Wojciech Szczęsny Kaczmarek, kandydat na prezydenta Poznania, stawia na swoje znajomości w świecie polityki. Podkreśla, że pomogły one już miastu nie raz w czasie, gdy był jego prezydentem. - Jeżeli się zna ludzi, którzy mają dostęp do ludzi lub zna się tych ludzi, do których chce się dostąpić, to się dostępuje i rozmawia - mówi. Miejmy nadzieję, że to właśnie znajomości rozbudowywał Kaczmarek w czasie, gdy jako radny Poznania z 97 sesji opuścił 61. Sławomir Pietras, kandydat lewicy, nie kryje, że w czasie kampanii korzysta z pomocy zaprzyjaźnionych ekspertów, na co dzień pracujących jako urzędnicy w administracji państwowej i samorządowej. Oczywiście urzędnik też może mieć swoje wyborcze sympatie, byle nie w godzinach pracy. Tymczasem Sławomira Pietrasa wspiera m.in. rzecznik wojewody, dyrektor wojewódzkiego urzędu pracy czy dyrektor jednego z muzeów, podległego urzędowi marszałkowskiemu. Wszyscy tłumaczą się nienormowanym czasem pracy oraz tym, że tylko pomagają, a nie uczestniczą czynnie w kampanii wyborczej kandydata lewicy. Nie wszystkim same znajomości mogą dać gwarancje wyborczego sukcesu. Dobrze wiedzą o tym kandydaci w Łodzi - mieście Leszka Millera. Tu, żeby powalczyć z lewicą o elektorat i odebrać jej głosy, trzeba się naprawdę postarać. Dlatego kandydaci prześcigają się w pomysłach na chwyty wyborcze. "Wybierz mnie - mam dużego ptaszka" - namawia jeden z chętnych do bycia prezydentem miasta. Jak rozumieć ten zwrot, tłumaczy ulotka wyborcza pomysłowego kandydata, na której widnieje on sam w towarzystwie okazałego strusia. - Gdy spojrzeć na wszystkie materiały wyborcze, to one są jednak smutne. Liczę się z tym, że nasi wyborcy mają jednak poczucie humoru i będą się z tego śmiali - tłumaczy kandydat.