Stosunek głosów był dla tzw. ziobrystów miażdżący, na 26 osób za wyrzuceniem Ziobry i Kurskiego było 22 członków Komitetu Politycznego, a za ich pozostaniem w partii - 3 osoby. Tylko nieco lepszy wynik uzyskał Cymański, 21 osób chciało jego wykluczenia, a 4 były przeciwne. Jedna osoba nie zagłosowała. Cymański nie brał udziału w głosowaniu, bo nie jest członkiem Komitetu Politycznego. Można się więc domyślać, że przeciwko jego wyrzuceniu byli Ziobro, Kurski oraz oficjalnie już zdeklarowani "ziobryści" - Beata Kempa i Arkadiusz Mularczyk. Z kolei w głosowaniach ws. Kurskiego i Ziobry głosów przeciwko ich wyrzuceniu było o jeden mniej niż w przypadku Cymańskiego, bo oni sami nie uczestniczyli w głosowaniach dotyczących ich samych. Po zakończeniu trwającego ponad półtorej godziny posiedzenia komitetu niemal jednocześnie do mediów wyszli zwolennicy Ziobry oraz rzecznik partii Adam Hofman. To jemu jako pierwszemu udało się poinformować dziennikarzy o decyzji komitetu. Hofman: Trudna, męska decyzja - Chcemy zajmować się ważniejszymi sprawami niż ciągłym serialem "rozłam w PiS", dlatego - po odrzuceniu raz jeszcze ponowionego przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego kompromisu - Komitet Polityczny podjął decyzje dyscyplinarne i wykluczył z grona członków PiS pana Zbigniewa Ziobrę, pana Jacka Kurskiego i pana Tadeusza Cymańskiego w głosowaniu tajnym bardzo dużą większością głosów - oświadczył Hofman. Ocenił, że w ostatnich tygodniach działalność trzech europosłów uniemożliwiała pracę PiS dla dobra Polski. Dlatego - jak zaznaczył - Komitet Polityczny podjął tę "trudną, męską, zdecydowaną decyzję, bo innego wyjścia nie było". Zaledwie kilka minut później z dziennikarzami rozmawiał już Ziobro, który zapowiedział, że wraz z Cymańskim i Kurskim od decyzji komitetu odwołają się. Podkreślił, że nadal liczą na zgodę i pojednanie. Ziobro: Prawica nie powinna się dzielić - Liczyliśmy na jedność, spotykamy się z decyzjami, które dzielą, a nie łączą - podkreślił. Ziobro kolejny raz tłumaczył, że wraz z kolegami przedstawił wizję zmian w PiS po to, by "ta partia jako jedność mogła zwyciężyć w najbliższych wyborach". - My tę nadzieję pokazaliśmy, jesteśmy pewni, że gdyby realizować nasze propozycje, PiS za cztery lata zwyciężyłoby w wyborach - podkreślił. Jak dodał, zamiast rozmów i porozumienia zapadła jednak decyzja o "wyrzuceniu" ich z PiS. - To niedobry dzień dla prawicy - podkreślił Ziobro. - Prawica powinna się jednoczyć, a nie dzielić - powtarzał. Na pytanie, za co właściwie zostali z PiS-u usunięci, Ziobro i stojący u jego boku Kurski powiedzieli jedynie, że "to bardzo dobre pytanie". Kurski: Liczymy na opamiętanie - Liczymy na to, że nastąpi otrzeźwienie, opamiętanie i kierownictwo PiS zrozumie, że PiS powinno się zmienić na lepsze, na partię, która dotrze skutecznie do serc i umysłów Polaków i wreszcie wygra w Polsce wybory - podkreślił Kurski. Jak dodał, liczy, że PiS wycofa się z "represji wobec ludzi, którzy podjęli program nadziei i ratowania PiS". - Partia nie może być niewybieralna, partia nie może sześć razy z rzędu przegrywać wyborów (...) i przedłużać mandatu na te fatalne rządy (PO) o kolejne cztery lata. Dość klęsk polskiej prawicy, polska prawica musi wreszcie zwyciężać - podkreślał. Cymański: Do końca nie wierzę Z kolei Tadeusz Cymański nie krył, że decyzja o wykluczeniu była dla niego dużym zaskoczeniem. - Jeszcze w to do końca nie wierzę, ale to jest prawda - powiedział tuż po opuszczeniu obrad komitetu. - Zakładaliśmy, że mogą być sankcje - chociaż liczyłem, że nie będą aż takie; to jest zaskoczenie i to bardzo, bardzo, bardzo przykre - mówił. Jak ocenił, "najsmutniejsze w tej historii jest to, że partia w ogóle nie zareagowała na (przedstawione przez nich) postulaty". Mówił, że jest "złą wróżbą" to, że ze strony kierownictwa PiS nie było nawet "reakcji pro forma" na program modernizacji PiS. - Czas pokaże, kto miał rację. Prawda jest córką czasu - podsumował Cymański. Zdziwił go też miażdżący dla tzw. ziobrystów wynik głosowania w komitecie. - To dziwne, że nikt nie miał wątpliwości - uważa Cymański. "Prezes ścinał wypowiedzi" Inni politycy związani z "ziobrystami" podkreślali jednak w nieoficjalnych rozmowach, że w wynik wcale dziwny nie był, bo w Komitecie Politycznym zasiadają osoby wyznaczone przez prezesa partii. Według relacji uczestników posiedzenia, wszyscy oskarżeni zabrali głos, mówiły też inne osoby, ale dużej dyskusji raczej nie było, bo prezes "ścinał" wypowiedzi. Jak oceniali niektórzy "ziobryści", nastrój większości uczestników był smutny, a na zadowolonych wyglądali jedynie Hofman, europoseł Ryszard Czarnecki i Marek Suski. Zboku.pl" align="center" enlarge="0"/> Jak poinformował Hofman, piątkowa decyzja komitetu była zgodna z rekomendacją rzecznika partyjnej dyscypliny. - Taka decyzja została przedłożona, podtrzymał ją prezes partii Jarosław Kaczyński i członkowie Komitetu Politycznego w głosowaniu tajnym utrzymali tę decyzję - mówił. Tzw. ziobryści bardzo krytycznie oceniali poprzedzające obrady komitetu rozmowy z rzecznikiem dyscypliny Karolem Karskim, któremu towarzyszyła jego zastępczyni Jolanta Szczypińska. Rozmowy miały mieć sztampowy charakter i - w ocenie tzw. ziobrystów - były prowadzone pod przygotowany wcześniej wyrok. - Kabaret - podsumował krótko jeden z tych polityków. Wraz z trójką europosłów przed siedzibą PiS pojawili się także Marzena Wróbel i Arkadiusz Mularczyk. - Jestem cały czas w PiS-ie - zadeklarowała w rozmowie z dziennikarzami Wróbel. Przypomniała, że wykluczeni będą się odwoływać. Mularczyk: Duży błąd - Ta decyzja jest dużym błędem Komitetu Politycznego, nasi koledzy nie zrobili nic, co powinno skutkować takimi skutkami, ta decyzja dzieli polską prawicę (...) liczę jeszcze, że może przyjdzie opamiętanie, refleksja - mówił Mularczyk. Pytany o swoją przyszłość w PiS Mularczyk podkreślił, że nie chce dywagować. - Poczekajmy na zakończenie procedury odwoławczej - mówił. Zgodnie ze statutem PiS, osoba wykluczona z partii może odwołać się do koleżeńskiego Sądu Dyscyplinarnego w terminie 7 dni od daty powiadomienia jej o treści podjętej uchwały. Wykluczeni politycy odwołają się prawdopodobnie na początku przyszłego tygodnia. Wykluczeni Wraz z odejściem Ziobry, partia traci jednego z trzech wiceprezesów. Ziobro zdobył popularność jako członek pierwszej sejmowej komisji śledczej ds. afery Rywina. Opinia publiczna na długo zapamiętała przesłuchanie Leszka Millera przed komisją, podczas którego ówczesny premier powiedział: "pan jest zerem, panie Ziobro". Potem zwolennicy młodego polityka PiS przekuli to hasło na "Lepiej być zerem, niż Leszkiem Millerem". Ku zaskoczeniu wielu obserwatorów Sejm przyjął właśnie najbardziej radykalny ze wszystkich raport z prac komisji autorstwa Ziobry. Do "grupy trzymającej władzę" Ziobro zaliczył w nim: Millera, Aleksandrę Jakubowską, Roberta Kwiatkowskiego, Włodzimierza Czarzastego i Lecha Nikolskiego. Po wygranych przez PiS w 2005 r. wyborach Ziobro został ministrem sprawiedliwości. Sławna stała się jego wypowiedź po zatrzymaniu szefa kliniki kardiochirurgii szpitala MSWiA. O Mirosławie G. powiedział wtedy: "Już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie". Lekarz wygrał z nim proces cywilny i polityk PiS musiał przeprosić za swe słowa. Od 2009 r. Ziobro zasiada w Parlamencie Europejskim. Po eurowyborach Ziobro, który miał najlepszy wynik w PiS, krytycznie mówił o prowadzących kampanię. Jacek Kurski po 1989 roku wiązał się z ugrupowaniami prawicowymi - Porozumieniem Centrum z Kaczyńskim na czele, Ruchem Odbudowy Polski Jana Olszewskiego, ZChN wchodzącym w skład AWS, PiS i LPR. Brał udział w kampanii prezydenckiej Lecha Kaczyńskiego. Głośnym echem odbiły się jego słowa z jednego z wywiadów w czasie tamtej kampanii, w którym powiedział, że dziadek Donalda Tuska - kontrkandydata Lecha Kaczyńskiego na ochotnika zgłosił się podczas wojny do Wehrmachtu. Został za to wykluczony z partii, ale po miesiącu - po tym jak się odwołał - został przywrócony. Od 2009 roku jest europosłem. Współautor filmu "Nocna zmiana", który pokazuje kulisy odwołania rządu Jana Olszewskiego. Jego brat Jarosław jest pierwszym zastępcą naczelnego "Gazety Wyborczej". Tadeusz Cymański od 2002 roku należy do PiS, w 1997 roku zasiadł w Sejmie, gdzie dostał się z listy Akcji Wyborczej Solidarność. W 2001 i 2005 był wybierany z ramienia PiS w okręgu gdańskim. W wyborach w 2007 po raz czwarty uzyskał mandat poselski, od 2009 roku jest europosłem. Znany jest z barwnego języka i tego, że konsekwentnie krytykował liberalną linię gospodarczą PiS reprezentowaną m.in. przez Zytę Gilowską. Sam o sobie pisze, że zarówno w życiu, jak i polityce jest wierny "tradycjonalistycznym poglądom, opowiada się za tradycyjnym modelem rodziny i tak też wychowuje swoje dzieci". Przeczytaj również w serwisie Interia360: "Atak delfina"