Sejm w piątek (19 czerwca) zajął się przygotowanym przez posłów PiS projektem zmiany w Regulaminie Sejmu. Zakłada on wykreślenie przepisu określającego, że posiedzenia Sejmu, komisji i podkomisji sejmowych przy wykorzystaniu środków komunikacji elektronicznej mogą się odbywać tylko do 30 czerwca bieżącego roku. Intencją jest, by na stałe była możliwość wprowadzania zdalnej pracy posłów w określonych sytuacjach. Możliwość prowadzenia obrad i głosowania przez internet na posiedzeniach Sejmu, komisji i podkomisji sejmowych wprowadzono 26 marca. Przepisy te mogą być zastosowane w przypadku wprowadzenia stanu wyjątkowego, wojennego lub klęski żywiołowej, ale także stanu epidemii i zgodnie z obecnym zapisem obowiązują tylko do 30 czerwca 2020 r. Smoliński: W pełni aprobujemy to rozwiązanie Kazimierz Smoliński (PiS) podkreślał podczas sejmowej debaty, że w projekcie chodzi o uchylenie przepisów mówiących o czasowej możliwości zwoływania zdalnych posiedzeń Sejmu i komisji przez marszałka Sejmu. Zaznaczył, że wprowadzając kilka miesięcy temu możliwość zdalnej pracy izby, wnioskodawcy wychodzili z założenia, że po kilku miesiącach skończy się czas epidemii koronawirusa. "Niestety wbrew niektórym politykom rząd nie wie, kiedy ten stan pandemii się skończy (...). Projektowane rozwiązanie zmierza do tego, aby w sytuacji, w której występują przesłanki, czyli wystąpienie stanu nadzwyczajnego albo stanu epidemii marszałek Sejmu miał prawo zastosować te przepisy i móc zwoływać posiedzenia Sejmu i komisji w sposób zdalny. W pełni aprobujemy to rozwiązanie" - oświadczył Smoliński. Złożył wniosek o niezwłoczne przejście do II czytania bez odsyłania projektu do komisji. Śledzińska-Katarasińska: Sejm staje się niemy Stanowisko Koalicji Obywatelskiej zaprezentowała Iwona Śledzińska-Katarasińska. Pytała jak to jest, że przedstawiciele innych zawodów jak lekarze, fryzjerzy, czy urzędnicy mogą wrócić do normalnego trybu pracy, a "nagle w Sejmie jest taka grupa lepsza grupa, lepszy sort", czyli posłowie, którzy nie mogą tego zrobić. Mówiła ponadto, że zdalne prace Sejmu oznaczają, że w rękach marszałek Sejmu pozostaje zwoływanie komisji, a na posiedzenia komisji nie mogą przychodzić eksperci i przedstawiciele strony społecznej. "To się staje Sejm niemy i proszę mi nie mówić, że to bezterminowe przedłużenie, to państwo (z PiS) wymyśliliście w trosce o zdrowie i dobrą kondycję. Państwu Sejm nie jest do niczego potrzebny (...) opozycja nie zabiera głosu, nie piętnuje, opozycja nie składa wniosków, opozycji nie ma. Państwo potraktowaliście Sejm jako gospodarstwo pomocnicze rządu" - mówił posłanka KO. "Jeśli odmrażamy wszystkie dziedziny życia gospodarczego i społecznego, to Sejm należy odmrozić w pierwszej kolejności" - podkreśliła Śledzińska-Katarasińska. "Lewica opowiada się za przywróceniem obrad" Marek Rutka (Lewica) mówił, że jego formacja przychyliła się do wprowadzenia zdalnych obrad Sejmu do 30 czerwca, chociaż z obawami. Jak powiedział, był to gest dobrej woli. Jednak - jak mówił - zdalne izby pracy spowodowały, że posiedzenia komisji zwoływane są z dnia na dzień pod dyktando partii rządzącej, a posłowie spoza Warszawy stracili możliwość rzetelnego przygotowania się do pracy w swoich okręgach jak i w komisjach. Również podkreślał, że przedstawiciele innych zawodów wrócili do normalnej pracy, a tylko posłowie nie mogą tego zrobić. "Lewica stanowczo opowiada się za przywróceniem obrad Sejm w trybie sprzed epidemii" - oświadczył poseł Lewicy. Sachajko: Składam wniosek o odrzucenie tego projektu Poseł klubu Koalicji Polskiej Jarosław Sachajko też mówił nie ma powodu, żeby politycy dalej byli traktowani jak "uprzywilejowana kasta". Wskazywał, że na sporadycznie zwoływane posiedzenia komisji nie jest wpuszczana strona społeczna. "Nie wyrażamy zgody na dalsze pozorowanie prac Sejmu, dlatego składam wniosek o odrzucenie tego projektu w I czytaniu" - poinformował Sachajko. Kamiński: To jest kpina Krystian Kamiński z Konfederacji pytał, dlatego w momencie odmrażania gospodarki i wracania do normalnego życia posłowie mają być traktowani inaczej niż zwykli obywatele. Mówił, że PiS-owi na rękę jest zdalne procedowanie, bo posłom tej formacji "nie chce się" przyjeżdżać na posiedzenia Sejmu i komisji. "To jest kpina z parlamentaryzmu, ale również z Polaków" - mówił Kamiński. Również wskazywał, że pracach komisji nie mogą brać udziału eksperci i strona społeczna, a marszałek ma prawo ograniczać czas wystąpień. "Odrzućmy to wygodnictwo zdalnego udziału w posiedzeniach i wróćmy do normalnej pracy" - zaapelował. Sienkiewicz: Kiedyś przywrócimy normalny parlamentaryzm W dyskusji Bartłomiej Sienkiewicz (KO) mówił, że marszałek Sejmu odebrał przewodniczącym komisji zdolność zwoływania tychże komisji. "Tak jak COVID-19 wyniszcza płuca ludzkie w wyniku patogenu, tak Zjednoczona Prawicy pod sztandarami Jarosława Kaczyńskiego wyniszcza płuca demokracji jakim jest parlament (...). Kiedyś przywrócimy normalny parlamentaryzm" - powiedział Sienkiewicz. Suchoń: Mamy dość Mirosław Suchoń (KO) też krytykował zmiany wprowadzane przez PiS. "Mamy dość ograniczania posłom możliwości wykonywania normalnej pracy. mamy dość blokowania dostępu do sali plenarnej, mamy dość blokowania posiedzeń komisji, mamy dość ograniczania wystąpień posłów w Sejmie, mamy dość blokowania udziału strony społecznej w pracy parlamentu i mamy dość ograniczania dyskusji nad przepisami, które dotyczą wszystkich Polaków, mamy dość tego reżimu, który niszczy polski parlamentaryzm" - mówił Suchoń. Odpowiedź Bartuś Na zarzuty posłów opozycji odpowiadała przedstawicielka wnioskodawców Barbara Bartuś (PiS). Podkreślała, że każdy z posłów, który chce i może, ma możliwość uczestniczenia w pracach w gmachu Sejmu. Podkreślała, że zgodnie z przepisami Sejm może a nie musi, pracować w trybie zdalnym tylko gdy obowiązuje stan epidemii lub jeden z trzech stanów nadzwyczajnych opisanych w konstytucji. "I nie ma możliwości, aby w innym czasie, bez stanu klęski żywiołowej, bez stanu epidemii tych przepisów użyć, decyduje marszałek Sejmu po zasięgnięciu opinii Konwentu Seniorów" - podkreśliła posłanka PiS. Wskazywała, że skreślenie ograniczenia czasowego możliwości zarządzania zdalnej pracy Sejmu ma służyć przygotowaniu do ewentualnej, w przyszłości, sytuacji nadzwyczajnej. "Jeżeli stan epidemii zakończy się, te przepisy nie będą mogły być używane, ale jeżeli za rok, dwa, czy pięć, stałoby się, że jakiś stan nadzwyczajny zostanie ogłoszony mielibyśmy gotowe przepisy, nie musielibyśmy wtedy myśleć jak ma obradować Sejm. Myślę, że to jest dobre, nowoczesne rozwiązanie i poza pewnymi problemami ono się sprawdziło. Jest to dobre rozwiązanie, żeby każdemu (posłowi) dać możliwość (pracy), temu posłowi, który jest w kwarantannie też" - podkreśliła Bartuś.