"Tajemnicą poliszynela jest, że służby mają dostęp do większości serwerów. Kilkoma kliknięciami służby mogą czytać maile tych, którzy mają skrzynki pocztowe w większości popularnych portali internetowych. Billingi? Służby mają do nich pełny dostęp. Tyczy się to wszystkich. Oni prawdopodobnie wiedzą o Tobie już wszystko. Tylko od Ciebie zależy, ile Ty będziesz wiedział o nich". Bruno KowalskyBruno Kowalsky - jeden z polskich szpiegów, który nigdy nie zdecydował się ujawnić swojego imienia i nazwiska, a nawet wystąpić publicznie. Agentem jest od lat 70. Na swoim koncie ma pracę w służbach specjalnych w różnych krajach. Tajniki pracy szpiega i specyfikę służb specjalnych poznawał, będąc szkolonym przez najlepsze wywiady. Do Polski powrócił w latach 90. Ta książka to jego pierwsza publiczna opowieść o świecie, do którego dostęp mają tylko nieliczni. Pytany, czy zakończył swoją działalność, nie potwierdza, nie zaprzecza...Krzysztof Pyzia - autor bestsellerów m.in. książek "Jerzy Dziewulski o polskiej policji", "Jerzy Dziewulski o terrorystach w Polsce" i wywiadu rzeki z Wojciechem Pokorą "Z Pokorą przez życie". Producent programu "Dzień Dobry Bardzo" w Radiu ZET, dziennikarz tygodnika "Angora" i "Playboya". Autor bloga KtoPyziaNieBladzi.pl. Interesuje się historią oraz tematyką dotyczącą służb specjalnych i terroryzmu. Wraz z Wydawnictwem "Prószyński i S-ka" przygotowaliśmy trzy egzemplarze książki "Ile oni wiedzą o tobie? Szpiedzy i podsłuchy w Polsce". Aby zdobyć jeden z nich wystarczy odpowiedzieć na pytanie konkursowe. Wcześniej polecamy lekturę fragmentu książki. FRAGMENT: Poznajcie "Echelon" "- Wieść niesie, że "Echelon" to superszpieg, który podsłuchuje każdego z nas, choć większość Polaków nic o tym nie wie. Co ty wiesz na temat "Echelonu"? - Pierwszy raz usłyszałem o nim w trakcie jednego z moich pobytów za granicą. Darujmy sobie miejsce, to akurat musi pozostać tajne. To był czas, kiedy w Polsce jeszcze mało kto słyszał o "Echelonie". Zresztą do dzisiaj na jego temat wiadomo bardzo niewiele. - Poczekaj... Zacznijmy od wyjaśnienia, co to jest "Echelon". - Najprościej tłumacząc, "Echelon" jest najpotężniejszym systemem podsłuchowym, obejmującym swoim zasięgiem cały świat. To amerykański superszpieg, który analizuje rozmowy telefoniczne, SMS-y, maile, billingi, wypłaty z bankomatów, cały ruch internetowy, wszystko to, co przeglądamy w sieci. Według moich informacji, "Echelon" analizuje około trzech miliardów tego typu komunikatów na dobę! Superwydajne komputery mają zainstalowane słowniki, by na bieżąco tłumaczyć podsłuchiwane wiadomości, dokonywać selekcji i wyłapywać to, co wydaje się najciekawsze. Wyłapują komunikaty, które mogą być powiązane z organizacją zamachów terrorystycznych, politycznych morderstw, wielkoskalowej korupcji, działań karteli narkotykowych itp. Później te dane biorą pod obróbkę analitycy i dopiero oni wybierają to, co ich zdaniem jest najcenniejsze. Wstępu do siedziby "Echelonu" położonej w USA - nieprzypadkowo nazywanej Kryptocity - strzegą groźne psy, zasieki z drutu kolczastego i najwymyślniejsze zabezpieczenia, między innymi system rozpoznawania twarzy i odcisku palca. - Za tym superszpiegiem stoją tylko Amerykanie? - Niekoniecznie tylko oni. W 1946 roku Stany Zjednoczone i Wielka Brytania podpisały tajny dziesięciostronicowy układ dotyczący współpracy, nazwany UKUSA. W kolejnych latach dołączyły Kanada, Australia i Nowa Zelandia. Tym sposobem powstała grupa zwana "Five Eyes", czyli w wolnym przekładzie "Pięcioro Oczu". Pakt miał jeden cel. Stworzenie jednolitej, globalnej jednostki śledzącej i szpiegującej wszystko, co się da. Takie były początki superszpiega "Echelon". Dalej, w 1952 roku ówczesny prezydent USA powołał NSA, czyli Agencję Bezpieczeństwa Narodowego. Co ciekawe, treść dekretu powołującego ów twór do dzisiaj jest ściśle tajna, stąd zresztą wzięły się żarty dotyczące rozwinięcia skrótu NSA. Prawidłowe jego rozwinięcie to National Security Agency, jednak wielu moich amerykańskich kolegów nazywało tę organizację: No Such Agency, czyli po prostu Nie Ma Takiej Agencji. Co więcej, budżet NSA jest podobno wyższy niż budżet CIA i FBI razem wzięte. Nic dziwnego. Ponoć w samym amerykańskim oddziale NSA pracuje blisko 40 tysięcy osób, a i trzeba mieć budżet na nowe technologie. Wszak technika, którą oni dzisiaj testują, do naszych domów trafi dopiero za kilka, a może nawet kilkadziesiąt lat! To przecież ta niby nieistniejąca agencja NSA dostała swego czasu, gdy komputery raczkowały, jedną z najszybszych maszyn IBM. Dlaczego o tym wszystkim mówię? Otóż "Echelonem" ponoć zarządzają dzisiaj właśnie ludzie z amerykańskiego wywiadu NSA! Choć oczywiście każde z pozostałych czterech państw może wrzucić tam swoje trzy grosze, podając słowa kluczowe, na które ma być wyczulony ten elektroniczny superszpieg. Czyli na przykład Wielka Brytania może zażyczyć sobie monitowania słów "Jarosław Kaczyński" i "premier Wielkiej Brytanii", by sprawdzać, co szef PiS-u będzie mówił w kontekście szefa albo szefowej rządu Wielkiej Brytanii. Oczywiście mogą też być inne wątki. Ot choćby przywołana tu Wielka Brytania może podsłuchiwać Argentynę, by się dowiedzieć, czy aby znów nie roszczą tam sobie praw do brytyjskich Falklandów, i wysłać zawczasu flotę."