Pełne humoru przygody łowcy smoków, piękne ilustracje oraz kilka dobrych rad od samego rycerza pobudzą wyobraźnię każdego dziecka. Takiej zabawnej oraz mądrej książki potrzebują wszyscy rodzice - i oczywiście dzieci. Wraz z wydawnictwem "Zysk i S-ka" przygotowaliśmy dla naszych internautów trzy egzemplarze książki "Jotka łowca smoków". Aby zdobyć jeden z nich wystarczy odpowiedzieć na pytanie konkursowe. Wcześniej polecamy lekturę fragmentu. FRAGMENT KSIĄŻKI: Irlandia to wyspa na północnym zachodzie Europy otoczona z trzech stron morzami i oceanem z czwartej. To także państwo o bogatej kulturze, tradycji i historii. Przez setki lat istnienia rządziło nim wielu legendarnych władców. Jednym z nich był Cormac mac Airt, zwany też Ulfada, co oznacza Długobrody. On właśnie przysłał Jotce wiadomość o smoku, który zagnieździł się na jego włościach i straszył ludzi, porywał owce, niszczył zboże. Zachowywał się bardzo niegrzecznie i niekulturalnie. Nie było to typowe zachowanie dla smoków występujących w Irlandii, dlatego nasz bohater bardzo chciał dowiedzieć się, z kim właściwie ma do czynienia. Najczęściej spotykanym magicznym gadem w Irlandii był Smok Szponobójczy, ale był on wyjątkowo łagodny, poza tym żywił się robakami żyjącymi w ziemi, dzięki czemu był raczej pożyteczny. Bestia, która nękała króla Cormaca Ulfadę musiała być innego gatunku. Gdy już Jotka dotarł na wyspę zamieszkaną przez długobrodego władcę, najpierw udał się na poszukiwania gada. Gnał przez pola i łąki na rączym Galopodzie, a wiatr i muchy odbijały się od jego lśniącego hełmu z przyłbicą. Wjechał do jednej z wsi, w których widziano smoka. Zatrzymał się przy studni, by napoić swego rumaka. Natychmiast podbiegli do niego zachwyceni mieszkańcy, którzy rozpoznali w nim wielkiego bohatera — może z powodu hełmu albo pięknego czerwonego płaszcza. - Witajcie, dobrzy ludzie! - zawołał Jotka, podnosząc przyłbicę i ukazując światu swe radosne oblicze. -Czy to was dręczy straszliwy smok? - Witaj, wspaniały rycerzu! - odpowiedział najstarszy z mężczyzn, siwowłosy starzec wspierający się na sękatym kiju. - Żeby tam zaraz dręczył... On nam po prostu owce kradnie. A ostatnio kurnik rozbił. - Kurnik? - zdziwił się Jotka. - A kury zostawił? - Nie, panie. Kury też zabrał. Łowca Smoków popatrzył na ziemię pod stopami. Była sucha, ale widać w niej było wyraźne bruzdy po deszczu, w których odcisnęły się ślady zarówno mieszkańców wsi, jak i jego dzielnego rumaka Galopoda. -Dawno tu u was padało, dobry człowieku? - U nas ciągle pada. Chyba że akurat świeci słońce. - A jak smok rozbijał kurnik, to padało? - Oczywiście. Lało jak z cebra. - A dawno to było? - dopytywał Jotka. - Padało wczoraj w nocy. - A kiedy smok napadł na kurnik? - cierpliwie badał sprawę Łowca. - Też wczoraj w nocy - odparł z uśmiechem starzec. - To ślady pewnie jakieś zostawił? - z nadzieją spytał rycerz. - Nie, panie, bo on lata. - Staruszek pokręcił ze smutkiem głową. - Ale jak lądował, to zostawił jeden ślad. Odcisk łapy. - Więcej mi nie potrzeba - Jotka szczerze się ucieszył. Sprawa z polowaniem na smoki jest zawsze skomplikowana, bo smoków na świecie jest bardzo, bardzo wiele rodzajów. Ale Jotka nie boi się żadnego z nich. Na każdego ma sposób, na każdego zna metodę. Z niektórymi smokami nawet się przyjaźni, na przykład z Wawelskim i Chińskim. Najważniejsze jednak, że zanim zaczną się łowy, Łowca musi się dowiedzieć, z kim ma do czynienia. List od króla Cormaca nie mówił wiele. Ot, zwyczajowe: "Smok mnie dręczy. Owce łapie, zboże niszczy. Przybądź. Uratuj". Takie wiadomości Jotka dostawał najczęściej. I zawsze najpierw starał się rozeznać, jaki gatunek smoka dokucza ludziom. Jedne smoki są z natury bardziej złośliwe niż inne. Jedne lubią nocne wycieczki, drugie wolą słoneczne światło. O tym smoku wiedział już dwie rzeczy. Latał i smakował mu drób i zwierzęta wołowate. Jotka poszedł zobaczyć odciśnięty w błocie obok rozbitego kurnika ślad smoczej łapy. - Mówicie, że bestia łapie owce i kury - zwrócił się do wieśniaków. - A świnki? Prosiaki? -Też, panie! - ochoczo odpowiedzieli zapytani. - Świnki łapie najczęściej. Ale nie ma ich tu dużo. Jotka zamyślił się, wpatrując w ślad smoka. Odcisk był wielkości koła samochodowego. Wyraźnie było widać, że smok ma cztery grube palce zakończone ostrymi pazurami. Łowca Smoków uśmiechnął się pod wąsem. Coraz więcej rzeczy pasowało do siebie. Musiał wiedzieć jeszcze jedno. - A nie wiecie przypadkiem, dobrzy ludzie, skąd ten smok przyleciał? - zapytał. Wieśniacy przez chwilę się naradzali, jakby nie mogli dojść do porozumienia, w końcu jednak starzec z drewnianym kosturem wyciągnął sękaty palec i powiedział: - O, stamtąd, panie! - rzekł, wskazując kierunek. Jotka spojrzał w tamtą stronę. - A co tam jest? - Nic. - Starzec wzruszył ramionami. - Nic? - zdziwił się Łowca Smoków. - Tylko bagna - dokończył staruszek. - Bagna - powtórzył Jotka, kiwając ze zrozumieniem głową. Wiedział już wszystko. Wiedział, jakiego smoka będzie musiał złapać."