W czwartek Sąd Najwyższy odmówił przyjęcia kasacji, którą Ziobro złożył w procesie wytoczonym mu przez kardiochirurga. Tym samym ostateczny stał się sądowy nakaz przeprosin przez b. ministra sprawiedliwości za słowa: "Już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie". Uzasadnienie decyzji SN nie jest na razie znane. Ziobro pytany, kiedy wykona prawomocny wyrok, odparł, że w pierwszej kolejności zamierza zapoznać się z uzasadnieniem SN. W zeszłym tygodniu zapowiedział też odwołanie do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu - co nie wstrzymuje jednak wykonania wyroku i przeprosin dr. G. w kilku telewizjach. Może to kosztować nawet kilkaset tysięcy zł, co Ziobro krytykuje jako ograniczenie wolności słowa. Powracając do procesu, który toczył się przed sądami w Krakowie, Ziobro ocenił, że sąd "uniemożliwił" przesłuchanie go jako pozwanego w tej sprawie, gdy chciał wykazywać, że nie naruszył prawa. - Ten wyrok jest bez precedensu, bo oznacza, że jeśli człowiek przekroczy granice wolości słowa, co może się zdarzyć np.: w emocjach, to skazuje się go de facto na konfiskatę majątku - oceniał były minister. - Będę respektował wyroki sądów, a decyzję podejmę, gdy zapoznam się z pisemnym uzasadnieniem - dodał. Gdy w lutym 2007 r. CBA zatrzymało ordynatora kardiochirurgii ze szpitala MSWiA w Warszawie, a dwa dni później sąd go aresztował, informację i film z zatrzymania ujawniono na wspólnej konferencji Ziobry i szefa CBA Mariusza Kamińskiego. Lekarzowi zarzucono m.in. korupcję i zabójstwo pacjenta. Mówiąc o aresztowaniu Ziobro oświadczył, że "już nikt, nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie". Lekarz spędził w areszcie trzy miesiące, po których sąd apelacyjny nakazał zwolnienie go, uznając zarzut zabójstwa za mocno wątpliwy. Śledztwo w tej sprawie jest prawomocnie umorzone - sąd stwierdził, że kardiochirurg nie chciał zabijać, lecz ratował pacjentów (RPO złożył jeszcze w tej sprawie kasację do SN). Proces lekarza, oskarżonego m.in. o korupcję, trwa przed warszawskim sądem. Za słowa ministra dr G. wytoczył mu cywilny proces o ochronę dóbr osobistych. Wygrał go w obu instancjach - w grudniu 2008 r. Sąd Apelacyjny w Krakowie nakazał Ziobrze przeprosić kardiochirurga w trzech stacjach telewizyjnych i zapłacić mu 30 tys. zł zadośćuczynienia. Ziobro nie zgadzał się z wyrokiem; jego prawnicy sporządzili skargę kasacyjną. Ziobro mówił, że z posiadanych przez niego ekspertyz wynika, że "pozbawić życia" nie oznacza "zamordować". - Nieuprawnione jest więc twierdzenie, że moja wypowiedź przesądzała, czy to jest zabójstwo, czy morderstwo. Ona jedynie wskazywała na pozbawienie życia, które nie zwiera w sobie przesądzenia o morderstwie i zabójstwie - podkreślał. Mówił, że według słownika języka polskiego, "pozbawić życia" oznacza tylko tyle, co "przyczynić się do cudzej śmierci". W styczniu br. Ziobro wpłacił 30 tys. zł zadośćuczynienia za przegrany proces. B. minister mówił, że szczególnie dotkliwy jest dla niego koszt wykupienia czasu antenowego w telewizjach (może to być nawet 300 tys. zł), które miałyby wyemitować planszę z tekstem przeprosin. - To w istocie konfiskata majątku i zabranie dorobku całego życia - mówił dodając, że prawdopodobnie będzie musiał sprzedać mieszkanie w Krakowie. W obronę Ziobrę brali publicyści różnych mediów, stawiając nawet sądom zarzut ograniczania wolności debaty publicznej za pomocą tak surowej sankcji. Ofertę odkupienia od Ziobry mieszkania składał Janusz Palikot (PO) deklarując, że urządzi w nim "muzeum IV RP".