Były zarówno petardy, świece dymne, antyrządowe hasła, jak i balkony, wygrywająca marszowe melodie orkiestra, happeningowe rekwizyty. Związkowcy ocenili liczbę manifestantów na ok. 8 tys., policja na 5 tys. Demonstracja przebiegła bez incydentów, ale na ponad trzy godziny sparaliżowała ruch w centrum miasta. Lider śląsko-dąbrowskiej Solidarności Piotr Duda zarzucił rządowi bierność w walce z kryzysem gospodarczym oraz lekceważenie dialogu społecznego. - Nie winimy rządu za kryzys, ale winimy, że rząd nic nie robi z tym kryzysem. To jest to, co robi rząd - mówił Duda, pokazując związkowca przebranego w strój piłkarski, w masce z wizerunkiem Donalda Tuska. Szef regionalnej "S" przemawiał przed Śląskim Urzędem Wojewódzkim, gdzie manifestanci doszli w trwającym blisko godzinę marszu sprzed katowickiego "Spodka". - 4 czerwca mamy prawo nie tylko cieszyć się z wolności, bo jest się z czego cieszyć, ale są problemy i mamy prawo je dzisiaj wykrzyczeć - ocenił. Jego zdaniem władza usiłuje zawłaszczyć święto 4 czerwca. - Dzisiaj wszystkim nam pokazują wała. Siedzą zamknięci na Wawelu i świętują to, co jest przynależne całemu narodowi. Mają czelność mówić nam, co nam wolno, a co nam nie wolno - mówił Duda, zapowiadając dalsze antyrządowe protesty. - Ta władza i ten rząd - bezduszni liberałowie - nie zrozumieją nic, dopóki nie dostaną w tyłek - powiedział. Przygotowany przez rząd pakiet antykryzysowy Solidarność uważa za nieskuteczny i nieadekwatny do sytuacji - To jedna wielka ściema - uważa Duda. Pakiet krytykował też m.in. szef górniczej "S", Dominik Kolorz. - To tak naprawdę proteza pakietu. Nawet jedna trzecia przedsiębiorstw i jedna czwarta pracowników nie skorzysta z tych rozwiązań (?). Pakiet zapomina też o 350 tys. ludzi, którzy w ostatnich miesiącach stracili pracę - mówił. W demonstracji uczestniczyli związkowcy z różnych branż: od górnictwa, hutnictwa, energetyki i zbrojeniówki po ochronę zdrowia i edukację. Oprócz sympatyków "S" byli też związkowcy m.in. z OPZZ i Sierpnia'80 oraz delegacje związkowe m.in. z Czech, Słowacji i Włoch. Do udziału w demonstracji "S" zachęcała wcześniej m.in. na plakatach i w reklamach radiowych. Specjalnie na manifestację organizatorzy przygotowali wiele rekwizytów. Na specjalnym ruchomym podeście, nazwanym "platformą cudów", umieścili m.in. karykatury polityków PO: Donalda Tuska w peruwiańskiej czapce czy Stefana Niesiołowskiego z siatką na motyle. Podczas pikiety urzędu wojewódzkiego podano numer telefonu komórkowego Niesiołowskiego, wzywając do wysyłania mu sms-ów. Rekwizytem był też wielki smok z hasłem "Dzisiaj wolę być z Wami niż na Wawelu z POlitykami". Na symbolicznym Titanicu wypisano nazwy zagrożonych upadkiem branż. Odtwarzano piosenki m.in. Jacka Kaczmarskiego i Jana Pietrzaka oraz polskie hity rockowe z lat 80. W urzędzie wojewódzkim, przed którym po południu protestowali związkowcy, nie było już pracowników. Organizatorzy manifestacji nie prosili o spotkanie z wojewodą śląskim, nie przynieśli też żadnej petycji. Jak mówił Duda, swoje postulaty przedstawiali już wielokrotnie, teraz chcą, by rząd przystąpił z nimi do rzeczowych rozmów i traktował stronę społeczną "podmiotowo, a nie przedmiotowo". Manifestanci krytykowali też pierwszego przywódcę "S", b. prezydenta Lecha Wałęsę. Duda ocenił, że powinien on dziś manifestować razem ze związkowcami w Katowicach, a nie - jak mówił - "służyć liberałom". "Lechu, wracaj do nas, mamy kasę" i "Dajemy więcej niż Libertas" - napisali związkowcy na planszach, do których przyczepili torbę wypchaną "pieniędzmi". Nawiązali w ten sposób do udziału Wałęsy w konwencjach Libertasu. Duda zaprosił zebranych na piątkowy koncert w Katowicach, z udziałem m.in. Boba Geldofa, organizowany przez katowicki magistrat, na którym ma być m.in. premier Donald Tusk. - Kto chce, przywitajcie go tam odpowiednio - apelował.