W partii nie było jednomyślności co do tego, czy Sojusz powinien wystartować w wyborach samodzielnie czy też w koalicji. Wątpliwości działaczy SLD budziło m.in. to, że start w koalicji oznaczałby zmianę nazwy oraz konieczność przekroczenia 8-procentowego progu wyborczego. "Zawieramy porozumienie koalicyjne, po to, by wzmocnić siłę lewicy w Polsce. Niezależnie od różnych zaszłości, od różnych zdarzeń uważamy, że trzeba stawić czoło polskiej prawicy. I można to uczynić tym energiczniej i w sposób bardziej przekonujący, jeśli pójdziemy w formule koalicji różnych partii politycznych i podmiotów" - powiedział Leszek Miller. W piątek wieczorem o sprawie dyskutował Zarząd Krajowy SLD. Nie zapadły jednak żadne ustalenia. Rozmowy o wspólnym starcie lewicy - m.in. SLD, Twojego Ruchu i Zielonych - toczyły się pod auspicjami OPZZ. Ugrupowania lewicowe wstępnie porozumiały się na początku lipca co do wspólnego minimum programowego. W rozmowach o wspólnym starcie w wyborach brało udział ponad 30 organizacji - partii i stowarzyszeń. Poza SLD, Zielonymi i Twoim Ruchem były to m.in.: Unia Pracy, Partia Demokratyczna, Wolność i Równość, Ruch Sprawiedliwości Społecznej Piotra Ikonowicza i Polska Partia Pracy. - Traktujmy to raczej jako szalupę ratunkowa przed wyborami. Boję się, że kiedy ta szalupa wypłynie na spokojne morze, to jednoczenie lewicy się skończy - ocenia "na gorąco" na antenie TVP Info politolog prof. Kazimierz Kik. - Taka lewica nie ma nic do zaproponowania swoim wyborcom. Tak zbudowana lewica nie wyczuwa potrzeb elektoratu, a potrzeby polityków - dodaje.