Jak napisał "Puls Biznesu" Edward Mazur, biznesmen podejrzewany o podżeganie do zabójstwa generała Marka Papały, "cel numer jeden" polskich organów ścigania, nie miał żadnych problemów z wytransferowaniem z Polski ponad 5 mln zł z dywidend i sprzedaży udziałów w spółce spożywczej Bakoma-Bis, którą przez lata kontrolował razem ze Zbigniewem Komorowskim, jednym z najbogatszych Polaków. Pieniądze z Polski wypłynęły dokładnie 6 listopada 2007 roku - podał w "PB". Polonijny biznesmen był podejrzany w sprawie Papały od stycznia 2005 r. Już wtedy prokuratura mogła zajmować jego majątek. Zadowoliła się zajęciem 150-metrowego spółdzielczego mieszkania w centrum Warszawy i ponad 1 mln zł na rachunku w domu maklerskim. Jak wynika z ustaleń "PB", Bakomą-Bis w ogóle prokuratura się nie interesowała. Ziobro podkreślił w rozmowie z PAP, że część majątku Mazura, właśnie dzięki jego staraniom, została zabezpieczona. - Osobiście wydawałem polecenie i z mojej inicjatywy doszło do zabezpieczenia części majątku pana Mazura - tłumaczył Ziobro. - Trzeba spytać o te lata długie, kiedy ja nie byłem prokuratorem generalnym (...) To śledztwo trwało przez siedem, osiem lat. Ja prokuratorem byłem niespełna dwa lata - zaznaczył b.minister. Zastrzegł, że nie był prokuratorem bezpośrednio nadzorującym sprawę, więc jeżeli to oni nie wywiązali się ze swoich obowiązków i nie zabezpieczyli całości majątku Mazura, to "ta sprawa powinna być wyjaśniona". - Ja w tej sprawie dołożyłem wszelkich starań, jako prokurator generalny wydałem stosowne polecenia - podkreślił. - Gdybym ja nie wydał takich poleceń, nie interesował się tą sprawą, to miałbym powody zarzucać coś sobie. Już nie będę chodził z lupą i zbierał odciski palców, to nie jest moje zadanie, postępowanie prowadzili prokuratorzy, którzy się tym zajmowali - podkreślił Ziobro.