- Lech Kaczyński nie zwyciężyłby, gdyby nie odwołał się do silnego elektoratu socjalnego - twierdzi Piotr Zaremba z "Newsweeka". - Liderowi PiS udało się przestraszyć wyborców Tuskiem jako liberalnym eksperymentatorem. A wizja Polski socjalnej przemawia do przeciętnego Polaka. - Z naszych badań wynika, iż 72 proc. wyborców Lecha Kaczyńskiego uwierzyło, że <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-donald-tusk,gsbi,2" title="Donald Tusk" target="_blank">Donald Tusk</a> reprezentuje tylko interesy bogatych Polaków - stwierdził Piotr Pacewicz z "Gazety Wyborczej". - To Lech Kaczyński bardziej przemówił do uczuć i serc Polaków - uznała Janina Paradowska z "Polityki". - Tusk zademonstrował pewien brak politycznej dojrzałości - dodała. - Choć większą sympatię czułem do Tuska, jako osobowość bardziej odpowiadał mi Kaczyński - przyznał Pacewicz. I on, i jego koledzy po fachu uznali Kaczyńskiego także za bardziej autentycznego i mniej wykreowanego przez sztaby i speców od marketingu kandydata. Według Piotra Zaremby podwójne zwycięstwo polityków PiS może utrudnić powstanie rządu. Dziennikarz obawia się, że Kaczyński może to potraktować jako referendum na temat socjalnego programu. Dodał jednak, że pierwsze reakcje zwycięzcy wyborów prezydenckich napawają go lekkim optymizmem. Janina Paradowska obawia się natomiast, że skoro Kaczyńskiego poparły: Samoobrona, PSL, LPR, to Platforma "może w przyszłości rozważyć, czy nie wybrać bycia w opozycji". Zdaniem komentatorów nie wskazuje na to np. reakcja Jana Rokity po ogłoszeniu wyników sondaży, ale już Bronisław Komorowski miał, ich zdaniem, zasugerować taką możliwość.