- Biegł i nagle się przewrócił - opowiada reporterce RMF FM kolega zmarłego mężczyzny. - Zadzwoniliśmy więc na pogotowie. Ale tam stwierdzili, by im nie przeszkadzać i odmówili pomocy. Dyspozytorka z Olsztynka powiedziała, że to nie jest rejon, który obsługuje. Powiadomiła Ostródę. Oto fragment dramatycznego nagrania: - Pierwsza karetka jechałaby 13 kilometrów, druga musiała przejechać czterdzieści. Na miejscu była za późno. Próbowaliśmy go reanimować. Także lekarze z Ostródy robili co mogli, ale... - opowiada jeden ze świadków tragicznych wydarzeń. Dyrekcja pogotowia tłumaczy, że dyspozytorki wiedzą, że muszą wysyłać karetkę, jeśli czas dojazdu trwa więcej niż 15 minut. Decydujący okazał się jednak cel wyjazdu. - Wyjeżdżały karetki do wypadków komunikacyjnych, a to było wezwanie do napadu padaczki - zaznacza. Dodajmy, że sprawa trafiła już na biurko prokuratora w Ostródzie, a warmińsko-mazurski NFZ poprosił <a href="http://www.rmf.fm" target="_blank">radio</a> RMF FM o przesłanie nagranego zgłoszenia.