. - Ja przed sądem w tym procesie muszę udowodnić swoją niewinność dlatego, że prokurator winy nie udowodni. Prokurator przypuszcza na podstawie zeznań pani Anety Krawczyk, nie potwierdzają tego świadkowie. Nikt niczego nie widział. Ja teraz muszę udowodnić, że jestem niewinny i to udowodnię - powiedział przed rozprawą Lepper. Jak poinformował w przerwie rozprawy jeden z obrońców mec. Wiesław Żurawski, obrona złożyła do akt sprawy oryginał listu rzekomo napisanego przez Anetę Krawczyk oraz plakatu z dedykacją Krawczyk dla . Obrona chce, aby sąd włączył te pisma do materiału dowodowego. Materiały te odnalazła w domu żona Łyżwińskiego - Wanda. Łyżwińska twierdzi, że znalazła list i plakat tydzień temu. - Był w nim podtekst seksualny, podtekst spełnienia wszystkich marzeń, oferta odrzuconej kobiety - powiedziała o liście Łyżwińska. Według niej, jest to jeden z dowodów na "kłamstwa Anety Krawczyk". Według mec. Żurawskiego, liścik ten podważa wiarygodność . - Nie wyobrażam sobie, żeby tej treści karteczkę czy korespondencję składała osoba molestowana swojemu prześladowcy - powiedział Żurawski. W jego ocenie autentyczność tych zapisków nie budzi wątpliwości i obrona nie zamierza na razie wnioskować o zbadanie ich przez grafologa; zasłaniając się niejawnością rozprawy nie chciał powiedzieć, z czego wynikają jego wnioski o autentyczności zapisków. Także zdaniem Leppera, jeżeli list jest prawdziwy, "to burzy wiarygodność pani Krawczyk". Szef Samoobrony dodał, że jeżeli grafolog stwierdzi, że jest to pismo Anety Krawczyk, to "ta pani aniołkiem nie jest". Pełnomocnik Anety Krawczyk mecenas Agata Kalińska-Moc oświadczyła, że jej klientka nigdy nie pisała takich pism do Stanisława Łyżwińskiego. Jej zdaniem jest to nagonka na Krawczyk, mająca pozbawić ją wiarygodności. - Musimy też patrzeć na to biorąc pod uwagę poniedziałkowy wyrok. Także jest to atak - podkreśliła Kalińska-Moc. Aneta Krawczyk nie chciała komentować sprawy rzekomego listu do Łyżwińskiego.