Przeczytaj o najbardziej dziwacznych, makabrycznych i zaskakujących sposobach pożegnania się z życiem. Wszystkie są w 100% skuteczne i przetestowane przez bohaterów książki. Dowiedz się, jak nie zostać jednym z nich. Sprawdź, co w tej sprawie ma do powiedzenia współczesna nauka. Beztrosko objaśnią Ci to pisarz i publicysta Cody Cassidy oraz Paul Doherty, profesor fizyki ze słynnego Muzeum Exploratorium w San Francisco. Ta książka nie uchroni cię przed śmiercią, ale może cię uchronić przed głupią śmiercią. Wraz z wydawnictwem Znak przygotowaliśmy dla naszych internautów trzy egzemplarze książki "Już nie żyjesz" (tłum. Monika Skowron). Aby zdobyć jeden z nich wystarczy odpowiedzieć na pytanie konkursowe. Wcześniej polecamy lekturę fragmentu. Fragment książki: Co by było, gdybyś... pokonał wodospad Niagara w beczce? W 1901 roku 63-letnia emerytowana nauczycielka Annie Edson Taylor była spłukana. Wyobraziwszy sobie, że resztę życia spędzi w przytułku, postanowiła zostać pierwszą osobą, która pokona Niagarę w beczce, sądząc, że to przyniesie jej sławę i bogactwo[1]. Zbudowała więc taką beczkę, podniosła w niej ciśnienie za pomocą pompki rowerowej, a potem na próbę spławiła ją wraz z nurtem rzeki z kotem w środku. Kot i beczka ocaleli pokonanie wodospadu, a więc w dniu swoich urodzin Annie kazała odholować się na środek rzeki i sama spłynęła z urwiska Niagary. Parę minut później z dna wydobyto beczkę wraz z panią Taylor, która, ogólnie rzecz biorąc, nie doznała większego uszczerbku. Chociaż odniosła sukces, powiedziała jednak, jak przytaczają źródła: "Prędzej wejdę do lufy armatniej, wiedząc, że kula rozszarpie mnie na strzępy, niż powtórzę spływ wodospadem". Pomimo złożonej przez panią Taylor obietnicy jej udany wyczyn zainspirował wielu naśladowców, z których liczni nie mieli aż tyle szczęścia. Beczki były najpopularniejsze, ale zdarzały się także inne jednostki pływające takie jak kajak, skuter wodny, a nawet gigantyczna gumowa piłka. Powiedzmy, że idąc śladem pani Taylor, wybrałeś beczkę, a twój przyjaciel podrzucił cię na środek Niagary, po czym puścił z prądem rzeki, który zabrał cię ze sobą z urwiska. Zanim pokonasz wodospad, będziesz spadać z wysokości ponad 50 metrów i rozpędzisz się do ponad 110 kilometrów na godzinę. To, czy przeżyjesz, zależy od tego, gdzie wylądujesz. Jeżeli twoja beczka uderzy w skały, to wpadniesz w ta- rapaty. Badania wytrzymałościowe ciała ludzkiego prze- prowadzone przez NASA dowiodły, że zwykle da się przeżyć swobodny spadek z niecałych siedmiu metrów - równy sile uderzenia z prędkością 40 kilometrów na godzinę - oraz wylądowanie na nogach na twardym podłożu (co nie oznacza, że nie odniósłbyś poważnego urazu, bo zapewne tak by było). Pozostanie przy życiu po upadku z wysokości od 7 do 12 metrów to wątpliwa kwestia, a roz- bicie się o skały po upadku z 12 metrów (z prędkością prawie 55 kilometrów na godzinę) to prawie pewna śmierć. Rzecz jasna, umrzesz, jeżeli ty i twoja beczka uderzycie w dno z prędkością ponad 110 kilometrów na godzinę z niemal 55 metrów. Lepiej wylądować w wodzie u podnóży kaskady niż roztrzaskać się o skały, a więc będziesz mieć największe szanse, jeżeli na miejsce eksperymentu wybierzesz kaskadę Podkowa [kanadyjska część wodospadu Niagara - przyp. tłum.]. Nie oznacza to jednak, że nic ci nie grozi, zwłaszcza jeśli dasz nura do wody stojącej. Doświadczenia przeprowadzone przez Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych pokazują, że jeżeli uderzysz w powierzchnię stojącej wody z prędkością ponad 110 kilometrów na godzinę, to szanse przeżycia wynoszą zaledwie 25 procent, i to przy założeniu, że wpadniesz do wody w idealnej pozycji (nogami w dół, z lekko ugiętymi kolanami i ciałem nieznacznie odchylonym do tyłu). Jeżeli zderzysz się z taflą w jakiejkolwiek innej pozie, to czeka cię niemal pewna śmierć[2]. A to dlatego, że wytracisz całą prędkość w pierwszych kilkudziesię- ciu centymetrach wody, delikatne żebra zostaną pogruchotane od sporego przeciążenia i wbiją się szpiczastymi ostrzami w twoje organy. Czaszka ulegnie uszkodzeniu, głowa wbije się w kręgosłup. To samo dotyczy pozostałych narządów, które pęd popchnie w kierunku twoich stóp[3]. Ale mamy dla ciebie także dobre wieści. Woda u podnóża wodospadu Niagara nie jest nieruchoma. Jest napowietrzona, skotłowana i wzburzona, co sprzyja szybkim lądowaniom. Pęcherzyki powietrza są mniej gęste od wody, a więc zanurzysz się głębiej w spienioną toń, zanim się zatrzymasz, tym samym zmniejszając przeciążenie, które na ciebie zadziała. To dzięki nasyconej powietrzem wodzie u podnóża Niagary tak wielu kaskaderom udało się wypłynąć na powierzchnię z nienaruszonymi narządami wewnętrznymi. To, że woda jest napowietrzona i wzburzona, a przez to mniej gęsta, oznacza również - zła wiadomość - że nie będzie cię unosić na powierzchni. Zapewne dlate- go - bez względu na to, jak niezdatne do żeglugi mogą się wydawać beczki - śmiałkowie pokonujący wodospady w szczelnie zapieczętowanych baryłkach przeżywają częściej od tych odzianych tylko w kąpielówki. Beczki pływają lepiej od ludzi. Jeżeli wyjdziesz ze spływu beczką cało i z nieuszkodzonym ciałem, to będziesz się musiał zmierzyć z kolejnym problemem, a mianowicie z cyrkulacją wody u podnóży wodospadu. Czasami beczki potrafią utknąć za wodną kurtyną na długie godziny. George L. Stathakis, kolejny ryzykant znad Niagary, który pokonał wodospad w 1930 roku, utknął w beczce pod wodą na 14 godzin. Nawet gdyby twoja beczka pozostała nietknięta, nie starczyłoby ci powietrza, by przeżyć tak długo. Po pewnym czasie pływania z prądem pod wodospadami Stathakis się udusił. Cyrkulacja wody u podnóży Niagary to prawdziwy zabójca. Napowietrzona woda zazwyczaj ocala śmiałków od śmierci na skutek siły uderzenia (choć licznych złamań często nie da się uniknąć), ale to, jakie prądy w niej krążą, to czysty przypadek. Przy odrobinie szczęścia prąd wypluje cię po paru sekundach, więc zdążysz wyruszyć w trasę promocyjną, żeby zarobić trochę grosza i spłacić mandat, który ci wlepią. Jeżeli szczęście ci nie dopisze, podobnie jak Stathakisowi, zostaniesz wciągnięty przez prąd, zabarykadowany pod ścianą wody i umrzesz, gdy skończy ci się tlen. Przypisy: [1] Nie przyniosło. [2] Te same badania dowodzą, że upadek z 73 metrów (równy zderzeniu z taflą wody z prędkością prawie 130 kilometrów na godzinę) okaże się śmiertelny w skutkach bez względu na pozycję ciała. Golden Gate Bridge ma niemal 75 metrów wysokości i 95 procent skaczących z niego ginie na miejscu. [3] Często pojawia się pytanie, czy gdybyś, spadając, wystrzelił z broni palnej do wody, żeby "przerwać napięcie powierzchniowe", to by cię uratowało. Niestety nie. Napięcie powierzchniowe nie jest tak istotne dla twojego przetrwania. Bardziej liczy się gęstość wody oraz to, jak prędko woda wyhamuje twój impet. Aby przeżyć, musisz zmniejszyć gęstość wody, więc przyda się sporo bąbelków, a jeden zwykły pocisk nie wytworzy ich wystarczająco dużo. Dopiero szyb bąbelków głęboki na metr i szeroki jak twoje barki może pomóc ci przeżyć. Aby dać sobie szansę, będziesz potrzebował amunicji eksplodującej lub wystrzeliwanej seriami, przykładowo z karabinu maszynowego.