To przykre, ale według urzędników od około pół roku nie żyję - mówi reporterce UWAGI! pan Dariusz Kalisz. Mężczyzna pracuje, odprowadza podatki, firma płaci za niego składki na ZUS. Wszystko to nie przeszkodziło jednak urzędnikom wykasować go z bazy osób żyjących. - Jestem w szoku, że coś takiego może się stać - nie kryje zaskoczenia mężczyzna. Pierwsze sygnały, że w ewidencji coś się nie zgadza, pojawiły się pół roku temu. Zakład pracy pana Darka otrzymał zaskakujący telefon z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. - Wg ZUS dokonaliśmy zbyt dużych wpłat. Chodziło o pana Dariusza. A konkretnie o to, że on nie figuruje w systemie - mówi Joanna Wróblewska, księgowa "Pasamon". Firma złożyła stosowne wyjaśnienia i sprawa wydawała się załatwiona. Do czasu, kiedy pan Dariusz trafił do szpitala. Przeszedł tam operację i wrócił do domu ze stertą recept. Kiedy usiłował wykupić leki w aptece okazało się, że... nie figuruje w systemie. - A konkretnie, że jestem osobą zmarłą! - uściśla pan Darek. Mężczyzna, na własną rękę, próbował wyjaśnić sprawę. Urzędnicy, wedle uznania, przywracali go do życia, bądź nie. - Jak to możliwe, że ot tak można kogoś uśmiercić? Co więcej: tata musiał później sam to wszystko odkręcać - podkreśla syn pana Dariusza, Dawid. Mężczyzna odwiedził kolejno urząd stanu cywilnego, Zakład Ubezpieczeń Społecznych i Narodowy Fundusz Zdrowia. Pierwsza instytucja poświadczyła, że mężczyzna jest zameldowany. Druga: że odprowadza składki.