Związkowcy zapowiedzieli, że nie wyjdą z biura do czasu rozpoczęcia przez rząd merytorycznej dyskusji o ich postulatach. Górnicy żądają spełnienia 21 postulatów, z których najważniejszym - ich zdaniem - jest "jawny dialog między społeczeństwem i władzą". Według szefa Sierpnia'80 Bogusława Ziętka związkowcy okupują obecnie biura PO w 6 miastach. Oprócz Szczecina są to: Warszawa, Łódź, Gdańsk, Katowice i Radom. Związkowcy z Sierpnia'80 okupujący od poranka biuro poselskie Platformy Obywatelskiej w Katowicach zostali z niego usunięci. Poinformował o tym wieczorem lider związku Bogusław Ziętek. Informację potwierdził przebywający tam wcześniej Krzysztof Łabądź - jeden z liderów 45-dniowego strajku w kopalni "Budryk" na przełomie 2007 i 2008 r. - Siedzimy w samochodzie policyjnym przed komendą wojewódzką policji w Katowicach. Na razie nikt nam nic nie mówił, nie przedstawił żadnych zarzutów. Nic nie wiemy - powiedział w telefonicznej rozmowie wieczorem Łabądź. W regionalnym biurze PO w Katowicach przebywało w wcześniej kilku związkowców. Siedzieli w sali, w której zwykle organizowane są konferencja prasowe Platformy. Porządku w biurze pilnowało dwoje wezwanych na miejsce policjantów. Wieczorem, jeszcze przed informacją o usunięciu związkowców z katowickiego biura PO, o przygotowaniach do siłowego ich usunięcia także w Radomiu i Łodzi informował Patryk Koseła z Sierpnia '80. W Łodzi 15 działaczy Sierpnia '80 oraz kilku ratowników medycznych będzie także w nocy okupować w Łodzi biuro poselskie posłanki PO Iwony Śledzińskiej-Katarasińskiej. Posłanka zdecydowała wieczorem, że związkowcy będą mogli pozostać w jednym z pomieszczeń biura w towarzystwie pracownika ochrony; pozostałe pomieszczenia biura zostaną zaplombowane przez policyjnego technika. Związkowcy w Szczecinie weszli do sali o 11:35 w trakcie konferencji prasowej posła Sławomira Nitrasa, który mówił dziennikarzom o konieczności ograniczenia przywilejów związkowcom w zakładach pracy. Nitras stwierdził na konferencji, że powinno się ograniczyć rolę związków, bo one często przyczyniają się nie do zwiększenia, ale zmniejszania liczby miejsc pracy poprzez radykalną obronę pracowniczych przywilejów i tworzenie złej atmosfery wokół swoich zakładów. - Dlatego pan likwiduje stocznie, bo pani komisarz napisała jakiś list! My stąd nie wyjdziemy zanim nie załatwimy problemów ludzi nad morzem! - wołali związkowcy wkraczając do sali. Nitras początkowo chciał ich wyprosić, ale po pierwszych przepychankach słownych rozpoczęły się dyskusje nad postulatami, które przynieśli związkowcy. - Przynieśliśmy 21 postulatów, bo ci, którzy wyszli ze środowisk solidarnościowych, zapomnieli już o postulatach, o które Solidarność wtedy walczyła - powiedział Marcin Płaczek z Sierpnia'80. Okupujący rozwiesili na ścianach swoje postulaty. Domagają się m.in. przywrócenia prawa do wcześniejszych emerytur, zakazu eksmisji na bruk, ratowania polskiego przemysłu stoczniowego, zbrojeniowego, energetycznego i kolei. Domagają się rządowego programu wsparcia polskiego rolnictwa, rybołówstwa i przetwórstwa. Chcą darmowego internetu i Polski wolnej od elektrowni atomowych. - Nie opuścimy biura aż rząd nie będzie z nami konkretnie rozmawiał. My weszliśmy, przedstawiliśmy swoje postulaty. Kolejny ruch należy do premiera Donalda Tuska i Rady Ministrów - powiedział Płaczek. - Liczymy, że przez posła Nitrasa dotrzemy do premiera Tuska. Wszystkie inne sposoby zwrócenia uwagi na problemy społeczeństwa zawiodły, jesteśmy przedłużeniem sumienia i buntu narodu - stwierdził. Nitras omówił ze związkowcami wszystkie postulaty, nie ze wszystkimi się zgadzał. - Według mnie ten protest ma charakter raczej polityczny, nie tylko społeczny, postulaty są zbyt ogólne. Rząd nie jest od tego, by spełniać postulaty tych co głośniej krzyczą - dodał Nitras. Poseł PO opuścił swoje biuro poselskie po dwóch godzinach. Wcześniej zamówił dla okupujących pizzę i poczęstował ich kawą. Wcześniej na przerwanej przez związkowców konferencji prasowej Nitras apelował, aby partie polityczne nie wykorzystywały sprawy stoczni w toczącej się kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego. Stwierdził też, że jednym z największych problemów Stoczni Szczecińskiej Nowa są związkowcy. - Żądam spokoju i niegrania stoczniami - mówił Nitras. Wzywał, aby partie nie wykorzystywały w kampanii sprawy stoczni, bo - według niego - może to zakłócić trudny proces kompensacji. - Walczymy teraz o przynajmniej 2,5 tysiąca miejsc pracy dla osób, które powinny znaleźć zatrudnienie w stoczni szczecińskiej po kompensacji. Spokój to cena, jaką warto zapłacić za te miejsca pracy - powiedział Nitras. Podkreślał, że proces kompensacji to nie likwidacja, ale restrukturyzacja i wszystko wskazuje na to, że nadal w stoczniach będzie prowadzona działalność gospodarcza. Poseł PO stwierdził, że inwestorzy często boją się "najbardziej awanturniczych" związkowców. Podkreślił jednak, że nie wszystkie działające w stoczni związki mają negatywny wpływ na jej restrukturyzację. - Żądam od związkowców, aby do zakończenia procesu kompensacji stoczni(do końca maja) nie robili przedsięwzięć, które grożą utratą potencjalnych inwestorów. Związkowcy, którym brak wyobraźni, są jednym z największych problemów stoczni ostatnich lat - stwierdził Nitras. Dodał, że gdyby to od niego zależało, ograniczyłby rolę związków zawodowych we wszystkich firmach w kraju, bo "przyczyniają się one często do tego, że miejsc pracy jest coraz mniej, a nie więcej", a "związki często w taki sposób bronią swoich przywilejów, że dochodzi do patologii". - Elita związkowa obrasta w przywileje, mają służbowe samochody i biura, umieszczają na stanowiskach rodziny - mówił Nitras. Jak dodał, nie widzi "powodu, żeby pracodawca musiał płacić związkowcom z budżetu firmy, niech pracownicy płacą na ten związki dobrowolne składki". Związkowcy, którzy przerwali konferencję Nitrasa, zostali w biurze. - Po naszej wizycie nie trzeba będzie robić w siedzibie PO remontu - mówili okupujący. - Czekamy teraz na związkowców ze stoczni i rybaków, którzy mają w ciągu dnia do nas dołączyć - powiedział Płaczek. Zapytany, czy związkowcy próbowali umówić się z premierem na spotkanie np. telefonicznie, Skupin stwierdził, że "premier jako poseł ma obowiązek pełnić dyżur w swoim biurze". Tutaj ma biuro, które kosztuje, jest z naszych podatków opłacane - powiedział. Po południu - w momencie, gdy gdańskie biuro poselskie Donalda Tuska powinno zostać zamknięte, zjawili się w nim przedstawiciele miejscowej policji, w tym komendant miejski Mariusz Darabasz i jego zastępca - Zbigniew Pakuła. Funkcjonariusze próbowali namówić związkowców do opuszczenia biura, przedstawiciele Sierpnia'80 obstawali jednak przy zamiarze spotkania z premierem. Jedyny pracownik gdańskiego biura poselskiego Donalda Tuska, Piotr Leszczyński zdecydował w końcu, że nie będzie prosił policji o usunięcie związkowców siłą (tylko na jego żądanie policja mogłaby zastosować takie rozwiązanie). - Przedstawiłem kancelarii premiera żądania członków związku i czekam na odpowiedź - powiedział Leszczyński dodając, że jest gotowy zostać na noc w biurze z przedstawicielami Sierpnia'80. Związkowcy twierdzą, że nie opuszczą szczecińskiego biura, aż ich postulaty zostaną spełnione. - Jesteśmy przygotowani na długą okupację. Mamy ze sobą śpiwory i prowiant - powiedział Zdzisław Bredlak z Sierpnia'80. Jak dodał, na czas protestu jego uczestnicy wzięli urlopy, on sam - 26 dni. W trakcie pobytu w siedzibie PO związkowców interweniowała policja. Funkcjonariusze zabrali zachowującego się agresywnie mieszkańca Szczecina, który wszedł w tym czasie do biura. Incydent ten nie wpłynął na zachowanie protestujących.