Wszystko wydarzyło się 26 sierpnia na przejściu z Rosją w Bezledach, które chciał przekroczyć oskarżany o przemyt papierosów Wojciech B. W komputerowym systemie widniał on jako osoba poszukiwana przez delegaturę ABW w Zielonej Górze. Jeszcze na przejściu służba graniczna założyła mu kajdanki i zgodnie z procedurami przekazała agentom ABW. Tam zaś mężczyzna przyznał się, że przemyca papierosy. Zaproponował, że wskaże schowki. Pilnujący go agenci rozpięli kajdanki. Mężczyzna wszedł do auta, wskazał kryjówki, ale gdy wysiadł z samochodu miał w rękach nóż. - Zadał sobie cios w szyję, nim ktokolwiek zdążył zareagować - relacjonuje oficer straży granicznej. Chwilę później krwawiącego przemytnika ratowali agenci i celnicy. W szpitalu stwierdzono, że przeżył tylko dlatego, że minimalnie chybił. Gdyby nóż wbił się pół centymetra dalej, mógłby przeciąć tętnicę. Rozmówcy "Dziennika" ze służb policyjnych mówią że ABW po raz kolejny dopuściła do rażącego zaniedbania i oskarżają funkcjonariuszy, że nie wyciągnęli lekcji z błędów popełnionych przy zatrzymaniu byłej SLD-owskiej minister Barbary Blidy.