O wyroku, jaki jeszcze pod koniec listopada wydał Sąd Rejonowy dla m.st. Warszawy, poinformowała w poniedziałek rzeczniczka Sądu Okręgowego w Warszawie sędzia Agnieszka Domańska.Nie podała ona powodów takiego rozstrzygnięcia sądu, dodając że trwa sporządzanie pisemnego uzasadnienia. Wystąpiła o to i prokuratura, i obrona, która podkreślała, że akt oskarżenia oparto na zeznaniach osoby z firmy farmaceutycznej. W 2011 r. sąd utajnił cały proces na wniosek obrony. Sędzia Maciej Jabłoński nie podał wtedy powodów takiej decyzji - dziennikarze musieli opuścić salę i już na nią nie wrócili. Akt oskarżenia wysłała w 2010 r. Prokuratura Okręgowa w Katowicach. Według niej, gdy prof. Ariadna G.-Ł. kierowała katowickim Szpitalem Klinicznym nr 5 (znanym jako klinika okulistyczna), miała popełnić 13 przestępstw polegających na przyjmowaniu korzyści majątkowych od przedstawicieli dwóch firm farmaceutycznych. Klauzula bezkarności Jak informowała w 2010 r. rzeczniczka katowickiej prokuratury prok. Marta Zawada-Dybek, od grudnia 2003 r. do grudnia 2004 r. G.-Ł. miała sześciokrotnie przyjąć korzyści od przedstawiciela firmy optycznej. Wręczane jej kwoty stanowiły ok. 10 proc. wartości faktur za kupowane przez szpital artykuły medyczne. Łapówki miały być przekazywane w katowickiej klinice. Druga część zarzutów dotyczy okresu od lutego 2006 r. do grudnia 2007, gdy oskarżona miała siedmiokrotnie odbierać w Wiedniu łapówki od przedstawicieli innej firmy, od której szpital kupował m.in. płyny irygacyjne czy sterylne noże. Łapówki miały być przekazywane w euro. Zawada-Dybek podała, że łączna kwota łapówek objętych aktem oskarżenia to prawie 366 tys. zł. Wobec oskarżonej zastosowano 300 tys. zł poręczenia majątkowego; zabezpieczono jej majątek wart ponad 400 tys. zł. Prokuratura umorzyła zarazem postępowanie wobec 5 osób, które miały przekazywać G.-Ł. łapówki. Skorzystały one z tzw. klauzuli bezkarności, pozwalającej uniknąć odpowiedzialności wręczającym łapówki, jeśli poinformują one o przestępstwie organy ścigania, zanim te o nim się dowiedzą. Obrońca oskarżonej mec. Aleksander Jachimowicz mówił dziennikarzom w sądzie w 2011 r., że obrona kwestionuje zarzuty. "Nie było żadnych łapówek" - oświadczył. Jego zdaniem prokuratura oparła się na zeznaniach jednej z osób z firm farmaceutycznych. Podkreślił, że np. w terminie, którego dotyczy jeden z zarzutów, gdy miała przyjąć łapówkę w Wiedniu, oskarżona była w szpitalu. Przypomniał, że umorzono śledztwo ws. domniemanych nieprawidłowości przy przetargach organizowanych przez szpital, gdy kierowała nim G.-Ł. Sama oskarżona nie wypowiadała się dla mediów. Sprawa G.-Ł. zaczęła się na początku 2007 r., gdy okulistka została dwukrotnie zatrzymana na terenie szpitala, znajdując się pod wpływem alkoholu. Kilka miesięcy później została zawieszona w obowiązkach wykonywania zawodu lekarza przez samorząd lekarski. Mechanizmy korupcjogenne W 2008 r. Najwyższa Izba Kontroli oceniła, że w placówce działały mechanizmy korupcjogenne. NIK negatywnie oceniła sposób udzielania zamówień przez szpital przy zakupach sprzętu medycznego, leków i środków medycznych. Uznano, że podczas prowadzonych badań dyrektor wykorzystywała swą funkcję do prowadzenia prywatnej działalności, czerpała bowiem korzyści finansowe z badań prowadzonych na sprzęcie szpitala. Stwierdzono też nieprawidłowości przy przetargach. G.-Ł. nie zgodziła się z tymi zarzutami. Kierowana przez nią klinika przez lata uchodziła za wzorowo zarządzaną; od wielu lat wykazywała też zysk z działalności, nie mając zadłużenia i zachowując płynność finansową, mimo zapewnienia znacznych podwyżek personelowi. Lekarka została odwołana z kierowniczego stanowiska w 2008 r. przez władze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. Sprawę incydentów alkoholowych badała Prokuratura Rejonowa Katowice-Wschód. Obie sprawy umorzono. W pierwszym przypadku okulistka przebywała w klinice pod wpływem alkoholu, ale była wtedy na urlopie. W drugim - była w pracy, ale nie leczyła ani nie konsultowała pacjentów.