Zjednoczeni pod nową nazwą. Dariusz Joński zdradza plan na wybory
- Nikt z nas nie będzie chodził na kolacje z politykami PiS-u - mówi Interii europoseł KO Dariusz Joński i zdradza plan na wygranie wyborów w 2027 roku. Decyzja o połączeniu PO z Inicjatywą Polską i Nowoczesną ma być także "apelem" do wyborców, którzy dwa lata temu "zagłosowali na inne partie a dziś czują się rozczarowani". - To ponad 2,5 mln wyborców. Ci ludzie nie mogą zostać w domu - podkreśla.

Marta Kurzyńska, Interia: Dlaczego Inicjatywa Polska zdecydowała się na połączenie z Platformą Obywatelską?
Dariusz Joński, europoseł Koalicji Obywatelskiej: - Dlatego, że współpracujemy przez ostatnie siedem lat i ta współpraca układa się bardzo dobrze. Chcemy dać jasny sygnał zjednoczenia i konsolidacji sił przed wyborami w 2027 roku. Tego też oczekują od nas nasi wyborcy, co jest zrozumiałe. 2023 rok pokazał, że im bardziej jesteśmy zjednoczeni, tym lepiej.
A to nie jest wywieszenie białej flagi przez Inicjatywę Polską?
- Każda z formacji decyduje się na zmianę nazwy. Platforma Obywatelska, Nowoczesna, Inicjatywa Polska. Chcemy wewnętrznie lepiej się zorganizować, bo wybory w 2027 roku będą najważniejsze. O białej fladze nie ma mowy. Wręcz przeciwnie, jesteśmy gotowi do boju.
A jaki przekaz ma pójść do wyborców?
- Chcemy się zwrócić do tych osób, które głosowały w ramach koalicji 15 października na inne partie, a dzisiaj stoją z boku. Przedstawić im ofertę tak, żeby za dwa lata nie wrócił Jarosław Kaczyński.
Zmiana nazwy była waszym warunkiem?
- Dla nas najważniejsze było, żeby wartości Inicjatywy Polskiej się utrzymały. To my w 2016 roku wyszliśmy na ulicę i zbieraliśmy podpisy pod obywatelskim projektem ustawy o liberalizacji aborcji. Wtedy w Koalicji Obywatelskiej była różnica zdań. Dzisiaj już jej nie ma.
Ale w koalicji jest różnica zdań. Więc wasza sprawczość się nie zmieniła.
- PSL ma inne podejście w tej sprawie, ale ja mówię o Koalicji Obywatelskiej, dlatego, że tu nasze wartości zostały przyjęte.
Zaoferujecie nową jakość?
- To będzie formacja, która będzie miała różne skrzydła, te bardziej społeczne i te liberalne. Współpracujemy przez siedem lat, to jest związek partnerski i dojrzeliśmy do tego, żeby zbudować coś wspólnie. Ta jedność zaprocentuje, bo zbudowanie partii, która będzie optymalnie zorganizowana i zarządzana, gdzie będzie jeden lider i silny zarząd, a wszyscy będą walczyć i grać do jednej bramki jest szalenie istotne. Inaczej nie uda się wygrać z PiS-em.
Ale nie ma pan poczucia, że stracicie tożsamość jednocząc się z PO?
- Ja pamiętam jak w 2018, kiedy rozpoczęliśmy rozmowę na temat Koalicji Obywatelskiej, też mówiono nam, że stracimy tożsamość, że duży zje mniejszego. Okazało się, że zostaliśmy poważnie potraktowani, premier Donald Tusk wysłuchiwał naszych racji i argumentów, wszyscy w ramach tej koalicji jesteśmy równorzędnymi partnerami. Teraz czas na krok dalej.
Czyli nie jest to polityka zjadania przystawek?
- Barbara Nowacka liderka naszego ugrupowania jest ministrem edukacji, Adam Szłapka jest rzecznikiem rządu. Myśmy się sprawdzili w boju. Decyzja o połączeniu ma pomóc wygrać wybory w 2027 roku i jednocześnie jest apelem do wyborców, którzy w 2023 roku głosowali na inne partie - a dzisiaj to ponad 2,5 mln wyborców - i czują się rozczarowani. Ci ludzie nie mogą zostać w domu. Chcemy wykonać tytaniczną pracę, żeby przekonywać każdą z tych osób, żeby oddała głos na naszą formację, która da gwarancję nie tylko realizacji programu. Nikt z nas nie będzie chodził na kolacje z politykami PiS-u.
Czyli koalicjant chwieje się na nogach, a wy mówicie do jego wyborców: chodźcie do nas?
- My mówimy do wyborców, którzy głosowali 15 października, a którzy dzisiaj są rozczarowani. Chcemy ich zachęcić, żeby nie zostawali w domu.
A co się ma tak realnie zmienić po tym połączeniu? Zostają te same twarze i te same problemy.
- Łatwiej się zarządza jedną formacją niż trzema formacjami. To jest oczywiste i jak się chce iść na bitwę z PiS- em, to trzeba być bardzo dobrze zorganizowanym. Jak jedna pięść.
Czyli dotąd nie byliście?
- Trzeba przeprowadzić optymalizację, żeby każdy wiedział, co ma robić. Podstawą będzie organizacja i zarządzanie.
Czyli krótko mówiąc, poddacie się woli większego?
- Tu nie chodzi o to, żeby się poddawać czyjejś woli, a żeby się wzmacniać. Barbara Nowacka i Adam Szłapka będą na pewno w ścisłym gronie osób, które będzie zarządzało tą formacją.
Czy nowa formacja straci czy zyska na tym, że nie będzie w niej Zielonych?
- Nie chcę mówić za kolegów. Każdy indywidualnie decyduje o swojej przyszłości. Mamy dwa lata, żeby przekonać wyborców. Oni również oczekują od nas jedności. Już dzisiaj na dobrą sprawę rozpoczynamy kampanię. W najbliższy weekend to będzie ten moment, kiedy zobaczymy dwa światy.
Starcie partyjnych gigantów?
- Jeden świat na kongresie PiS-u, partii, która okradła Polskę w czasie swoich rządów, łamała prawo, która alienowała nas od Europy. Tym ludziom w dużej mierze chodzi o to, żeby wrócić do władzy i uniknąć odpowiedzialności za wszystkie machloje, złodziejstwo i z drugiej strony kongres partii demokratycznych, które chcą naprawić wymiar sprawiedliwości, chcą bliskiej współpracy z Unią Europejską. To będzie zderzenie dwóch światów i początek kampanii wyborczej.
Na dwa lata przed wyborami?
- Tak. Jesteśmy gotowi jeszcze bardziej gryźć glebę, żeby za dwa lata wygrać wybory.
Wyborcy Platformy zrozumieją, że partia po niemal 25 latach zmienia nazwę?
- Dzisiaj wyborcy we wszystkich sondażach wskazują Koalicję Obywatelską, a przecież takiej partii nie ma. Ludzie idą za wartościami, a nie za szyldem. Jedność jest dzisiaj na wagę złota.
Nie cała koalicja może się nią pochwalić.
- Niepokoją nas oczywiście spory w innych partiach. Lewica podzieliła się na pół. Partia Razem idzie ręka w rękę z PiS-em. Szymon Hołownia zdecydował się na opuszczenie polskiej polityki, przynajmniej tak komunikuje. Więc my w tym całym rozgardiaszu chcemy pokazać, że Koalicja Obywatelska jest gotowa do walki. Wyborcy zaufali tej koalicji dwa lata temu i nie możemy ich zawieść.
Partia będzie nazywać się jak klub - Koalicja Obywatelska?
- Jeśli chodzi o logo i nazwę partii, to będą komunikowali to liderzy. Rozpoczyna się proces budowania nowej formacji, ale on skończy się w ciągu najbliższych tygodni.
To byłby dobry pomysł, gdyby partia nosiła taką samą nazwę jak klub?
- To co mogę powiedzieć, to że logo, które mamy zostało bardzo ciepło przyjęte przez naszych wyborców, jest utożsamiane z nami. To serce połączyło wyborców i nasze partie. Uważam, że dobrze by było, gdyby to logo zostało.
Skoro mówi pan o początku nieformalnej kampanii wyborczej, czy na kongresie usłyszymy pierwsze wyborcze obietnice?
- Chcemy pokazać Polakom, co się udało zrobić, a z drugiej strony wyzwania, które przed nami stoją. Chcemy rozpocząć konsultacje ze społeczeństwem, pokazywać nasze pomysły.
Czyli rozjedziecie się po kraju?
- Im więcej będzie kontaktu bezpośredniego z wyborcami, tym większe szanse na zwycięstwo. To tytaniczna praca, która jest przed nami. Ze szczególnym uwzględnieniem mniejszych miejscowości.
Możemy się spodziewać starcia z PiS-em o Polskę powiatową?
- Premier to pokazuje w ostatnich spotkaniach. Był w Pabianicach, Piotrkowie Trybunalskim. To są miasta powiatowe, szalenie istotne. Duże miasta są bardzo ważne, ale nie odpuszczamy i jeszcze bardziej będziemy się skupiać na mniejszych miejscowościach, żeby dotrzeć do tych ludzi, których trzeba przekonać. Wiemy, gdzie musimy popracować, gdzie są nasze słabości, jeśli chodzi o poparcie.
Widzi pan słabość w tempie rozliczeń?
- Nie, mamy absolutne przyspieszenie. Te dwa lata chcę podzielić na trzy okresy. Pierwszy to jest "odbetonowanie" prokuratury, następnie trzeba było zebrać dowody i postawić zarzuty. A teraz mamy trzeci etap, czyli akty oskarżenia. W zeszłym tygodniu mieliśmy akt oskarżenia wobec byłych szefów CBA Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego. Jest już także akt oskarżenia w sprawie Michała Wosia. Kolejny akt oskarżenia wpłynie niebawem w sprawie posła PiS Dariusza Mateckiego.
A co z aktami oskarżenia w sprawie wyborów kopertowych?
- Akt oskarżenia w sprawie Mateusza Morawieckiego, który ma postawione zarzuty za wybory kopertowe, w ciągu najbliższych tygodni wpłynie do sądu.
Czyli były premier nie może spać spokojnie?
- Nie może spać spokojnie, dlatego że wie, że złamał prawo. Tu nie ma pola do interpretacji. Nie miał prawa zlecić przygotowania wyborów kopertowych w Polsce. Bo od przeprowadzania wyborów jest Państwowa Komisja Wyborcza. Wielu polityków PiS-u, którzy nie chcieli podpisywać dokumentów, wskazywało palcem Mateusza Morawieckiego mówiąc, że od samego początku wiedzieli, że nie jest to zgodne z prawem. Ta sprawa może być rozstrzygnięta przez sąd do końca kadencji.
Czy jest możliwe, że karnie za sprawę odpowie Jarosław Kaczyński? Złożyliście jako komisja śledcza zawiadomienie do prokuratury, jednak prezes PiS ma status świadka.
- My mieliśmy jako komisja powody, żeby złożyć zawiadomienie do prokuratury, dlatego że przyznał się przed komisją, że podjął decyzję w sprawie przeprowadzenia wyborów. Sprawa jest już na ukończeniu i za chwilę wpłynie do sądu akt oskarżenia. Polska straciła 70 milionów złotych. Niestety w 2020 roku PiS szykował skok na wybory. Ostatecznie to nie wyszło tylko dlatego, że Poczta Polska nie była w stanie tego przeprowadzić.
Czy premier, jak mówi opozycja, manipuluje sprawą Pegasusa?
- Żona i córka premiera są na nagraniach? Są. To jest fakt. Drugi fakt, to że córka premiera otrzymała status pokrzywdzonej w śledztwie dotyczącym wykorzystania Pegasusa. Dodatkowo dochodzi tu kwestia materiałów zawierających tajemnicę adwokacką. Naprawdę nie ma znaczenia, czy Pegasus był w telefonie tej czy innej osoby, bo wszyscy wiemy do jakich celów on służył. Ja pamiętam, jaka nienawiść była wtedy wylewana na Donalda Tuska i jego rodzinę. PiS był w stanie posunąć się do wszystkiego. A dzisiaj kłamią. Oni podnosili rękę na rodziny swoich konkurentów politycznych. To, co robił PiS, to nie była polityka. To była mafia u władzy. Pegasus stał się symbolem upadku, demontażu państwa prawa pod rządami PiS-u.
Tłumaczenia, że córka premiera rozmawiała z Romanem Giertychem, który miał założonego Pegasusa, pana nie przekonują?
- Nie, dlatego że zarówno pani prokurator Ewa Wrzosek, sędzia Beata Morawiec, szef sztabu wyborczego KO Krzysztof Brejza, wszystkie te osoby patrzyły na ręce władzy i wszystkie były na celowniku PiS-u. Cel był jeden. Zniszczyć zawodowo, osobiście i w oczach opinii publicznej. Po to inwigilowali. Mam nadzieję, że nie tylko pan Michał Woś za to odpowie. Wszystkie drogi prowadzą do Zbigniewa Ziobry.
Rozmawiała Marta Kurzyńska












