SN uznał, że ciągnący się za Procykiem "ostracyzm środowiskowy" był bezpośrednio związany z tymczasowym aresztowaniem, a także sposobem, w jakim do niego doszło. Sądowe postępowanie wobec Zenona Procyka toczyło się przez 16 lat. Postawiono mu 20 zarzutów dotyczących m.in. fałszowania wyborów w spółdzielni czy niegospodarności przy budowie i sprzedaży mieszkań. W połowie 2005 r. były prezes spółdzielni trafił do aresztu. Wyszedł po ośmiu miesiącach, po wpłaceniu 50 tys. złotych kaucji. Ostatecznie nie potwierdził się żaden ze stawianych mu zarzutów. W październiku 2018 r. Sąd Okręgowy w Olsztynie zasądził na rzecz Zenona Procyka kwotę 111 tys. zł odszkodowania oraz 500 tys. zł zadośćuczynienia za niesłuszne tymczasowe aresztowanie w sprawie karnej, w której został prawomocnie uniewinniony. Następnie w lutym 2019 r. Sąd Apelacyjny w Białymstoku podwyższył tę kwotę do prawie dwóch milionów złotych. Od tego rozstrzygnięcia kasację na niekorzyść mężczyzny złożył Prokurator Generalny, argumentując m.in., że sąd odwoławczy ocenił zgromadzone dowody w sposób "rażąco sprzeczny z zasadami doświadczenia życiowego, wskazaniami wiedzy i zasadami logiki". "W żadnym wypadku" W czwartek Izba Karna Sądu Najwyższego uznała kasację za niezasadną. Jak podkreślał w uzasadnieniu tej decyzji sędzia Piotr Mirek, sąd odwoławczy, podwyższając kwotę odszkodowania, nie dopuścił się wskazanego w kasacji naruszenia prawa. - Skarżący nie zgadza się ze stanowiskiem sądu odwoławczego, który zaakcentował to, że skutkiem tego, że wnioskodawca był niesłusznie tymczasowo aresztowany, były problemy, które ciągnęły się za nim i być może ciągną się do tej pory - związane z trudnościami ze znalezieniem pracy, możliwością kontynuowania swojej kariery naukowej, ostracyzmem środowiskowym - mówił w czwartek sędzia. Zdaniem Prokuratora Generalnego nie musiały być to bezpośrednie skutki tymczasowego aresztowania, a skutki toczącego się wobec Procyka postępowania. - W żadnym wypadku nie można się z tym zgodzić - ocenił w czwartek SN. Jak podkreślono, możliwe jest, że gdyby nie areszt, nikt poza wąskim kręgiem zainteresowanych nie dowiedziałby się o toczącej się sprawie. Sędzia zwrócił także uwagę na to, że Procyk został aresztowany "w świetle fleszów", a doprowadzenie go do sądu w kajdankach założonych również na nogi "w żaden sposób nie przystawało do sytuacji procesowej, w której się znajdował". - To przez te okoliczności, a nie toczące się postępowanie, ciągnął się za nim ostracyzm środowiskowy - uznał sędzia Mirek. "Nieprzeciętna krzywda" Jak jednocześnie podkreślono, Sąd Najwyższy nie jest sądem faktów, więc nie należy do niego ocena wysokości przyznanego odszkodowania. Sędzia Mirek wskazał jedynie, że mowa o osobie, która "cieszyła się szacunkiem, pracowała zawodowo, miała rodzinę oraz cieszyła się zdrowiem". - Tymczasowe aresztowanie (...) uznane zostało jako ta nieprzeciętna krzywda, którą należało mu zrekompensować - stwierdził. Ostatnio o sprawie Zenona Procyka głośno było w kontekście kandydatury senator Lidii Staroń na nowego Rzecznika Praw Obywatelskich. Jak opisywały media, to właśnie Staroń wraz z innymi osobami wybudowała pawilon handlowy na terenie kierowanej przez niego spółdzielni. Jak podawała "Polityka", nie miała ona niezbędnych zezwoleń, więc spółdzielnia domagała się od nich czynszu za samowolkę; Staroń uznała, że czynsz jest za wysoki, w związku z czym złożyła na Procyka zawiadomienie do prokuratury. - Złożyłam 18 lat temu zawiadomienie do prokuratury, bo byli krzywdzeni członkowie spółdzielni, była patologia, ludzie byli wyrzucani z mieszkań, w tej spółdzielni zbudowano blok z mieszkaniami dla sędziów, po zaniżonej cenie - mówiła Staroń w ubiegłym tygodniu, odpowiadając na pytania senatorów w tej sprawie. - Za każdym razem, gdy jestem po stronie ludzi, gdy walczę o ich sprawy, pojawiają się takie kłamstwa grup interesów, prezesów spółdzielni, komorników - powiedziała.