Chodzi o znajdujące się w foliowym worku zawiniątko, gdzie - według detektywa Krzysztofa Rutkowskiego - miało znajdować się ciało zaginionej półtora tygodnia temu dziewczynki. Detektyw relacjonował, że w zawiniątku widać było m.in. dziecięce śpioszki. Okazało się jednak, że w worku jest dziecięca kurtka. - Wstępne ustalenia wskazują, że ta kurtka nie ma żadnego związku z poszukiwaną dziewczynką - powiedział w piątek wieczorem rzecznik śląskiej policji, podinspektor Andrzej Gąska. Dodał, że ubranie będzie poddane dalszym badaniom. Jednak nic nie wskazuje na to, aby miał być to ślad prowadzący do odnalezienia dziewczynki lub jej ciała. Znaleziona kurtka jest o kilka rozmiarów większa niż taka dla półrocznego dziecka - mógł ją nosić kilkulatek. Jak wstępnie stwierdzono, nie ma też na niej śladów świadczących o tym, by Magda była w nią np. zawinięta. W piątek od rana w Sosnowcu trwały poszukiwania Magdy, które jednak nie przyniosły rezultatu. Przerwano je z powodu zapadającego zmroku; będą wznowione w sobotę rano. Do piątkowego wieczora prokuratura nie przesłuchała matki dziecka. Ma to nastąpić - według prok. Mariusza Łącznego z katowickiej prokuratury okręgowej - "w stosownym momencie", gdy będzie to wynikało z toku postępowania. 22-letnia Katarzyna W. była już przesłuchiwana przed kilkoma dniami. Utrzymywała wówczas, że dziecko mogło zostać uprowadzone. W czwartek wieczorem, gdy zmieniła swoją wersję wydarzeń, została zatrzymana do dyspozycji prokuratury. Jest pod opieką psychologa. Prok. Łączny potwierdził, że w piątek przesłuchano m.in. ojca dziewczynki oraz detektywa Krzysztofa Rutkowskiego, który złożył zeznania dotyczące informacji, jakie miał uzyskać od Katarzyny W. Chodzi o przyznanie, że dziecko zmarło w wyniku nieszczęśliwego wypadku, a ciało zostało ukryte nad Przemszą. Gdy w katowickiej prokuraturze trwały przesłuchania, w Sosnowcu policjanci wielokrotnie przeszukali teren nad rzeką, gdzie może znajdować się ciało zaginionej półtora tygodnia temu dziewczynki. Policjanci szukali w pobliżu miejsca wskazanego Rutkowskiemu przez matkę. Po południu rozpoczęto poszukiwania z wykorzystaniem specjalistycznego georadaru, który może wskazać miejsce ewentualnego zakopania ciała. - Urządzenie to jest obsługiwane przez biegłego, powołanego w tej sprawie przez prokuraturę. Pierwsze godziny poszukiwań z udziałem georadaru nie przyniosły rezultatu. Po południu poszukiwania przerwano ze względu na zapadający zmrok oraz określony czas, przez jaki może pracować to urządzenie - powiedział podinsp. Gąska. Poszukiwania w tym rejonie mają być wznowione w sobotę, prawdopodobnie około 9 rano. W piątek od rana teren był wielokrotnie przeszukany przez kilkudziesięciu funkcjonariuszy. - Początkowo był to obszar kilkuset metrów kwadratowych, później teren poszukiwań rozszerzono do ok. 3 tys. metrów kwadratowych - również bez efektu - relacjonował podinsp. Gąska. Policjanci podkreślają, że nie dysponują w tej chwili żadnymi dowodami, które potwierdzałyby przekazaną Rutkowskiemu wersję matki Magdy. Po zaginięciu dziecka - we wtorek 24 stycznia - kobieta twierdziła, że została napadnięta, a dziecko uprowadzono z wózka. Policja sprawdzała tę wersję na równi z innymi hipotezami. Rutkowski chciał poddać kobietę badaniu wariografem, ale nie zgodziła się. Ustalił, że mniej więcej w tym czasie ktoś w Sosnowcu wchodził na stronę internetową podpowiadającą, jak oszukać wykrywacz kłamstw. Badaniu poddał się natomiast ojciec dziewczynki, który - w ocenie Rutkowskiego - nie wiedział o prawdziwych przyczynach zaginięcia dziecka. Podczas piątkowej konferencji w Mysłowicach Rutkowski pokazał dziennikarzom nagrania z prowadzonych przez niego przesłuchań, podczas których Katarzyna W. przyznała, że dziecko zmarło w wyniku nieszczęśliwego wypadku (miało wysunąć się z kocyka i uderzyć o próg w mieszkaniu) oraz że ukryła ciało nad Przemszą. Policjanci podkreślają, że materiały Rutkowskiego nie są dowodami w znaczeniu procesowym.