Diagnozę postawiono dwa miesiące temu - wyściółczak anaplastyczny, najbardziej agresywny nowotwór mózgu.Lekarze mówili, że jeśli chłopiec dożyje piątego roku życia, to będzie cud. "Życie Filipka wisi na włosku" - czytamy na stronie siepomaga.pl."W głowie naszego dwuletniego synka tyka bomba. Kiedy postawiono diagnozę, guz miał już ponad osiem centymetrów. To wielkość pięści dorosłego człowieka... W Polsce usłyszeliśmy, że to koniec, a czasu z synkiem pozostało nam bardzo mało. Powiedziano nam, że Filipek umrze... Od tych słów zaczęło się nasze rozpaczliwe szukanie ratunku" - piszą Małgorzata i Damian. Rodzice Filipka znaleźli pomoc w USA. Leczenie ich syna jest jednak bardzo kosztowne. Do walki z nowotworem potrzeba 5,5 mln zł. "W Polsce nikt już nie chce podjąć się operacji. Jeśli zostaniemy w kraju, będziemy świadkami umierania własnego dziecka..." - czytamy. Małgorzata i Damian apelują o pomoc w walce z chorobą. Potrzeba jeszcze 2 007 124,66 zł (stan na 29 kwietnia, godz. 16). Każda złotówka się liczy. Aby wesprzeć zbiórkę i dowiedzieć się więcej, kliknij TUTAJ.Historię Filipka możesz śledzić na bieżąco na Facebooku. Kliknij, aby wziąć udział w licytacjach.