"Jeżeli w dzisiejszej rzeczywistości część kolegów chce potęgować zainteresowanie sprawami wewnętrznymi PSL, to ich problem. Mogą to wyrazić w trybie statutowym. Nie będę uczestniczył w scenariuszu, który jest pisany poza PSL-em" - powiedział Piechociński. Dodał, że nie pozwoli w ten sposób odwrócić uwagi od tzw. afery taśmowej. Szef PSL w połowie czerwca zapowiedział, że na kolejnym posiedzeniu Rady Naczelnej podda pod ocenę jej członków i przeprowadzi procedurę wotum zaufana dla Naczelnego Komitetu Wykonawczego Stronnictwa. Z informacji wynika, że tą zapowiedzią Piechociński zaskoczył nawet część swoich najbliższych współpracowników, którzy mu potem odradzali ten krok. Ze swojej deklaracji Piechociński wycofał się w ostatni poniedziałek tłumacząc w Polskim Radiu, że o zmianę decyzji "apelowali koledzy z kierownictwa" na naradzie dzień wcześniej. Stwierdził, że dyskusja wewnątrz partii politycznych powinna być traktowana jako oznaka siły, a jest traktowana jako "niepotrzebny zamęt". "Jeśli tak jest, to znaczy, że jeszcze polska demokracja nie dorosła do takich rozwiązań. W związku z tym nie będzie tego wniosku na najbliższej Radzie Naczelnej" - mówił Piechociński. Z informacji PAP wynika, że podczas niedzielnej nieformalnej narady władz PSL pomysł poddania się przez Piechocińskiego ocenie Rady Naczelnej podzielił polityków Stronnictwa. "Złożenie wniosku o odwołanie szefa PSL jest prawdopodobne" - powiedział PAP prominentny polityk PSL. "Gdyby Piechociński spełnił swoją zapowiedź, pewnie by dostał 70 procent głosów, co by go umocniło na fotelu szefa partii. W PSL cenimy ludzi honoru. Dlatego niesłowność prezesa może skłonić część kolegów do złożenia wniosku o jego odwołanie" - ocenił. Polityk dodał, że w Stronnictwie odwoływanie prezesów na Radach Naczelnych to norma, bo rzadziej taka zmiana była dokonywana na kongresie. Wiceszef klubu PSL Jan Łopata powiedział PAP, że Piechociński zapowiadał, iż będzie się poddawał ocenie po każdych wyborach. "PSL to partia demokratyczna. Dlatego ktoś może zgłosić wniosek o odwołanie prezesa" - stwierdził. Wiceprzewodniczący Rady Naczelnej PSL Stanisław Żelichowski przypomniał, że Piechociński na poprzednim posiedzeniu Rady zapowiedział, że ocenie poddany zostanie również Naczelny Komitet Wykonawczy (prezes partii stoi na jego czele - PAP). "Któryś z kolegów może więc wnioskować o poddanie pod ocenę NKW" - dodał. Poseł Stronnictwa Piotr Zgorzelski jest zdania, że Piechociński powinien spełnić swoją zapowiedź dotyczącą poddania się ocenie partii. "Jeśli prezes powiedział 'A', zapowiadając, że podda się pod ocenę Rady Naczelnej, to powinien też powiedzieć +B+ i doprowadzić do tego głosowania" - zaznaczył. "Piechociński powinien to zrobić również dlatego, że nie widać kolejki chętnych do zastąpienia go na fotelu prezesa" - dodał. Tej opinii nie podziela inny polityk PSL, który powiedział, że z wyłonieniem następcy mógłby być problem z innego powodu. "Jest aż za dużo chętnych" - stwierdził. Z kolei poseł Eugeniusz Kłopotek powiedział PAP, że może paść wniosek o odwołanie prezesa, bo każdy członek Rady ma prawo głosu. W jego opinii do tej pory Piechociński był konsekwentny w realizowaniu swoich zapowiedzi. "Nie wiem, dlaczego robi tę woltę, wycofując się. Ja bym na jego miejscu poszedł za ciosem" - podkreślił. "Moim zdaniem popełnia błąd" - dodał. Kłopotek zaznaczył, że po poniedziałkowej wypowiedzi zadzwoniło do niego kilku członków Rady, który byli "wkurzeni na prezesa". Podkreślił też, że Piechociński powinien zmienić swoich doradców, bo do porażki jego poprzednika Waldemara Pawlaka doprowadzili właśnie jego doradcy. Sam Piechociński pytany przez PAP o głosy na temat możliwego wniosku o odwołanie odpowiedział, że jego partyjni koledzy, odkąd został prezesem, przed każdym posiedzeniem Rady "dla zabaw wewnętrznych opowiadają, co się wydarzy". "Będzie to jedna z najspokojniejszych Rad Naczelnych w historii PSL" - dodał. Pytany, czy nie obawia się, że wycofanie się przez niego z zapowiedzi będzie odebrane jako objaw słabości, lider ludowców odpowiedział, że jego siłą jest konsekwencja i skuteczne realizowanie postulatów PSL. Ocenił, że nie ma potrzeby robienia testu na posiedzeniu Rady, który poprzedzą długie spekulacje, "kto ile ma głosów w PSL". Również wiceszef PSL Adam Jarubas jest zdania, że temat oceny Piechocińskiego nie pojawi się w ogóle na posiedzeniu Rady. Jarubas zaznaczył, że od początku był przeciwny pomysłowi weryfikacji prezesa. Dodał, że wielu ludowców nie widziało też takiej potrzeby. Piechociński chciał zaproponować nowy standard - tłumaczył Jarubas - polegający na weryfikacji władz partii po wyborach również na szczeblach regionalnych. "Życie wewnątrzpartyjne jest nieco bardziej brutalne" - ocenił. "Moim zdaniem prezes być może nawet żałuje, że tak chciał zrobić" - dodał. Pytany o opinie części ludowców przekonujących, że Piechociński powinien spełnić swoją zapowiedź o oddaniu się pod ocenę, Jarubas odpowiedział: "Nie bardzo wierzę w ich dobre intencje, że zależy im na wzmocnieniu i partii i prezesa". Szef Rady Naczelnej Jarosław Kalinowski powiedział PAP, że w porządku obrad rady nie ma wniosku dotyczącego odwołania prezesa. "Teoretycznie rzecz biorąc może być zgłoszony na posiedzeniu Rady" - dodał. Wyjaśnił, że w takiej sytuacji wniosek o poszerzenie porządku obrad o punkt dotyczący odwołania prezesa będzie poddany pod głosowanie. Kalinowski stwierdził jednak, że członkowie Rady w sytuacji, gdy PSL "jest rozrabiany", powinni się zachować mądrze. "Jestem przekonany, że nawet ci, który nie są z Piechocińskiego zadowoleni, w znacznej mierze zagłosowaliby przeciwko wprowadzaniu takiego punktu w tych okolicznościach, w jakich jesteśmy" - ocenił europoseł.