Życie na prawym brzegu Wisły na Saskiej Kępie w pobliżu Wału Miedzyszyńskiego, pomimo wysokiego stanu wody w rzece, toczy się prawie normalnie. Ruch samochodowy na Wale jest duży tak jak zwykle, a na pobliskich uliczkach jest cicho i spokojnie. Nieliczni mieszkańcy Warszawy, których można było spotkać w piątek rano na Wale nad rzeką, to w większości osoby zwykle jeżdżące tamtędy rowerami do pracy, biegające oraz spacerujące z psami. Czasami zatrzymywały się i robiły zdjęcia wody, np. zalanych basenów. O tym, że są tam baseny można poznać tylko po górujących nad wodą starych zjeżdżalniach oraz wystających z niej betonowych słupkach do skakania. - Niech pani spojrzy: tutaj jest bezpiecznie - jest wysoki, mocny, betonowy brzeg. Od tego miejsca do lustra wody jest ze dwa metry, co najmniej. Jak Wisła ma gdzieś wylać na Kępie to przy moście Poniatowskiego, Trasie Łazienkowskiej lub przy ulicy Wersalskiej - tam jest niżej - powiedział jeden okolicznych mieszkańców pan Krzysztof, który w piątek nad Wisłę przyszedł, jak co dzień rano ze swoim psem. Spokojnie patrzyli na Wisłę też uczniowie z pobliskiego liceum i gimnazjum im. Bolesława Prusa, którzy wysiedli z autobusu na przystanku tuż nad brzegiem rzeki. - Myślałam, że wody będzie więcej - w telewizji mówili o fali kulminacyjnej, a tu nic nie wskazuje by miało nam zalać szkołę, lub choćby tylko mieli odwołać nam lekcje - powiedział jeden z nich. Między innymi w pobliżu mostu Poniatowskiego i Trasy Łazienkowskiej zbudowane są zabezpieczenia z worków z piaskiem. W pobliżu ślimaków Trasy przejścia są zagrodzone taśmami, widać też pracujących strażników miejskich. Zabezpieczenia z worków z piaskiem cały czas robione są obok siedziby klubu wioślarskiego. W wodzie stoją wiaty, pod którymi normalnie przechowywane są łodzie; cenniejszy sprzęt sportowy przeniesiony został jeszcze w czwartek na wyżej położony taras klubu. Nerwowo dookoła kawiarni i restauracji położonych na Wale lub poniżej - tuż nad rzeką chodzą ich właściciele i ajenci.Część lokali usytuowanych bezpośrednio nad rzeką jest już częściowo zalana. Na Wale w miejscach gdzie dochodzą do niego ulice Wersalska, Afrykańska i gen. Emila Fieldorfa nie było prawie przechodniów. Nieliczne osoby robiły tam zdjęcia. - To na pamiątkę, to moja pierwsza wielka woda w Warszawie. Mam nadzieję, że skończy się tylko na nerwowości i strachu - powiedziała pani Agnieszka, która w stolicy mieszka od trzech lat. Fotografowała m.in. Grubą Kaśkę, stojącą w korycie Wisły studnię ciągnącą wodę spod dna rzeki do wodociągu praskiego. Normalnie nad lustrem wody widać szarą, betonową stopę, na której mieści się charakterystyczny duży, zielony, pękaty budynek studni. W piątek rano cała stopa była pod wodą.