. Szef rządu mówi, że wiązał duże nadzieje z zajęciem przez tego stanowiska. - Nie będę udawał, że nie miałem wpływu na jego nominację, choć osobiście prawie go nie znałem. To był obok jedyny człowiek, który konsekwentnie, nawet po zawarciu przez trudnej koalicji, pokazywał w swych tekstach, że rozumie, jak jest. Bardzo to ceniłem. Myślałem, że facet, który to wszystko rozumie i w dodatku ma odwagę to napisać, to niezły kandydat - tłumaczy premier. Ale nowy prezes zwiódł jego oczekiwania. - Wildstein miał kilka miesięcy na to, by skorzystać ze swego niezwykle sprawnego intelektu i odpowiedzieć sobie na pytanie, co musi zrobić, by zdziałać coś dobrego dla kraju, czyli zbudować sprawną telewizję publiczną - dodaje Jarosław Kaczyński. Przyznaje, że na jego dzisiejszy stosunek do dziennikarzy rzutują bardzo złe doświadczenia z mediami z lat 90., kiedy to zrobiono z niego nie tylko politycznego potwora, ale także złodzieja i zboczeńca.