku bardzo problematyczne. Naddniestrza nikt nie uznaje, nie można więc oskarżyć lokalnej telewizji przed żadnym międzynarodowym sądem. Dwukrotnie miałem okazję być gościem TSW. Raz była to krótka wypowiedź, a raz byłem gościem porannego programu informacyjnego. Wspólnie z Nikołajem Babiłungą opowiadaliśmy o moich badaniach oraz o naddniestrzańskiej tożsamości. Do tej pory pamiętam wielkie oczy, które zrobiła dziennikarka, gdy powiedziałem, że elity mołdawskie wcale nie chcą się łączyć z Rumunią. Dla Naddniestrzan jest to dogmat, który daje podstawy sensowności istnienia parapaństwa. Największym wyzwaniem była jednak odpowiedź na telefoniczne pytanie widza: co sądzę o uznaniu Naddniestrza - powinno być uznane czy nie? Pamiętam, że zrobiło mi się wtedy gorąco. Planowałem spędzić w Naddniestrzu jeszcze kilka tygodni i nie uśmiechało mi się ogłaszanie w porannym programie informacyjnym, że uważam, że byłoby to pogwałcenie prawa międzynarodowego oraz nadmierne ustępstwo wobec wspieranych przez Rosje separatyzmów. Odpowiedziałem wymijająco, choć zgodnie ze swoim sumieniem: rozwiązanie konfliktu naddniestrzańskiego powinno uwzględniać przede wszystkim wolę i interesy mieszkańców obu brzegów Dniestru. W Naddniestrzu istnieje także prasa, choć rynek ten jest bardzo mikry. Najważniejszy tytuł to państwowy dziennik "Pridniestrowje". Czytelnik może dowiedzieć się z jego łamów o pracach rządu i parlamentu, poczytać o wydarzeniach kulturalnych i sportowych, od czasu do czasu trafiają się też reportaże i publicystyka. Własną gazetę wydaje lokalna Partia Komunistyczna, niekiedy pojawiają się tytuły publikowane przez inne ugrupowania czy ruchy społeczne. Niskonakładowe periodyki mają też związki etniczne. Dość stałym elementem pejzażu prasowego jest gazeta "Człowiek i jego prawa" - zawsze w opozycji do rządzących. Kiedyś był to tygodnik, potem miesięcznik. Pismo, tworzone przez Fundację Obrony Praw Człowieka i Efektywnej Polityki, nie grzeszy objętością, można jednak znaleźć w nim treści, dla których nie ma miejsca w innych mediach. Czasem są to dość rozsądne głosy, jak na przykład walka o rzeczywisty rozwój języka mołdawskiego w Naddniestrzu, którą prowadzi redakcja, czasem artykuły mają bardzo sensacyjny charakter. Dowiemy się z nich o powiązaniach lokalnego biznesu z przestępczym światem Ukrainy czy Mołdawii, ale trudno ocenić, na ile informacje te są wiarygodne. Ciekawym elementem lokalnego życia kulturalnego jest muzyka symfoniczna. Jej wielkim miłośnikiem był Igor Smirnow, który szczodrą ręką dofinansowywał Naddniestrzańską Orkiestrę Symfoniczną kierowaną przez Grigorija Mosiejkę, świetnego dyrygenta. Dzięki szczodrości prezydenta orkiestra ta dysponuje znakomitym fortepianem Yamaha - Mosiejko twierdzi, że porównywalnego nie ma ani w Kiszyniowie, ani w Odessie. Tyraspol odwiedzają soliści z całego świata. Oczywiście nie jest to pierwsza liga, lecz w tym względzie nie można oskarżać Naddniestrza o zaściankowość. Trudno powiedzieć, czy wynika to z faktu, że taką uwagę do koncertów przykładał Smirnow, czy też z gustów mieszkańców Tyraspolu, ale na większości tych koncertów sala jest pełna. Dominują oczywiście przedstawiciele starszego pokolenia, lecz takiej frekwencji mogłaby pozazdrościć niejedna sala koncertowa w Polsce. Zwłaszcza w mieście liczącym nieco ponad sto tysięcy mieszkańców. Podobnie jest z tyraspolskim teatrem. Na jego deskach najczęściej pojawia się klasyka, lecz odwiedzają go również grupy z różnych części Europy - Francji, Hiszpanii czy Bałkanów. W Naddniestrzu znajdziemy również lokalną scenę popową oraz undergroundową. Życie kulturalne toczy się zazwyczaj w domach kultury, w których dość aktywnie działają muzyczne zespoły młodzieżowe. Oprócz przygotowywania występów na oficjalne ceremonie tworzą one też własne, niezależne projekty. Tak właśnie w Rybnicy powstał zespół DoReDoS, który podbił jeden z mołdawskich talent show. Zespół tworzy dwóch chłopaków i dziewczyna. Śpiewają lekki pop, ale czerpią z mołdawskich brzmień ludowych i z takim właśnie pop-folkowym utworem trafili na Eurowizję. Formalnie reprezentowali tam Republikę Mołdawii, Naddniestrzanie nie mieli jednak wątpliwości, że to ich zespół występuje na europejskim konkursie. Swego czasu dość dynamicznie rozwijała się także scena hiphopowa z Sanją Kałasznikowem, Stasem Tyraspolskim i ze składem Obozrienije na czele, który rapował i rapuje wciąż o tym, co najlepiej zna, czyli o życiu w nieuznanej Naddniestrzańskiej Republice Mołdawskiej. W jego tekstach jest wiele lokalnego patriotyzmu: "Państwo - Tyraspol, tu jest bezpiecznie / Wszyscy kochają to miasto, bo jest piękne"."