8 listopada "Rzeczpospolita" napisała o spodziewanym nowym podatku dla właścicieli mieszkań, który miałby być przygotowywany w Ministerstwie Aktywów Państwowych. "Dwa miesiące temu specjalny zespół doradców pokazał w MAP pierwsze analizy. Według naszych rozmówców prace trwają i według najnowszych koncepcji daniną miałyby zostać objęte nie tylko osoby prawne, ale i fizyczne posiadające więcej niż pięć pustostanów" - pisała gazeta. Miało chodzić o lokale, które ani nie są zamieszkane, ani nie są wynajmowane. Dzień później resort Jacka Sasina zaprzeczył tym doniesieniom na Twitterze. "Nie trwają żadne prace nad podatkiem dla właścicieli mieszkań" - podkreślono w komunikacie. Rzecznik wyjaśnia zamieszanie Skąd zatem informacja o zespole ekspertów i pracach nad projektem? Sprawę w rozmowie z Interią wyjaśnia rzecznik MAP. - Nie pracujemy nad żadnym takim podatkiem. Również z tego względu, że to nie Ministerstwo Aktywów Państwowych jest od wprowadzania nowych podatków, danin - podkreślił Karol Manys. Zapytaliśmy o analizę wprowadzenia nowego podatku. - Przy ministrze aktywów państwowych działa zespół doradców ekonomicznych. To ciało, którego zadaniem jest dokonywanie różnego rodzaju analiz, rekomendacji. Oni zajmowali się między innymi kwestiami związanymi z rynkiem nieruchomości. Jak rozumiem, tam między innymi toczyła się jakaś dyskusja na temat takiego rozwiązania. To wszystko - przekazał nam rzecznik. Jak zauważył Manys, wprowadzanie nowych danin nie leży w kompetencji MAP. Teoretycznie projekt mógłby być przygotowywany przez inny resort. Rzecznik rządu Piotr Müller zapewnił nas jednak, że takie prace nie są prowadzone. - Nie ma prac nad odgórnym podatkiem - zapewnił w rozmowie z Interią, mówiąc o dodatkowym podatku dla prywatnych właścicieli mieszkań. Dodał jednak, że w rządzie "była dyskusja, żeby samorządy zachowały większą elastyczność w zakresie opłat lokalnych". Żadne decyzje na razie nie zapadły. To nie oznacza jednak, że żadnych nowych przepisów na rynku nieruchomości nie będzie. Ministerstwo Rozwoju i Technologii pracuje nad projektem ograniczenia hurtowego wykupywania mieszkań z rynku przez fundusze inwestycyjne. - Generalnie jesteśmy zwolennikami - mówi nam Müller, choć dodaje, że decyzji politycznych w tym zakresie nie ma, a rząd analizuje czy ewentualne rozwiązania nie ograniczą podaży na rynku. PiS chce walczyć z funduszami inwestycyjnymi Podczas konferencji prasowej 18 października Mateusz Morawiecki został zapytany o hurtowe wykupywanie nowych mieszkań przez fundusze inwestycyjne. Wówczas poinformował o pracach rządu nad nowym projektem, który ma ukrócić takie działania. - Prace prowadzone są przez resort rozwoju i technologii, przez pana ministra Budę i one obejmują przede wszystkim właśnie ewentualne dodatkowe opłaty, w przypadku kiedy fundusz kupuje hurtem mieszkania. To de facto podnosi też cenę mieszkań dla zwykłych Polaków, dla polskich rodzin, które chcą kupić mieszkanie, więc takie rozwiązanie chcemy, żeby się wkrótce pojawiło - podkreślał premier. Najwidoczniej w PiS jest wola polityczna do walki z hurtowym wykupem lokali, bo głos w sprawie postanowił zabrać też Jarosław Kaczyński. - W tym roku pewnie będzie rekord. Liczy się, że będzie (zbudowanych - red.) około 270 tysięcy mieszkań. Ale w dużej części, to też trzeba rozwiązać, to są mieszkania, które później są po prostu lokatą kapitału. Są niezamieszkałe. Tu jest pytanie czy takich mieszkań nie opodatkować. Nie chcesz wynajmować, to będziesz od tego majątku płacił znaczący podatek - powiedział prezes PiS 6 listopada w Ostródzie. Z zapewnień rzecznika rządu wynika jednak, że osoby fizyczne - prywatni właściciele mieszkań, mogą spać spokojnie. Ewentualna opłata będzie dotyczyć jedynie funduszy inwestycyjnych. Prace nad projektem MRiT Dotychczas nie podano szczegółów projektu. 3 listopada w Radiu Plus minister Waldemar Buda poinformował, że przedstawi założenia projektu w ciągu dwóch tygodni. Termin ten upływałby w najbliższy czwartek. Zapytaliśmy ministra, czy MRiT zdąży do tego czasu pokazać projekt. "Jest taka szansa. To decyzje polityczne, ale są na agendzie" - przekazał nam szef resortu rozwoju. Dodał też, że przygotowywane są "finalne rozwiązania" i zapewnił, że zostaną przedstawione "jeszcze w listopadzie". Biuro Komunikacji Ministerstwa Rozwoju i Technologii poinformowało nas, że obecnie "projekt jest w trakcie konsultacji międzyresortowych". Resort finansów przekazał z kolei, że "obecnie w Ministerstwie Finansów nie są prowadzone prace w celu opracowywania projektu, którego przedmiotem byłaby dodatkowa opłata pobierana od funduszy, które dokonują zakupu znacznej liczby mieszkań. Ministerstwo Finansów pozostaje w kontakcie z Ministerstwem Rozwoju i Technologii w powyższym temacie". Powstaje pytanie, czy Radzie Ministrów starczy determinacji do wprowadzania ograniczeń dla funduszy inwestycyjnych. Według ekspertów na rynku brakuje około 500 tysięcy dostępnych cenowo mieszkań, a agresywna strategia biznesowa funduszy inwestycyjnych pogłębia problem. Inną kwestią, z którą musi poradzić sobie rząd, są konsekwencje ewentualnego "bata" na fundusze. Jak pisała Interia Biznes, proste nałożenie podatku może spowodować negatywne konsekwencje dla tych, których nie stać na zakup. Mieszkania byłyby jeszcze droższe, bo fundusze "przerzucą" dodatkowe opłaty na nabywców. Kolejną konsekwencją może być pogłębienie problemów rynku najmu, dostępności lokali i wzrost czynszów. Czytaj też: Nie popełniaj tych błędów przy ustawianiu ogrzewania. Stracisz sporo pieniędzy