Sześcioletni plan, który będzie kosztował państwo 105 miliardów złotych, zakłada maksymalne dostosowanie naszego wojska do standardów NATO, między innymi poprzez zmniejszenie liczebności armii. Dla polskich żołnierzy modernizacja oznacza zwolnienia, bowiem program zakłada likwidację 70 z 300 garnizonów na terenie całego kraju. Co roku z armii będzie odchodziło około 6000 oficerów, podoficerów i żołnierzy zawodowych. Wszyscy oni będą musieli szukać nowej pracy w cywilu. Dokładną listę jednostek przeznaczonych do likwidacji poda minister dzisiaj po południu na specjalnej konferencji prasowej. Żołnierze czekają na ten moment jak na godzinę "W". Pozytywnych stron, jak mówi się w wojsku, jest mniej, ale można je znaleźć. Nasza armia będzie szybsza, sprawniejsza i bardziej mobilna. Żołnierze będą pracować na lepszym sprzęcie i korzystać z nowszego sprzętu nawigacyjnego i łącznościowego. Najbardziej ucieszą się jednak przyszli poborowi, dla których modernizacja oznacza, że od 2004 zostanie skrócony czas zasadniczej służby wojskowej. Już za trzy lata cała 150 tysięczna polska armia ma się składać tylko w połowie z poborowych, resztę stanowić będą żołnierze zawodowi - lepiej wyszkoleni i przede wszystkim bardziej przywiązani do służby. Wydatki naszej armii na zakup uzbrojenia mają wzrosnąć o 100 procent.