Premier Donald Tusk na początku roku zapowiedział "dużą renowację" rządu, do której ma dojść latem.Rozmówcy PAP w klubie PO spodziewają się, że podczas rekonstrukcji rządu z gabinetu odejdzie m.in. minister sportu Joanna Mucha. Ostatnio minister znalazła się w ogniu krytyki opozycji w związku z ustaleniami NIK dotyczącymi możliwych nieprawidłowości przy organizacji m.in. ubiegłorocznego koncertu Madonny na Stadionie Narodowym. Wcześniej Mucha była obwiniana za - jak pisały media - ubiegłoroczną kompromitację na "basenie narodowym", kiedy to ulewny deszcz uniemożliwił rozegranie na stadionie w Warszawie meczu Polska-Anglia. Według informacji PAP ze źródeł w partii Muchę na stanowisku ministra sportu mógłby zastąpić Ireneusz Raś. Jednak polityk ten jest wymieniany także jako ewentualny kandydat na prezydenta Krakowa. Część polityków PO uważa, że Raś nie ma dużych szans na wygranie tych wyborów, a jego wejście do rządu umożliwiłoby wystawienie w Krakowie Jarosława Gowina, który deklarował możliwość startu na prezydenta tego miasta. Niewykluczone jest również, że o fotel prezydenta Krakowa będzie ubiegać się europosłanka PO Róża Thun. - Kraków wart jest kobiety - przekonywała Thun w poniedziałek w Radiu Kraków. Zastrzegła jednocześnie, że na razie koncentruje się na pracy w Parlamencie Europejskim. Jednak część polityków z zarządu PO jest sceptyczna wobec tej kandydatury. - Sprawdza się w PE, ale w wyborach samorządowych jest niewybieralna - ocenił polityk z zarządu partii. Źródła w PO wśród kandydatów do dymisji wymieniają też minister edukacji Krystynę Szumilas oraz ministra transportu Sławomira Nowaka, który jednak, jak oceniają, dobrze radzi sobie w resorcie, jednak ma poważne wpadki wizerunkowe, szkodzące Platformie. Dodatkowo we wtorek okazało się, że firma Alpine Bau zerwała kontrakt na budowę odcinka autostrady A1. Firma tłumaczy, że niemożliwe stało się "konstruktywne rozwiązanie sporu" z zamawiającym, czyli GDDKiA. PiS po raz kolejny wezwało premiera do dymisji Nowaka, tym razem pod hasłem: "Jak nie za zegarki, to za A1". Odwołania Nowaka chce także Solidarna Polska. Z kolei konto Szumilas obciąża m.in. zamieszanie wokół reformy dotyczącej posłania do szkół sześciolatków. Reforma, korygowana kilkukrotnie wobec silnego i zorganizowanego (m.in. akcja "Ratuj maluchy") oporu niektórych rodziców, nadal wywołuje wiele kontrowersji. Według informacji PAP, nową minister edukacji mogłaby zostać wiceszefowa klubu PO Małgorzata Kidawa-Błońska. Niewykluczone, że lipcowa rekonstrukcja przyniesie też zmiany na stanowisku ministra administracji i cyfryzacji. Michał Boni informował w ostatnim czasie, że rozważa ubieganie się o mandat europosła. Jego start nie jest jednak przesądzony, bo - jak oceniają rozmówcy PAP - Boni może mieć kłopoty z uzyskaniem mandatu w Warszawie, a w innych częściach kraju jego szanse byłyby jeszcze mniejsze. - Niewykluczone, że Boni zamiast europosłem, zostanie raczej urzędnikiem unijnym - powiedział PAP polityk z władz partii. O podobnych zamiarach minister nauki i szkolnictwa wyższego Barbary Kudryckiej informowały media, jednak sama minister nazwała te doniesienia spekulacjami. - Jeszcze nie pora na decyzje. Nie ma decyzji ani mojej, ani premiera Tuska. Listy będą układane dopiero, myślę, za pół roku - przekonywała w kwietniu Kudrycka. Z kolei minister środowiska Marcin Korolec stara się - jak donoszą media - o stanowisko w UNIDO, organizacji Narodów Zjednoczonych ds. rozwoju przemysłowego. Druga kadencja dyrektora UNIDO Kandeha Yumkelli z Sierra Leone upływa pod koniec roku. Źródła PAP w PO jako możliwego następcę Korolca wymieniają jego zastępcę, wiceministra Stanisława Gawłowskiego, który wielokrotnie był wymieniany jako potencjalny kandydat na to stanowisko. Według ostatnich sondaży publikowanych w mediach relatywnie niskie notowania ma - obok Szumilas, Muchy i Nowaka - również minister zdrowia Bartosz Arłukowicz. Rzecznik rządu Paweł Graś przekonywał w czwartek w RMF FM, że obecnie wiedzę o ewentualnych zmianach w rządzie, do jakich ma dojść w połowie kadencji, posiada wyłącznie Donald Tusk. Z kolei prezydent Bronisław Komorowski ocenił w środę w Polsat News, że rekonstrukcje rządów na ogół mają na celu pokazanie "nowego początku". - Ważne, by miał on wymiar nie tylko personalny, ale i programowy - powiedział Komorowski, odnosząc się do zapowiadanej rekonstrukcji gabinetu. Do najważniejszych zadań rządu prezydent zaliczył wzmocnienie konkurencyjności polskiej gospodarki oraz działania na rzecz przełamania kryzysu demograficznego. - W tych dwóch obszarach rząd powinien przedstawić program, który (...) świadczyłby o tym, że stare problemy rozwiązuje się z nowym impetem, nową determinacją, nowymi pomysłami - powiedział. Niektórzy rozmówcy PAP uważają, że premier podczas rekonstrukcji rządu będzie kierować się przede wszystkim kryterium lojalności, co może oznaczać, że obsadzi resorty politykami, którzy nie są powszechnie znani, ale odgrywają ważną rolę w partii i są liderami w swoich środowiskach. Taki ruch, według źródeł PAP, wzmocniłby też pozycję Tuska przed przyszłorocznymi wyborami szefa partii, a także odegrałby rolę podczas wyborów szefów struktur lokalnych PO, które zaplanowano na przełom roku, a które mogą stać się preludium do starcia w wyborach na szefa PO między Tuskiem a obecnym wiceszefem PO Grzegorzem Schetyną. - Tusk wie, że Schetyna do tej pory ma bardzo silną pozycję w wielu regionach, dużo jeździ po Polsce, na co premier do tej pory nie znalazł czasu, choć kilkukrotnie zapowiadał objazd kraju - podkreślają źródła w PO. Niektórzy politycy PO przyznają też, że nie została jak dotąd wypracowana strategia, która miałaby odwrócić niekorzystne trendy sondażowe. - Premier spotkał się ostatnio z klubem, ale o takiej strategii w ogóle nie było mowy - powiedział jeden z rozmówców PAP. - Taką strategię należałoby powiązać z przyszłorocznym, na pewno trudnym budżetem. Sama rekonstrukcja rządu nie rozwiąże problemu - uważa znany polityk PO. Politycy PO tonują jednak w nieoficjalnych rozmowach emocje w związku z badaniami prof. Janusza Czapińskiego z UW. Jak pisała "Gazeta Wyborcza" wynika z nich, że w wyborach w 2015 r. frekwencja może być niższa niż 40 proc. Jeśli tak się stanie - twierdzi cytowany przez gazetę ekspert - PiS może wygrać wybory i zdobyć większość, która pozwoli mu rządzić samodzielnie. - Od zawsze mamy świadomość, że elektorat PiS jest znacznie bardziej zdyscyplinowany od naszego. Niepokojące jest jednak wyliczenie, w myśl którego frekwencja na poziomie między 30 a 35 proc. mogłaby dać PiS-owi większość konstytucyjną. Nie jest to całkowicie nierealne, bo twardy elektorat PiS szacowany jest na około 19-20 proc. - powiedziały PAP źródła w klubie PO. Marta Tumidalska, Agata Jabłońska-Andrzejczuk