- Gdyby mój syn wiedział, że ten zegarek trzeba wpisać, to na pewno by to zrobił. Od kiedy syn zaangażował się w życie polityczne, był bardzo transparentny - zeznała łamiącym się głosem matka Nowaka. Potwierdziła, że na prośbę syna zamiast prezentów na różne okazje, przekazywali mu z mężem - za pośrednictwem synowej - gotówkę na zegarek, o którym Sławomir Nowak marzył. Według jej zeznań były to kwoty 300-400 zł przekazywane przez kilka lat - jej zdaniem łącznie uzbierało się ok. 4000 zł. W tym czasie - jak zeznała matka - jej mąż miał rentę około 1000 zł, a ona otrzymywała emeryturę ok. 1500 zł. Potwierdził to ojciec Nowaka. - Tak żona uzgodniła z żoną syna. U nas było tak, że przy różnych okazjach dawało się w prezencie pieniądze. W domu ja się finansami nie zajmowałem - robiła to moja żona - dodał mężczyzna. Żona oskarżonego zeznała w sądzie, że to był jej pomysł, iż "dobry zegarek będzie dopełnieniem wizerunku polityka". - Zresztą mąż od dawna o tym marzył, ale uważał, że kwota jest duża. Ja postanowiłam zrealizować jego marzenie i namówiłam jego oraz teściów do zbierania pieniędzy. Oni pomysł podchwycili - mówiła Monika Nowak. - Mąż był zaskoczony całą sprawą, nie wiedział o co chodzi - dlaczego miałby wpisywać do oświadczenia majątkowego zegarek, który dostał w prezencie od rodziny. Gdyby wiedział, że ma wpisać ten zegarek do oświadczenia, to po prostu by to zrobił. Nie miał powodu, by go ukrywać. Jestem zaskoczona, że tego typu rzeczy trzeba wykazywać w oświadczeniu majątkowym - to przedmiot osobisty - mówiła żona oskarżonego. Polecamy: Szok. Tak biegły wyceniał zegarek Nowaka!