W wywiadzie udzielonym w programie "Głos dnia" w TVP dr Sokała oświadczył, że problemem nie jest termin podania wyników wyborów, ale kwestia ich rzetelności i miarodajności. "Wszystkie wyniki znajdujące się w systemie internetowym Państwowej Komisji Wyborczej są niewiarygodne" - ocenił. "Zostało już to zweryfikowane, że średnio rozgarnięty student informatyki, a nawet średnio rozgarnięty licealista-pasjonat, jest w stanie wejść na tak zwany kalkulator wyborczy, czyli część systemu wyborczego zainstalowana w komisjach w terenie, dokonać dowolnych zmian w protokołach, przesłać zmienione protokoły na główny serwer komisji wyborczej i ten serwer tego protokołu nie odrzuci" - ujawnił dr Sokała. Politolog przyznał, że jego znajomi informatycy testowo sprawdzili możliwość dodania głosów kandydatom. "Dodali jednemu radnemu 10 głosów, następnie odjęli 10 głosów. System to przyjął. A jeden z moich znajomych dopisał swojego szefa jako kandydata na burmistrza i stawił go do drugiej tury wyborów" - ujawnia. Politolog ocenił, że mamy do czynienia z niewiarygodnością systemu elektronicznego i wyników wyborów. "Jeżeli nie chcemy unieważniać w całości tych wyborów, to jedynym wyjściem jest ręczne liczenie głosów od początku. Wszystkich. Nie tylko do sejmików, ale też do rad miast, na prezydentów i burmistrzów, bo te wyniki nie tylko nie są pewne. One są niewiarygodne" - powiedział dr Sokała. Gość "Głosu dnia" dodał, że skandal związany z wyborami samorządowymi pokazuje, iż państwo nie potrafi wypełniać swoich podstawowych obowiązków. Dr Sokała określił również internetowy system wyborczy jako "amatorski". Bogdan Zalewski: Tuskie serwery