Jarosław Kaczyński znów sięgnął w kampanii wyborczej po niemiecką kartę, a rolę "złego Niemca" odgrywa tym razem kanclerz Angela Merkel - pisze "FAZ". "Gdy Jarosław Kaczyński, narodowo-konserwatywny były premier Polski, chce wygrać wybory, chętnie sięga po pomoc z Niemiec. W 2005 roku, gdy razem z bratem bliźniakiem po raz pierwszy szykował się do objęcia władzy, pomógł mu Wehrmacht. Na kilka dni przed drugą turą wyborów prezydenckich rozpowszechnił informację, że liberalno-konserwatywny kandydat Donald Tusk miał dziadka w Wehrmachcie, i dlatego nie może być wiarygodnym patriotą. Tusk, który miesiącami prowadził we wszystkich sondażach, przegrał wybory, Lech Kaczyński został prezydentem, a Jarosław niedługo później szefem rządu" - przypomina "FAZ". "W najbliższy weekend w Polsce odbędą się wybory parlamentarne i teraz najwyraźniej w zwycięstwie ma pomóc Kaczyńskiemu Stasi. A rolę 'złego Niemca' odgrywa tym razem kanclerz Angela Merkel" - dodaje niemiecki dziennik. Według gazety faktycznym celem ataku jest jednak premier Donald Tusk, "który z przyjaznych relacji z niemiecką kanclerz uczynił swój znak firmowy". "FAZ" pisze, że Kaczyński poświęcił Merkel cały rozdział w swojej nowej książce. "Jego pierwsze zdanie jest zarówno tajemnicze jak i alarmujące" - pisze gazeta, cytując fragment, w którym szef PiS pisze, iż nie wierzy, że kanclerstwo Angeli Merkel było wynikiem czystego zbiegu okoliczności. Dziennik relacjonuje też wypowiedź Kaczyńskiego na ten temat z wywiadu dla tygodnika "Newsweek". Jak ocenia korespondent "FAZ", mniej mglisty jest już drugi akapit z rozdziału książki Kaczyńskiego, gdzie ocenia on, że Merkel chce podporządkowania Polski, chociażby w łagodnej formie oraz tęsknocie Niemców za dawnymi terenami wschodnimi, które po wojnie stały się zachodnią Polską. "Kaczyński rozwija temat i pisze o zagrożeniu wynikającym z niemieckich inwestycji na zachodzie kraju (...) oraz o 'kupionych polskich intelektualistach, którzy za pieniądze załatwiają interesy wroga. Autorzy, jak Andrzej Szczypiorski, Andrzej Stasiuk albo Olga Tokarczuk, ale także doradca Tuska Władysław Bartoszewski, stali się 'zakładnikami swego ekonomicznego sukcesu w Niemczech'" - cytuje "FAZ". "Kaczyński nie umieścił Tuska bezpośrednio w tym szeregu. Jednak w sondażach zbliżył się do przeciwnika, przewaga Tuska topnieje i także on od dawna posługuje się hasłami, które sugerują rozstrzygające starcie: 'Tusk albo Kaczyński' - to decydujący wybór tego dnia. Nikt inny nie zdołałby powstrzymać przynajmniej tych najbardziej szaleńczych idei Jarosława Kaczyńskiego. Albo-albo." - pisze "FAZ". O Jarosławie Kaczyńskim czytamy dziś także w największej niemieckiej gazecie - bulwarówce"Bild". W krótkiej wzmiance na pierwszej stronie "Bild" określa zarzuty Kaczyńskiego pod adresem Niemiec jako idiotyzm. Z kolei komentator dziennika "Der Tagesspiegel", wspominając o sprawie, ocenia, że w czasie kampanii wyborczej w Polsce nie ma koniunktury dla stonowanych wypowiedzi. Prezes PiS w swojej książce "Polska naszych marzeń" napisał: "Nie sądzę żeby kanclerstwo Angeli Merkel było wynikiem czystego zbiegu okoliczności. Nie będę tego przeświadczenia rozwijał, zostawiam to politologom i historykom".