W rozmowach wezmą udział przedstawiciele komisji, związkowcy z Budryka, także ci, którzy nie strajkują, oraz zarząd Jastrzębskiej Spółki Węglowej i wszystkie działające w niej związki zawodowe. Takie grupowe negocjacje są konieczne, bo na początku stycznia "Budryk" przestał być samodzielną kopalnią i wszedł w struktury Jastrzębskiej Spółki Węglowej, i teraz stroną jest cała spółka. Dlatego też negocjacje dotyczą związków z całej JSW, a nie tylko ze strajkującej kopalni. Obrady komisji mogą więc być bardzo gorące, bo wspólne stanowisko, będą musiały wypracować 22 związki (wśród nich jest tylko cztery, które strajkują). Wojewoda śląski ma nadzieję, że ci, którzy zasiądą do tych niełatwych negocjacji, zachowają się odpowiedzialnie. Na potwierdzenie tych informacji w Warszawie czekały żony górników, które o podwyżki dla mężów przyjechały walczyć do stolicy. Kobiety chciałyby, aby górnicy przynosili do domu około 3,5 tys. złotych. Dzisiejsze zarobki - jak mówią - nie wystarczają na utrzymanie rodziny. Jeśli górnicy nie pracują w weekendy, zarabiają w okolicach 1,5 tys. złotych. Z żonami górników rozmawiał reporter RMF FM Marek Smółka: W warszawskim Centrum Partnerstwa Społecznego "Dialog" przebywa około 40 żon górników strajkujących w kopalni "Budryk". Kobiety domagały się spotkania z Waldemarem Pawlakiem, ale wicepremier kilkakrotnie powtórzył, że rozwiązanie problemów powinno nastąpić w kopalni "Budryk", a nie w Warszawie. Strajk w "Budryku" trwa już ponad miesiąc. 12 górników bierze udział w głodówce ponad 1000 metrów pod ziemią. Na innym poziomie protest okupacyjny prowadzi 150 górników. Kilkuset dalszych okupuje zakład na powierzchni.