Kobylański to zamieszkały w Urugwaju milioner, założyciel i szef USOPAŁ (Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polskich w Ameryce Łacińskiej) oraz b. konsul honorowy RP w Urugwaju (odwołany w 2000 r. przez ówczesnego szefa MSZ Władysława Bartoszewskiego m.in. za antysemickie wypowiedzi). Czując się dotknięty tekstami w "Gazecie Wyborczej", "Rzeczpospolitej", "Newsweeku" i felietonem w "Polityce", zdecydował się skierować prywatny akt oskarżenia przeciwko 18 osobom. W niewielkiej sali Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa zgromadziło się ponad 30 osób, przed budynkiem demonstrowało kilkunastu zwolenników Kobylańskiego. - Czy można zamknąć okno, bo słyszymy to co się dzieje na zewnątrz, a nie na sali - prosili sąd na początku rozprawy obrońcy. - Wtedy się wszyscy podusimy - odpowiedziały głosy z sali. Jednak sędzia Robert Żak zdecydował o zamknięciu okna. Jako pierwszy wyjaśnienia złożył Dominik Sadowski z "Gazety Wyborczej". - Jestem fotoreporterem, prawdopodobnie zostałem "podpięty" pod jeden z artykułów jako autor zdjęcia - oświadczył. Jak dodał, zdjęcie przedstawiało byłego wicepremiera i szefa Samoobrony Andrzeja Leppera. Sadowski zaznaczył jednak, że nie wie, kto był autorem artykułu pt. "Lepper: w Urugwaju nie byłem". - Robię zdjęcia w Gdańsku, które potem wysyłam do Warszawy i redakcja z nich korzysta - zaznaczył. Fotoreporter był jedynym z oskarżonych przedstawicieli "GW", który stawił się w piątek w sądzie. Akt oskarżenia wymienia ponadto z tej redakcji naczelnego gazety Adama Michnika (za "dopuszczenie do druku" artykułów, które - jak twierdzi Kobylański - zniesławiają i znieważają go) oraz dziennikarzy: Mikołaja Lizuta, Jacka Hołuba, Karola Doleckiego, Dominika Uhliga i Agnieszkę Kublik. Obrońca usprawiedliwił jednak ich nieobecność przygotowaniami do obchodzonej w piątek rocznicy 20-lecia "GW". - Bronię tego co napisałem, dopełniłem niezbędnej staranności - mówił z kolei Daniel Passent, były ambasador w Chile i publicysta "Polityki", oskarżony wraz z naczelnym tygodnika Jerzym Baczyńskim. Dodał, że media polskie "miały obowiązek zainteresować się USOPAŁ i osobą jego prezesa". Podobne wyjaśnienia złożył Tomasz Wróblewski, b. naczelny "Newsweeka". Odmówił on, podobnie jak Passent, odpowiedzi na pytania, jednak zastrzegł, że może uzupełnić swe wyjaśnienia po przesłuchaniu Kobylańskiego. W sprawie oskarżeni są również dziennikarze i dokumentaliści "Rzeczpospolitej" Jerzy Morawski i Andrzej Kaczyński (odmówili złożenia wyjaśnień) oraz ich b. naczelny Grzegorz Gauden, a także dziennikarka TVP Dorota Wysocka-Schnepf, która pisała w "Rz" o Kobylańskim. Ponadto akt oskarżenia wymienia b. wiceministra spraw zagranicznych Ryszarda Schnepfa (dziś ambasadora RP w Madrycie), b. ambasadora w Urugwaju Jarosława Gugałę (Polsat). Oskarżyciel prywatny uznał m.in., że wszystkie zarzuty, o jakich donosiły media, to kłamstwa, zaś same publikacje miały, jego zdaniem, na celu poniżenie go jako Polaka i patrioty oraz "odebranie zaufania potrzebnego do sprawowania funkcji prezesa USOPAŁ i udziału w życiu Polonii w Urugwaju". Uznał on też, że celem dziennikarzy było przedstawienie Kobylańskiego "jako szpiega, denuncjatora, fałszerza, cudzołożnika, oszusta, obozowego feldfebla, łapówkarza, megalomana, latynoskiego kacyka, niekompetentnego mitomana". Kolejną rozprawę w procesie zaplanowano na 22 czerwca. - Mam nadzieję, że uroczysty termin rocznicy napaści Niemiec na ZSRR nikomu nie koliduje - zaznaczył reprezentujący Kobylańskiego mec. Andrzej Lew-Mirski. Sędzia odpowiedział jednak, że termin zostanie utrzymany.