- Ten wyrok to zła wiadomość dla tych, którzy chcą, by Polska była skorumpowanym krajem, ten wyrok to zła wiadomość dla tych, którzy uważają, że biedni muszą oddawać swoją rentę, pensję, zastawiać zegarki bądź obrączki w lombardzie, by trafiać do szpitala po to, by ratować zdrowie lub życie - tak Ziobro skomentował wyrok sądu podczas briefingu w Sejmie. Podkreślił, że w jego ocenie ofiarami korupcji - także skazanego lekarza - są ludzie najbiedniejsi, podczas gdy doktor G. "należał do lekarskiej elity". - Zarabiał znakomite pieniądze, a mimo to przyjmował od najbiedniejszych ludzi ten ostatni grosz i nie miał z tym najmniejszego problemu - powiedział lider SP. Ziobro zaznaczył, że Mirosław G. został skazany nie za pojedynczy przypadek korupcji, ale za "całą serię tego typu przestępstw", więc - jego zdaniem - kara wymierzona lekarzowi nie jest szczególnie wysoka. - Wiele jest przypadków, że policjant za przyjęcie ledwie 50 zł, jeden raz, dostaje taki wyrok jak doktor G. - przekonywał. "Zarzuty mobbingu były zasadne" W ocenie Ziobry postawienie także zarzutu mobbingu, od którego lekarz został uniewinniony, było uzasadnione w świetle dowodów, z którymi zapoznał się jako ówczesny prokurator generalny i minister sprawiedliwości. - Lekarze i pielęgniarki mówili, że (Mirosław G.- red.) rzucał w nich narzędziami, kopał, że do kobiet odnosił się co najmniej nieelegancko. Dla mnie zarzuty mobbingu były zasadne - ocenił. Zaznaczył, że sąd mógł uznać te zeznania za niewiarygodne lub pojawiły się dowody, które skłoniły go do wydania takiego wyroku. Pytany, czy powtórzyłby dziś swoje słowa, że "już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie", Ziobro powiedział, że skomentuje to w momencie, gdy sąd wyda wyrok w innym postępowaniu, w którym Mirosław G. jest oskarżony o spowodowanie śmierci pacjenta przez pozostawienie gazy w sercu. Ziobro odniósł się też do fragmentu uzasadnienia, w którym sąd stwierdził, że taktyka organów ścigania w sprawie Mirosława G. może budzić przerażenie. Sędzia Igor Tuleya, opisując metody, jakie CBA i prokuratura zastosowały w sprawie G., powiedział: "Budzi to skojarzenia nawet nie z latami 80., ale z metodami z lat 40. i 50. - czasów największego stalinizmu". W ocenie Ziobry wypowiedź sędziego świadczy o tym, że nie potrafił on zachować obiektywizmu i uległ presji mediów. - Z pewnym obrzydzeniem przyznał, że doktor G. przyjął nie jedną, nie dwie, ale wiele łapówek; biedaczysko sędzia musiał to zrobić, ale musiał też dodać całą historię, która miałaby usprawiedliwiać go w oczach tych, którzy kreowali pana G. na bohatera, prawie, że świętego - powiedział Ziobro. "Tak się działo za czasów Tuska" Zdaniem Ziobry ówczesne działania prokuratury i CBA były zasadne i właściwe, a zatrzymanie Mirosława G. zostało przeprowadzone prawidłowo. - Sąd doskonale wie, że w przypadku korupcji, gdzie trudno o dowody, gdzie sprawcy się wypierają, organy ścigania stosują zatrzymanie, zwykle w godzinach porannych. Tak się działo za czasów Donalda Tuska, tak się działo za czasów pana Ćwiąkalskiego - przekonywał. Jak dodał, lekarz został zatrzymany w pracy, bo były podejrzenia, że ma niedozwolone substancje. Lider SP przyznał, że to podejrzenie się nie potwierdziło. Z kolei tryb przesłuchań - zaznaczył Ziobro - był związany z liczbą stawianych zarzutów, a G. mógł odmówić zeznań. B. ordynator kardiochirurgii szpitala MSWiA, 52-letni dziś dr Mirosław G. został w spektakularny sposób zatrzymany w lutym 2007 r. - agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego wyprowadzili go ze szpitala w kajdankach. W piątek G. został skazany na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata i grzywnę za przyjęcie ponad 17,5 tys. zł od pacjentów; sąd uniewinnił go od ponad 20 zarzutów mobbingowania podwładnych. Nieprawomocny wyrok zapadł po ponad 4-letnim procesie. Sąd uznał, że dr G. przyjął pieniądze od pacjentów - łącznie ponad 17 690 zł - i wyrokiem sądu kwoty te muszą zostać zwrócone. Sąd wymierzył mu też karę 72 tys. zł grzywny. Jej część zostanie jednak odliczona z uwagi na to, że dr G., jako podejrzany w śledztwie, spędził 3 miesiące w areszcie.